tag:blogger.com,1999:blog-32489350339550261692024-02-06T22:28:38.298-08:00Confidentvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.comBlogger25125tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-57203303719267604522016-06-26T10:06:00.001-07:002016-06-26T10:06:56.194-07:00Rozdział 4: I uwierz mi Mike, jestem coraz bliżej.Po rozmowie w tym dziwnym miejscu, zaprowadzili nas do laboratorium. Tam dosłownie wypalili na naszych rękach kod kreskowy, czego w umowie nie było... Dostaliśmy tam też unikatową, srebrną biżuterię, którą dostawał każdy agent. Jeszcze tego samego dnia wywieźli nas do Los Angeles,byśmy się zaaklimatyzowali w nowym otoczeniu. Na razie mieszkaliśmy w hotelu, lecz czekaliśmy na transfer, by w końcu przenieśli nas do nowego domu. Mieliśmy udawać rodzeństwo. Ironia prawda? Przynajmniej w tej kwestii nie muszę kłamać. To czego się dowiedzieliśmy, to to, że musimy znaleźć pendrive'a, który zawierał tajne dane, oczywiście nie powiedzieli nam jakie.<br />
Gdy dotarliśmy do "domu", byłam po prostu zmęczona. Widać było, że agenci specjalni naprawdę się o nas troszczą. Dostaliśmy apartament z widokiem na panoramę miasta. Cały nasz dom nie był taki wielki jak ten salon. Nie poszłam do swojego pokoju, ponieważ byłam tak padnięta, że usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor na pierwszym przypadkowym kanale, a tam pojawiło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.<br />
-Mike, chodź szybko tutaj! - zawołałam.<br />
-Jeju Alex, rusz dupę i ty chodź, wiem, że jesteś leniwa, ale no bez przesady.<br />
-MIKE SZYBKO CHODŹ TUTAJ-wykrzyknęłam.<br />
Po moim tonie głosu wywnioskował, że chyba naprawdę coś musiało się stać i przyszedł tu z prędkością wiatru.<br />
-Alex? Co się stało?!<br />
Nie musiałam nic więcej mówić. Spojrzał na telewizor i już wiedział o co chodzi. Na wielkim ekranie znajdowały się nasze twarze, a speakerka właśnie mówiła, że zaginęliśmy. Opisywała nasz wygląd, kiedy ostatnio nas widziano i w co byliśmy ostatnio ubrani. Następnie pojawił się John.<br />
-John... - szepnęłam, a w oczach stanęły mi łzy.<br />
<i>Nie wiem co mam o tym myśleć. Wyszli z domu. Potem już ich nie zobaczyłem. Nie wiem co się z nimi dzieje, nie mam z nimi żadnego kontaktu, nie wiem nawet czy żyją.-</i>w tej chwili nasz brat po prostu się rozpłakał<i>-Proszę... Jeżeli ich widzieliście, zadzwońcie na policję... To są jedyne osoby, które mi zostały...</i><br />
Po słowach mojego brata rozpłakałam się jak bóbr. Nie dałam rady psychicznie. Michael podszedł do mnie i mnie przytulił. Nie pamiętam co się dalej stało, ale jak otworzyłam oczy byłam u siebie w pokoju.<br />
__________________<br />
Nie wiedziałem co się dzieje, Zastałem pusty dom. Żadnej kartki. Nic. Czułem pustkę w sobie jakby razem z nimi odeszła cząstka mnie. Od razu zgłosiłem to na policję, kazali czekać. Jednak nie musiałem czekać 48h, zareagowali zupełnie inaczej, szybciej. Przesłuchania, telewizja, szok... I mama, która nie wiedziała co się dzieje, lecz pierwszy raz widziałem ją na trzeźwo. Szczęście w nieszczęściu. To był najgorszy dzień mojego życia.<br />
__________________<br />
Dwa dni po dotarciu do hotelu wreszcie przetransportowali nas do Los Angeles. Słońce, plaża, palmy, żyć nie umierać. Jednak to nie była wycieczka marzeń. Bez mamy, bez Johna... Umowa to umowa. Muszę znaleźć jakis sposób na skontaktowanie się z bratem. Tu, sama nie mogłam nic zrobić. Mike jak zwykle spał. Sami nic nie zdziałamy. Wstałam z łóżka, ubrałam krótkie spodenki i bluzeczkę na ramiączka, wzięłam torebkę z książką, założyłam słuchawki i wyszłam z domu. Przenieśli nas to wielorodzinnej rezydencji jakkolwiek by to brzmiało. Dom był łady, z lokajem. Jak hotel, ale z mieszkańcami stałymi. Wychodziłam, pożegnałam się z Fredem i wyszłam. Nagle poczułam wstrząs i upadłam.<br />
-O matko...- wyjąkałam.<br />
-Jeju! Najmocniej przepraszam! Przepraszam! Nic Ci nie jest? - mówił do mnie jakiś głos, ale pod słońce nawet nie widziałam jego twarzy. Tajemniczy nieznajomy zaczął pomagać mi wstawać.<br />
-Chyba żyję... -odpowiedziałam i dałam sobie pomóc. Ujrzałam jego twarz, lecz ciemne wielkie okulary zakrywały jego buzię.<br />
-Daj się zaprosić na kawę w zamian za szkody, które Ci wyrządziłem.<br />
-Nie trzeba.- odpowiedziałam.<br />
-Wiem, że nie trzeba, ale ja chcę. - odpowiedział chłopak.- Przy okazji mam na imię Justin.<br />
Dopiero teraz spojrzałam na jego twarz. To był on. TEN chłopak, TEN gwiazdor, TEN osobnik, któremu miałam zabrać tajemniczy nośnik danych z jeszcze bardziej tajemniczą treścią.<br />
-Dobrze, a więc pójdźmy na kawę. -nagle zmieniłam zdanie. Starałam się ukryć moje tajemnicze znamię, bałam się pytań.<br />
-Ciszy mnie to.- odpowiedział i uroczo się uśmiechnął. -Znam taką kawiarenkę na rogu tej ulicy. Przejdziemy się?<br />
Potaknęłam głową i poszliśmy w stronę kawiarni. Widać, że mój nowy znajomy na serio znał tę kawiarnię, ponieważ kiwnął głową do kelnera na przywitanie, uśmiechnął się, a kelner zaprowadził nas do stolika. Był to stolik w kącie jak najdalej oddalony od witryny sklepu i okien. Można było zauważyć, że Justin ceni sobie prywatność.<br />
-Dwie Frappuccino poprosimy i dwa razy sernik.- powiedział do tego samego kelnera. On tylko kiwnął głową i odszedł. - No więc, jak masz na imię?<br />
-Jestem Alex -powiedziałam i posłałam mu najmilszy uśmiech jaki mogłam mu posłać. Chcąc nie chcąc musiałam się do niego zbliżyć.<br />
-Piękne imię Alex. - Odpowiedział.- Ja jestem Justin, ale chyba już zdążyłaś się zorientować.<br />
-Tak, jakoś tak wyszło.<br />
Rozmowa na początku w ogóle się nie kleiła. Jednak potem okazało się, że mamy wspólne zainteresowania. Bieber okazał się być bardzo wrażliwym chłopakiem, kochającym literaturę i muzykę klasyczną. Cenił sobie rodzinę jak nic innego na świecie i uważał, że "jego ludzie" zasługują na większy szacunek niż on, ponieważ to oni mają cięższą pracę. W każdym razie, zgodziłam się na kolejne spotkanie. Justin odprowadził mnie pod drzwi pokoju.<br />
-Dziękuję za kawę. To znaczy za te pięć kaw. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.<br />
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia jutro.- powiedział i uśmiechnął się szarmancko.<br />
Otworzyłam drzwi i weszłam do naszego nowego mieszkania. Zobaczyłam Michaela siedzącego na podłodze przed sofą i gającego na Play Station.<br />
-Czy ty nic nie robiłeś przez cały dzień? - zapytałam brata.<br />
-Nie. Zabijam smutki w butelce coli. -odparł.- Tęsknię za Johnem.<br />
-Wiem, ja też, ale mógłbyś ruszyć dupę i zacząć robić wszystko, by się zbliżyć do upragnionej wolności.<br />
-Ciekawe jak...A ty co dzisiaj robiłaś?<br />
-Ja właśnie się zbliżałam. I uwierz mi Mike, jestem coraz bliżej. -powiedziałam i poszłam zobaczyć co jest w naszej lodówce.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/56734292/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="190" src="https://data.whicdn.com/images/56734292/large.gif" width="320" /></a></div>
<br />
____________________<br />
Witam wszystkich.<br />
Ten rozdział jest krótki, ponieważ jest po długiej przerwie. Mam wakacje, zaczynam dodawać rozdziały regularnie. Przepraszam Was za wszystkie niedogodności. Widzimy się w następnym.<br />
Jeżeli czytasz, proszę skomentuj :)victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-3409379612020069632016-03-11T13:48:00.000-08:002016-03-11T13:48:22.121-08:00Post organizacyjny: nowy szablonWitam wszystkich!<br />
W ankiecie, w której wypowiedziało się 11 osób, troje z Was stwierdziło, żebym zmieniła wygląd bloga. Mi też za bardzo się nie podobał, więc postanowiłam zamówić szablon.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpT7Rm8c-vLdxpw4YQ5c1dkeNmbrizRx-NIkSVKy8V0W3Mj65MDXoseTzXMTB5j11455vkKUyxyWQyWrgJuxRy3kMbjXVelSYEm_4Eay7TtdgJ73YgiBgI7CMlswsnA-i9KLlNaobAXDs/s1600/Bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpT7Rm8c-vLdxpw4YQ5c1dkeNmbrizRx-NIkSVKy8V0W3Mj65MDXoseTzXMTB5j11455vkKUyxyWQyWrgJuxRy3kMbjXVelSYEm_4Eay7TtdgJ73YgiBgI7CMlswsnA-i9KLlNaobAXDs/s1600/Bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.png" /></a></div>
<br />
Za szablon bardzo dziękuję Calumi z <a href="http://sosowaszabloniarnia.blogspot.com/">sosowaszabloniarnia.blogspot.com</a><br />
Według mnie zrobiła wszystko świetnie, polecam tą osobę, najlepsza, która wykonuje szablony! Zrobiła go naprawdę szybko, sama się nie spodziewałam, że aż tak, zaznaczając, że przede mną były 3 osoby w kolejce.<br />
<br />
Przy składaniu zamówienia nie mogłam się określić co do kolorów, wyglądu i tak dalej. Wiem, że na pewno za jakiś czas, może wraz z nowym opowiadaniem, zamówię u Calumi kolejny, Może zdecyduję się na coś innego, bardziej spontanicznego, ale nie wybiegajmy w przyszłość.<br />
Szablon pasuje do mnie idealnie. Nie, nie znałam się z twórcą szablonu wcześniej, więc jestem pełna podziwu.<br />
<br />
Można zauważyć, że cały wygląd jest szary (tak, wiem, jestem bardzo spostrzegawcza), który kojarzy mi się z mgłą. Zobaczcie, że wszystkie zdjęcia są zamglone, a dopiero po najechaniu na nie kursorem, stają się barwne. Zupełnie jak ja. Jestem otoczona mgłą, tarczą ochronną, dopiero jak mnie poznasz, wiesz kim naprawdę jestem.<br />
<br />
To jest mega super wrażenie, wiedząc, że szablon pasuje nie tylko do bloga, ale też do mnie.<br />
<br />
Polecam serdecznie Calumi, jestem zadowolona w 100%!<br />
<br />
Zrobię nową ankietę, wypowiedzcie się na temat tego wyglądu :)<br />
PA!victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-17326424956602020062016-03-10T09:29:00.001-08:002016-03-11T13:39:13.005-08:00SprostowanieCześć!<br />
Na wstępie chciałabym podziękować czytelnikom, którzy mnie nie zawiedli i komentowali i nadal czekają na rozdziały.<br />
Lecz chciałam powiedzieć, że się niezmiernie na Was zawiodłam. Ostatni rozdział ma 700 wyświetleń w ostatnim miesiącu, a komentarzy 3...<br />
Ja nie będę Was zmuszać. Nie chcesz-nie czytaj, nie komentuj.<br />
Trochę przykro, ale dostałam trailer, zamówiłam nowy szablon na bloga, na który czekałam hohoho i jeszcze trochę i jeszcze na niego będę czekać drugie tyle, bo jest przede mną 3 osoby w kolejce, więc choćby dla nich, dla osób spełniających moje zamówienia, dla ich wysiłku, żeby nie poszedł na marne będę pisać dalej. I dla siebie.<br />
Chciałam dodać ten komentarz przed 4 rozdziałem, ale chyba nie ma sensu.<br />
Na koniec chciałam zaznaczyć, że w przyszłym tygodniu wraz z nowym wyglądem bloga pojawi się nowy rozdział. Jutro jest piątek, a więc ja biorę się za pisanie. Poniedziałek i wtorek będę w trasie, więc myślę, że powinnam ten rozdział dodać.<br />
<br />
Jeżeli masz ochotę, to zapraszam.<br />
Przypominam o trailerze promującego bloga.<br />
Do zobaczenia!victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-35893519672435621082016-01-19T12:12:00.002-08:002016-01-19T12:12:38.457-08:00POŁOWA NIESPODZIANKI<div style="text-align: center;">
Wow!</div>
<div style="text-align: center;">
Po prostu wow!</div>
<div style="text-align: center;">
Pamiętacie jak Wam mówiłam, że czają bloga pewne zmiany/niespodzianki?</div>
<div style="text-align: center;">
Nadszedł ten czas, że dzisiaj jest właśnie ten dzień.</div>
<div style="text-align: center;">
Własnie dzisiaj dostałam zamówiony ZWIASTUN NA BLOGA!</div>
<div style="text-align: center;">
Nie wiem jak Wam się spodoba, ale dla mnie jest po prostu wspaniały, idealny i lepszego być nie mogło! Jestem zachwycona!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Zwiastun zamówiłam na: <a href="http://trailer-makers.blogspot.com/">http://trailer-makers.blogspot.com/</a></div>
<div style="text-align: center;">
i wykonywała mi go <a href="http://trailer-katrina.blogspot.com/">Katrina S</a></div>
<div style="text-align: center;">
Jak dla mnie bomba! </div>
<div style="text-align: center;">
Zobaczcie sami:</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/PnJNxLZ_uBY/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/PnJNxLZ_uBY?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Tak to własnie jest połowa niespodzianki. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Druga połowa będzie związana z wyglądem. Większość Was zagłosowała, że wygląd bloga jest całkiem znośny, a więc na tę chwilę pozostaje taki jaki jest, lecz koło lutego mogą nastąpić zmiany!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale nic nie mówię :D</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dziękuję Katrinie jeszcze raz, Wam za komentarze i przypominam, że kolejny rozdział będzie gdy pod tamtym postem będzie 12 komentarzy!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Buźka! </div>
victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-72150397346878660042016-01-16T12:01:00.000-08:002016-01-16T12:01:13.238-08:00Rozdział 3: No poryczał się! Jak baba! Albo i gorzej!Cześć! Dziękuję za wszystkie komentarze i pozytywne słowa!<br />Zapraszam do komentowania. Następny rozdział, gdy pod postem będzie <b><i>12 komentarzy</i></b>. Dacie radę? Dacie!<br /><b><i><u>Chcesz być na bieżąco z rozdziałami? Daj mi znać!</u></i></b><br />
Miłego czytania!<br />
____________________________________________________________<br />
Stałam jak wmurowana.<br />
-Ja właśnie... - wyjąkałam.<br />
-Ona właśnie wychodziła.- powiedział spokojnie Michael i się uśmiechnął.<br />
-Nikt stąd teraz nie wyjdzie. Przykro mi. -powiedział jeden z tych ogromnych i dziwnych facetów.<br />
-Witam Was kochani.-odezwał się pozorny "klient"-Proszę za mną. Przejdziemy do pomieszczenia.<br />
Spojrzałam na brata a on dyskretnie pokiwał mi głową w odmowie. Czyli nie było nawet mowy o ucieczce. Za dużo kamer. Już nas widzieli. Wpadliśmy. Moją głowę przeszywało milion myśli. Po nas. Poprawczak. Szkoła. Mama! JOHN! To był najgorszy moment w moim życiu. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale byłam dziwnie spokojna. Wolnym krokiem i bardzo kulturalnie jak na damę i dżentelmenów przystało weszliśmy do małego pomieszczenia. Było ono dosyć małe, lecz nie klaustrofobiczne. Eleganckie, nawet bardzo. Służące zapewne do spotkań ludzi, którzy chcieli zobaczyć się po kryjomu, z dala od ludzi. Pomieszczenie wydawało mi się przytulne i czułam się tam tak... bezpiecznie. Ale to były tylko pozory...<br />
-Usiądźcie. I lepiej bądźcie posłuszni. Tu wpuszczamy tylko kulturalnych ludzi.-powiedział nasz klient- Nazywam się Mark Hudson. I to ja chciałem kupić od Was narkotyki, ale jak widzicie chyba Wam coś nie wyszło.<br />
-Przepraszam, ale pan nas z kimś pomylił. - powiedział Michael.<br />
Mark nagle przestał się uśmiechać.<br />
-Doprawdy? Mieliśmy załatwić to kulturalnie, ale jak nie chcecie. - odparł. - Rob, Jack, przeszukać ich.<br />
-Słucham?! Co pan sobie wyobraża?! Ma pan zezwolenie?! - nie dałam rady siedzieć cicho i wykrzyknęłam na całe gardło. Ten podniósł się jak oparzony.<br />
-Agent 538 Mark Hudson!-pokazał swoją odznakę.-To mojemu synowi chcieliście sprzedać narkotyki! W porę sprawdziłem mu telefon! WSZYSTKIE WIADOMOŚCI, KTÓRE PISAŁEŚ Z MOIM SYNEM PISAŁEŚ ZE MNĄ! CHCIAŁEŚ SPRZEDAĆ TO GÓWNO MOJEMU SYNKOWI?! - nie panował już nad sobą. Złapał chwilę oddechu. - Z całej tej sytuacji jest dobre to, że znalazłem najbardziej poszukiwanego dilera narkotyków w mojej karierze.<br />
Co? Szybko odwróciłam głowę, w stronę brata. Co on nawywijał.... Najbardziej poszukiwany diler? Do cholery jasnej to nie jest mój brat!<br />
-... a ty dziewczynko-kontynuował agent-znalazłaś się tu prawdopodobnie przypadkiem. - podszedł do mnie bardzo blisko i jedną ręką brutalnie objął mi twarz. Michael miał zamiar zareagować ale nasze ręce z tyłu trzymane przez pozostałych, uniemożliwiały mu zrobienie czegokolwiek. -Ale wiedz, że jeżeli znajdziemy przy tobie choćby ślad jakiegoś białego proszku.... To pójdziesz do poprawczaka razem z twoim bratem o ile się nie mylę.<br />
-Niech pan zabierze łapę z mojej buzi. - powiedziałam ostrym tonem i patrzyłam mu się cały czas w oczy.- I może powinien pan wziąć do buzi coś miętowego.<br />
Spiorunował mnie wzrokiem, ale nic nie powiedział.<br />
-Kontynuujcie panowie.-rzekł i usiadł na miejsce.<br />
To było okropne. Facet który mnie przeszukiwał był gruby i obleśny, a w oczach miał coś takiego, co nie świadczyło o nim dobrze. Dokładnie mnie całą sprawdzał patrząc się mi cały czas w oczy. Przejechał ręką po mojej szyi, dekolcie, piersiach. Nie umknęło mi uwadze, że każdą z nich dokładnie "zbadał " jakby myślał, że mam tam schowane dragi albo zielsko. Stał tak blisko, że nie mogłam nie poczuć jak mu się to podoba.<br />
-Ty obleśna świnio! - warknęłam przez zęby- ŁAPY PRZY SOBIE ZBOCZEŃCU!<br />
Jako, że byłam wychowana z chłopakami, nabrałam śliny i celnie plunęłam mu prosto w oko, a w tym samym czasie moja noga powędrowała w jego krocze. Zwinął się z bólu i cierpienia. Hudson zaczął się śmiać. Lecz to mało powiedziane. Zaczął wręcz rechotać.<br />
-A pana co tak śmieszy?-powiedziałam.<br />
-Alex, droga Alex widać z ciebie wybuchowa dziewczynka. - wstał i podszedł do mnie. Leżącego na podłodze zboczeńca po prostu kapnął, a on przetoczył się może metr dalej.<br />
-Widzisz Jack. Trzeba było trzymać łapy w miare przy sobie. Albo co innego... - tu spojrzał się na krocze Jacka. Zabrał moją torebkę i rzucił jeszcze innemu facetowi. -Ty. Przeszukaj jej torebkę.<br />
-Szefie - odezwał się Rob - Znalazłem. Były ukryte w skarpecie. Na moje oko kokaina.<br />
-Ładnie. Ładnie. No to już masz załatwione miejsce w poprawczaku. A ty Derek? Masz coś?<br />
-Jeszcze nie. - w tym momencie niejaki Derek wyjął z mojej torebki szminkę. Modliłam się, by jej nie otworzył. W rzeczywistości to nie była szminka, a jedynie opakowanie... Ale jak na złość.<br />
-Szefie... - powiedział i pokazał mu zawartość. Zamiast sztyftu była kokaina.<br />
-Brawo Alex. Dołączysz do brata. Zabrać ich. -rozkazał Hudson.<br />
<br />
Wylądowaliśmy w dziwnym budynku. Z wierzchu wyglądał jak typowy ośrodek dla młodocianych przestępców. Zresztą w środku też. Z racji tego, ze był to jeszcze okres świąteczny w wielkim holu stała choinka udekorowana dosyć skromnie. W każdym oknie były kraty. Nie wiedzieliśmy nawet co się dzieje, czy powiadomili mamę, Johna... Było mi ciężko, nie dla tego, że byłam tam gdzie byłam, ale dlatego, że najprawdopodobniej nikt nie wiedział co się z nami dzieje.<br />
Prowadzili nas praktycznie przez cały ośrodek. Nie był zły pomyślałam, że tu wytrzymam. Widzieliśmy sale do terapii grupowej, niektóre drzwi były otwarte do pokojów innych młodych ludzi i warunki były całkiem znośne. Łazienki wyglądały jak nowo wyremontowane. Najdziwniejsze było to, że kilka razy mijały nas panie, które wyglądały na opiekunki czy coś, ale żadna nie zwróciła na nas uwagi. Poprowadzono nas do pomieszczenia, które okazało się... kuchnią. Mój brat był równie zdziwiony jak ja. Szliśmy dalej. Na samym końcu przeogromnej kuchni była wielka szafka. Nawet można powiedzieć, że szafa. Kazali nam tam wejść.<br />
-Zaraz panowie, chyba panom to coś się pomyliło, mamy siedzieć w tej szafie i czekać aż nam zabraknie tlenu? - zapytałam.<br />
-Nie. Za futrami cały czas prosto-poczułam się jak byśmy byli w jakiejś Narnii.-Gdy zobaczycie koniec korytarza macie się zatrzymać.<br />
-Jakiś debil. - szepnęłam do Mike'a, ale posłusznie weszłam.<br />
-Słyszałem. - powiedział ów mężczyzna i zamknął za nami drzwi szafy.<br />
Nie wiem co sobie myślałam. Dla mnie ta sytuacja była ogromnie dziwna. Nie chciałam tu być. Nie mogę powiedzieć, że się całkowicie nie bałam bo tak nie było. Praktycznie cały czas miałam gęsią skórkę. Nie wiedziałam co mnie czeka, tym bardziej, że byłam w poprawczaku, a koleś mi każe wchodzić do szafy. Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie jestem w jakimś zakładzie psychiatrycznym. Zdaję sobie sprawę, że wiele dziewczyn by się popłakało na moim miejscu, ale ja, oprócz mamy i Johna nie miałam do stracenia nic. Lubiłam przygody, a ta z pewnością była jedną z nich. To co zobaczyłam potem przerosło moje oczekiwania.<br />
Tak jak kazał nam ten facet, na końcu "szafowego" korytarza stanęliśmy i czekaliśmy w bezruchu.<br />
-Alex, przepraszam. Nie wiedziałem, że to się tak potoczy. Nie powinienem narażać ciebie na takie niebezpieczeństwo. Byłem bardzo nieodpowiedzialny, ale nie sądziłem, że po tylu udanych akcjach jedna może się spieprzyć. Nawet nie było jak uciekać... a teraz... -głos mu się załamał, a po policzkach zaczęły mu spływać łzy - a teraz nie wiem co się dzieje w domu, co zrobi John jak nas nie będzie, co z mamą, co ze szkołą...<br />
-Uspokój się debilu - no poryczał się! Jak baba! Albo i gorzej!-trzeba było o tym myśleć wcześniej, a nie na sentymenty ci się zebrało w takim momencie. Uspokój się!<br />
W tej chwili nasza szafa zaczęła opadać. Dosłownie. Przestraszyłam się i wydałam z siebie cichy dźwięk równocześnie przyległam do ściany. Mike zachował się podobnie. Spadaliśmy tak długo. To zdecydowanie była jakaś ukryta winda albo coś takiego. Na dole czekała na nas już pewna kobieta. Była wysoka i szczupła, ubrana cała na czarno a na głowie miała burzę rudych loków. Z wyglądu była dosyć przyjemna.<br />
-Witam.-powiedziała.-proszę za mną. Szliśmy długim korytarzem. Wszędzie były jakieś światełka,ekrany, dziwne dzwięki. Czułam się jak w jakimś statku kosmicznym, lecz zachwycało mnie to pomieszczenie. Doszliśmy do pewnych drzwi, które otworzyła przed nami kobieta.<br />
-Siadajcie. - powiedziała i usiadła na przeciwko nas. Stalismy z Michaelem jak wryci. Znajdywaliśmy się w pomieszczeniu, które przypominało salę przesłuchań z wielkim lustrem weneckim.<br />
-No co tak stoicie. Już nie urośniecie. - powiedziała kobieta. - Nazywam się Meg Anderson. Jestem z wydziału tajnej agencji, o której nie musicie dużo wiedzieć. No siadajcie.<br />
Usiedliśmy. To wszystko się wydawało takie dziwne. Spojrzałam z niepokojem na Michaela, lecz on był zapatrzony w tą kobietę. Odwróciłam się z rezygnacją.<br />
-Ale.. - zaczęłam, lecz ona uciszyła mnie gestem.<br />
-Pytania będą później. Teraz mówię ja.-stanowczy ton nie pasował mi do takiej kobiety. -Tak więc mówiłam, że jestem agentką. Teraz znajdujecie się w tajnej agencji, której nazwy wam oczywiście nie podam. Mówię od razu: nie kłamcie i nie uciekajcie, bo nie znajdziecie stąd wyjścia a my was nie wypuścimy. Telefony tutaj nie działają, a przynajmniej nie takie zwykłe. My mamy specjalne, robione przez naszych agentów techników. Nie krzyczcie, bo ściany są dosyć szczelne i zapewniam, że nikt was nie usłyszy. Wiemy o was wszystko. Od dawna poszukiwaliśmy takich ludzi jak wy. Michael nadajesz się świetnie. Jesteście sprytni, bystrzy, pewni siebie i odważni. Nie jesteście w żadnym stopniu zagrożeni. My nie jesteśmy policją. Nie dostaniecie kary, pod warunkiem, że coś dla nas zrobicie. Michaela znaleźliśmy przypadkowo. Od dawna go obserwowaliśmy i przez te tygodnie zostaliśmy upewnieni, że będziecie genialni. Bądźcie dla nas mili i posłuszni, a my będziemy tacy sami wobec was. Pytania?<br />
-Tak. Po pierwsze, czemu jesteśmy w poprawczaku i czemu nikt nie zwraca tu na nas uwagi? Po drugie Pani powiedziała, że wiecie o nas wszystko ale obserwowaliście tylko mojego brata więc nie rozumiem co ja tu robię i w jaki sposób. - nurtowały mnie pytania. Nie wiem co się działo z Michaelem, nie odzywał się. Może się załamał.<br />
-Oczywiście odpowiem na te pytania. Jesteśmy w poprawczaku ponieważ mamy tu tajną bazę. Nikt was tu nie zauważa ponieważ mamy z nimi umowę, że w żadnym wypadku nie mogą na nas nawet spojrzeć, a jeżeli to złamią to nie chciałabyś być w ich skórze złotko. Dlatego trzymają się tej złotej zasady - zaśmiała się. - Odpowiadając na drugie twoje pytanie, jesteś w błędzie. Ciebie też obserwowaliśmy kochanie, codziennie przez 5 tygodni. Waszego starszego brata Johna również, lecz on nie wykazywał tyle sprytu co wy. Specjalnie donieśliśmy waszemu dyrektorowi, że twój brat został widziany z podejrzanymi ludźmi. Oczywiście to było anonimowe, mogło nie wypalić, lecz belfer nas nie zawiódł. Od razu do ciebie pobiegł. I tu się zaczynała twoja rola. Obserwując cię przez taki długi okres czasu wiedzieliśmy, że będziesz ciekawa co się dzieje z bratem. Wiedzieliśmy też, że on cię bardzo kocha. I wiedzieliśmy, że u was się nie przelewa. Tak to intryga, lecz kochanie myslisz tak samo jak my. Ty też masz takki sprytny mózg. Powinnaś coś o tym wiedzieć.<br />
-Niech już się pani nie rozczula. O co tu chodzi? - nagle powiedział Michael.<br />
-Tak, tak. Przechodząc do rzeczy, tak jak już mówiłam mamy do wykonania zadanie, ale żadne z naszych agentów nie może to zrobić. Potrzebowaliśmy nowe twarze, świeże, młode i sprytne, padło na was. Za wykonanie zadania dostaniecie wynagrodzenie. Usunięcie z waszych akt tego przestępstwa, wypuszczenie was na wolność oraz nagroda w wysokości 50000 dolarów... - zająknęłam. Tak dużo pieniędzy. Tak dużo do zrobienia ze swoim życiem- ...na głowę. Na głowę kochanie.<br />
-A co jeżeli tego nie zrobimy?<br />
-No to jest oczywiste, że w grę wchodzi oddanie waszych akt w ręce policji, ale spokojnie nie znajdą was tu przetrzymywanych. A jak nie będziecie chcieli współpracować, to zmusimy was do tego poprzez różne sposoby. I chciałabym żebyście wiedzieli, że nie zawahamy się użyć do tego waszych najbliższych. Nie wspominając już, że możemy was torturować, a świat i tak się o tym nie dowie. Zgadzacie się?<br />
Spojrzałam na brata. Jego twarz wykrzywił grymas, który miał za zadanie przeprosić mnie jeszcze raz. Byłam gotowa zrobić wszystko, byle tylko nic nie stało się mamie i Johnowi.<br />
-Tak. - odpowiedzieliśmy równocześnie.<br />
-Co mamy zrobić? - dodałam.<br />
-Istnieje jedna osoba na świecie, która ma to co nam potrzeba. Oczywiście ten przedmiot znalazł się przypadkowo w rekach tej osoby, a więc ona jeszcze nawet nie wie co posiada. Jest to pamięć zewnętrzna z danymi niezmiernie potrzebnymi światu, Dzięki nim możemy nie dopuścić już do żadnych wojen na świecie, żadnych przestępstw, ponieważ dzięki temu wszystko można zlikwidować. Są to niezwykle tajne wiadomości, które my już mamy, lecz posiadamy je bez jednego malutkiego kawałka. Ten kawałek posiada ów człowiek. Jest to male bardzo niewidoczne. Musicie udać się do otoczenia tego człowieka, zaprzyjaźnić się, zabrać to niezwykle ważne coś a potem go zlikwidować. Wszystkie koszta związane z wyprowadzką, przejazdem i innymi potrzebnymi wam rzeczami w tym gadżetami pokryjemy my. Oczywiście musicie mieć też nasz znak, dlatego wyposażymy was w unikatową biżuterię, by inni wiedzieli gdyby was spotkali.<br />
-Co z naszą rodziną? - spytałam.<br />
-Damy informację, że zaginęliście.<br />
Bolało mnie to. Ale nie miałam wyjścia.<br />
-Kim jest ta osoba?<br />
-Ucieszysz się Alex. Jest to idol nastolatek znany na całym świecie. Jesteś w jego typie dlatego bez zastanowienia się z wami skontaktowaliśmy.<br />
-Kto to jest?<br />
-Justin Biebier.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/219366712/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data.whicdn.com/images/219366712/large.gif" /></a></div>
<br />
<br />victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-4800244188535421122016-01-07T04:40:00.001-08:002016-01-07T04:46:15.496-08:00Rozdział 2: Gdzie się pani śpieszy? Będzie zabawnie.Okej, zanim rozdział to kilka drobnych ogłoszeń:<br />
<br />
<b><i><u>UWAGA!</u></i></b><br />
<b><i><u>Jeżeli chcesz być na bieżąco zostaw swój jakiś kontakt (twitter, email, cokolwiek) będę pisała Ci o nowych postach ;)</u></i></b><br />
<b><i><u><br /></u></i></b>
1. Bardzo dziękuję Wam za wszystkie wspaniałe komentarze :) Jesteście wielcy! Dlatego kolejny rozdział pojawi się, gdy pod tym postem będzie<i><u><b> 8 komentarzy </b></u></i>;) Dziękuję!<br />
2. Teraz mam jeszcze wolne, dlatego piszę jak najwięcej, ale jak wrócę do szkoły to jestem pewna, że nie będę mogła tak często dodawać rozdziałów, dlatego będziecie musieli czekać na nową notkę ok 1 tydzień, może półtora, a nie dwa dni. Przepraszam, będę starała się połączyć te dwie rzeczy i proszę Was o wyrozumiałość ;)<br />
3. Dziękuję za już ponad 15 tys. wyświetleń!<br />
4. Dzięki za zagłosowanie w sądzie! Wygląd nie jest jeszcze idealny, ale będzie. Może to potrwać ponad miesiąc, na pewno nie przed lutym. Nic więcej nie mówię i nic nie obiecuję ;)<br />
5. Mam jeszcze jedną "niespodziankę", pojawi się ona w najbliższym czasie ;) stay tuned ;p<br />
MIŁEGO CZYTANIA :)<br />
_____________________________________________________________<br />
<br />
-Jejku Alex, co ty się tak drzesz?<br />
-John? Myślałam, że jesteś w pracy.- nie wiedziałam, że brat jest w domu.<br />
-Co się stało? - zapytał.<br />
-Pamiętasz jak szliście z Michaelem do pracy? Co było wtedy żelazną zasadą? - zapytałam.<br />
-Proste. Pracuj ile się da, ale nie zaniedbuj szkoły.<br />
-Dokładnie. A wiedziałeś o tym że Michael nie był od 3 tygodni w szkole?- opowiedziałam w skrócie moją rozmowę z dyrektorem.<br />
-Alex czemu mi nie powiedziałaś wcześniej?! -John zaczął się już bulwersować.<br />
-Weź ty się uspokój przecież nie wiedziałam myślałam, że chodzi więc o co ten bulwers?!-nie byłam gorsza i też zaczęłam wrzeszczeć. W tej chwili drzwi frontowe trzasnęły, a w nich pojawił się Mike.<br />
-O co wy się tak wydzieracie? Słychać już was na końcu ulicy.<br />
-Świetnie, że jesteś Mike. Chodź tu. - powiedział John.<br />
-Jak było w szkole? - zapytałam z ironią.<br />
-Bardzo dobrze, dostałem 4.-bez zająknięcia odparł mój braciszek.<br />
-O naprawdę? To się bardzo cieszę! Cieszę się też z tego, że cały czas nas oszukujesz i nie chodzisz do szkoły od 3 tygodni! Cieszę się też z tego, że jest koniec semestru i grozi ci nie klasyfikacja! Oraz cieszę się z tego że mój brat to niemota i w przyszłym roku będę z nim w jednej klasie!<br />
Po moim jakże głośnym wystąpieniu nastała chwila ciszy.<br />
-Ja...-zaczął Michael.<br />
-No co ty? No słucham? Myślałeś, że ile to jeszcze potrwa? - zapytałam. Nerwy już mi nie wytrzymały. Normalnie każda młodsza siostra by się nie przejmowała, ale my mamy tylko siebie, i kocham go naprawdę bardzo bo dzięki niemu i Johnowi żyję.<br />
-Alex to nie jest twoja sprawa! Staram się na nas zarabiać zobacz jak żyjemy!<br />
-Mike, ale jakim kosztem?-zapytał spokojniejszym tonem John. -Miałeś chodzić do szkoły.<br />
-Wiem, nawaliłem. Ale tylko w taki sposób damy radę.<br />
-Mike, proszę cię. Nie zaniedbuj obowiązków. Pracuj, ale nie w ten sposób bardzo Cię proszę. Szkoła też jest ważna.<br />
-Szkoła jest dla frajerów! - wykrzyknął Mike i poszedł na górę.<br />
-Nie poznaję go.-stwierdziłam, niby do siebie, ale nie uszło to uwagi Johna.<br />
-Co sugerujesz?-spytał.<br />
-Że coś jest na rzeczy.<br />
Nie zrozumiał o co mi chodzi, a ja od razu unikając jego pytań poszłam na górę do Michaela. Wiedziałam, że nie powiedział całej prawdy. W zasadzie, to nie powiedział nic. A ja musiałam się dowiedzieć o co chodzi. Weszłam do jego pokoju.<br />
-No i? - zapytałam.<br />
-Puka się?-warknął.<br />
-Nie o to mi chodzi. Mike, znam cię. Wiesz o tym. A ja wiem, że nie powiedziałeś nam tego co robisz dokładnie. Co to za praca?<br />
-Pracuję z ludźmi.<br />
-Tak wiem. Już to kiedyś mówiłeś. Z jakimi ludźmi? Ej co się dzieje? Nie poznaję cię.<br />
-Alex proszę...<br />
-Nie proś mnie tylko powiedz. Wiesz, że jeżeli dalej tak będzie dyrektor wyśle do nas delegacje. Przeszukają dom, zabiorą mamę, a nas wyślą do jakiegoś sierocińca albo coś. Jesteś tego świadomy? Daj sobie pomóc do cholery! - mój brat westchnął. Poruszyło go to co do niego powiedziałam, ale nie bardzo wiedziałam dlaczego.-No więc?<br />
Nic nie odpowiedział. Wstał podszedł do biurka, wziął drewnianą matrioszkę, otworzył jedną, drugą, potem trzecią, a wreszcie w czwartej było coś, co najwidoczniej mi pokazał. Wysypał to sobie na rękę i wrócił na łóżko. Spojrzał mi w oczy i otworzył swoją garść by mi pokazać, co tak bardzo ukrywa.<br />
-CO DO...?!- nie zdążyłam dalej dokończyć bo wszystko rzucił na łóżko, wstał i zakrył mi dłonią usta. - Yyyyyy - próbowałam powiedzieć, ale nic to nie dało. Ugryzłam go w rękę.<br />
-Ała! -krzyknął. -Siadaj i bądź cicho!<br />
Byłam posłuszna i usiadłam, Patrzyłam się na łóżko, gdzie leżały pojedyncze woreczki typu zip zap z białym proszkiem w środku. Z narkotykami.<br />
-Mike! Co tu się dzieje! - krzyknęłam szeptem.<br />
-Alex, to nie tak jak myślisz.<br />
-Bierzesz dragi?-złapałam ręką jego buzię i spojrzałam mu w oczy. - No tak! Powiększone źrenice, podkrążone oczy! Wszystko się zgadza.... No nie wierzę.... Żeby aż tak upaść! Musze powiedzieć to Johnowi! - nie mogłam przestać gadać.<br />
-Alex! Alex! - próbował mnie uspokoić.- Ja nie biorę.<br />
-Co? -zapytałam zbita z tropu.<br />
-Nie biorę. Jestem dilerem. Sprzedaję je innym, Mam z tego kasę. - no nie wierzyłam. Mój brat dilerem.<br />
-Ile z tego masz?- zapytałam ostrożnie.<br />
-Dużo. Zależy od dnia. Wszystko przekazuję Johnowi, ale jeszcze się nie zapytał skąd mam tyle kasy. Czasem sobie zostawiam trochę, żeby nie było podejrzane, ale...- nie dokończył bo zamilkł jak zobaczył moją minę. - Co ty kombinujesz?<br />
-Wkręć mnie. - powiedziałam wprost.<br />
-Nie. - był już zły. - nie będę cię w to wplątywał. Zdajesz sobie sprawę, że jak wejdziesz w to to już nie wyjdziesz? Nie dasz rady.<br />
-Mike proszę. Zarobimy więcej i w końcu się stad wyniesiemy. - miałam już to w głowie. Zarobimy. Wyprowadzimy się stąd do Europy. Mamę wyślemy do AA. Wszystko będzie super. Jak dawniej. Będziemy mieć kasę.<br />
-Nie.<br />
-Albo mnie wkręcisz, albo powiem Johnowi. A on ci tego nie daruje. Wiesz co on o tym sądzi. Jest wrogiem wszelkich używek, Jego nie będzie obchodzić, czy ty to sprzedajesz, czy bierzesz. To będzie oczywiste. Wyśle cię na odwyk. Zabroni wychodzić. Zabierze ci telefon i będzie cię cały czas pilnował.<br />
-Alex... - zająknął się.<br />
-Okej idę do Johna.- wstałam. Nie jestem donosicielką, ale wiedziałam, że to na niego zadziała. Przynajmniej w dzieciństwie działało. Musiałam tak zrobić. Chciałam, abyśmy mieli inne życie. A Michael znalazł na to sposób. Wiedziałam, że to jest złe. Wiedziałam, że będę mieć wyrzuty sumienia, ale dzięki temu możemy normalnie żyć.<br />
-Dobra czekaj!-krzyknął.- Coś się da zrobić.<br />
<br />
Następnego dnia ja też nie poszłam do szkoły. Michael dostał podobno niezłe zlecenie, za niezłą kasę. Od rana się przygotowywaliśmy. Oczywiście John nic o nas nie wiedział. Razem z Mike'em wyszliśmy rano z domu, by John uwierzył, że idziemy do szkoły.<br />
-Słuchaj. Dzisiaj jest wielki dzień. Dzisiaj nie szlajamy się po dziurach. Klient będzie czekał w hotelu. Najdroższym hotelu w mieście, wiec musimy jakoś wyglądać. Idziemy teraz na zakupy, kupisz sobie coś. - wytłumaczył mi brat.<br />
-Jakbym miała za co. - odburknęłam.<br />
-Ja mam za co.<br />
-Ej ale zaraz. W hotelu? Zgłupieliście? - coś mi tu nie pasowało. W hotelu? Pełnym kamer? Nie pasowało mi to całkiem.<br />
-Tak w hotelu. Nie będziemy się rzucać w oczy elegancko ubrani.<br />
Michael był za bardzo pewny siebie. Nie opierałam się bratu, w końcu to on wie co robi. Nie zdawałam sobie sprawy, że Michael aż tyle kasy zostawia dla siebie, wiec starczyło nam na koktajlową, świecącą suknię dla mnie oraz na granatową marynarkę i muszkę dla Micheala. Wróciliśmy do domu gdy John już był w pracy. Zostało nam trochę godzin do zadania, więc poszłam się przespać. Dwie godziny przed wyjściem obudził mnie brat. Poszłam wziąć szybki prysznic, przebrałam się, czesałam włosy, wzięłam jakiś błyszczyk mamy i pomalowałam usta. Byłam gotowa. Nigdy jeszcze tak nie wyglądałam... Tak... pięknie jak na mnie. Sama byłam zdziwiona. Pół godziny przed umówionym spotkaniem wyszliśmy. Droga minęła w ciszy. Przed wejściem do hotelu wreszcie odezwałam się do brata.<br />
-I jak? Stresujesz się?<br />
-Nieee... co ty. - odpowiedział łamiącym głosem Mike. -dobra chodź wchodzimy. Ja wiem gdzie mam iść, więc trzymaj się mnie.<br />
Bałam się. Nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim, ale nie dałam tego po sobie poznać. Weszliśmy. Z natury martwię się za bardzo, dlatego od razu rozejrzałam się za kamerami. Było ich mnóstwo i nagle jak na znak wszystkie obróciły się w naszą stronę.<br />
-Michael, nie podoba mi się to.<br />
-Cicho. Nie rozglądaj sie idziemy.<br />
Nie wiedziałam, gdzie prowadzi mnie Michael, ale czułam się obserwowana przez tych ludzi.<br />
-Mike, chodź wychodzimy. Mam złe przeczucia.<br />
-Teraz się już nie wycofasz, widzę go. - Szliśmy równym krokiem do tego ów człowieka, kiedy zobaczyłam przy nim dwóch potężnych facetów, a dwa metry przed nimi stał jeszcze jeden udający, że czyta gablotkę.<br />
-O kurwa... - szepnął Mike.- Alex pocałuj mnie w policzek i dyskretnie się wycofaj. Ten na pierwszej to wtyka. Poznaję go, raz prawie mnie złapał. Ja nie wiem, jak to się stało. Przepraszam... Mów co robię!<br />
Wiedziałam... Zrobiłam to co mówił mi brat i już się odwracałam gdy przede mną nie wiadomo skąd pojawił się jeszcze jeden typ.<br />
-Gdzie się pani śpieszy? Niech pani zostanie z nami. Będzie zabawnie. - powiedział, a mi przeszły ciarki po plecach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/216494455/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data.whicdn.com/images/216494455/large.gif" height="154" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-9516794303698632772016-01-05T07:37:00.001-08:002016-01-05T07:37:27.866-08:00Rozdział 1: kiedy myślisz, że jest wszystko w porządku... ale jednak nie. Tego dnia wstałam wyjątkowo rano, bo już o 5. Całą noc dręczyły mnie jakieś koszmary. To zdecydowanie nie była dobra noc. Mimo tego, że wstałam sama, bez pomocy budzika nie czułam się dobrze psychicznie. Poszłam od razu pod prysznic, stwierdziłam, że to mi dobrze zrobi. Przez całą poranną toaletę miałam złe przeczucia, jednak przeszło mi to gdy poszłam do kuchni zjeść moje ulubione płatki czekoladowe z mlekiem. Jem je na sniadanie, na obiad, a także nawet na kolację. Nigdy mi się nie znudzą, poprawiają mi humor na cały dzień. Po śniadaniu standardowo poszłam się ubrać. Nie mam za dużo ubrań, dlatego włożyłam to co standardowo zakładam prawie codziennie: przetarte ze starości jeansy i siwą dosyć wyblakłą koszulkę. Miałam jeszcze dosyć czasu przed szkołą, dlatego spakowalam się i zaczęłam czytać książkę. Gdy musiałam już wychodzić weszłam jeszcze do kuchni by się czegoś napić.<br />
- O Michael wstales juz?-zobaczylam, że brat siedzi przy stole i pije kawę.<br />
-A nie widać?- odpowiedział. Ostatnio zrobił się bardzo nerwowy.<br />
-Hej co się dzieje? Od kilku dni zachowujesz się jak małe dziecko.<br />
-Odczep się.- nigdy taki nie był, nie wiedziałam o co mu chodzi. Napiłam sie wody i wyszlam do szkoły.<br />
Jest styczeń, lecz u nas na florydzie jest wiecznie ciepło. Dzisiaj był piękny dzień. Nie był to dla mnie dobry dzień już od samego rana. Weszłam do szkoły i jak zawsze usiadłam sama pod salą. Założyłam słuchawki na uszy i czekałam do rozpoczęcia lekcji. Ten moment zawsze był moim ulubionym bo mogłam siedzieć i słuchac muzyki i nie przejmowałam się tym co mówią o mnie inni bo zwyczajnie tego nie słyszałam, odpływałam..<br />
Najgorsze są lekcje. Wtedy każdy może mi dogryźć nawet gdy jest nauczyciel. "O widzę że masz modne spodnie! A nie... to tylko te co mialaś 5 lat temu ale przetarły ci się ze starości...". Tak wiem, nie miałam kasy na nowe ubrania, ale nie narzekałam. Nie kręcił mnie świat elegancji i przesadnego dbania o siebie. Na 4 lekcyjnej przyszedł do naszej sali dyrektor.<br />
-Dzień dobry - powiedział i poszedł szybko do nauczycielki, by coś jej szepnąć do ucha. Kilka osób odburknęło coś w stylu "dobryyy" ale nikt się tym nie przejął, że głowa szkoły weszła do nas do klasy.<br />
-Alex? - zapytała nauczycielka- Idź teraz z panem dyrektorem, Lekcje uzupełnisz potem.<br />
Ja? To mnie wołali? Byłam w szoku. Oczywiście w klasie pojawiły się docinki typu "uuuuu" itd. Nic nie mówiąc posłusznie wyszłam.<br />
-Jak się miewasz Alex? - zapytał dyrektor w drodze do gabinetu.<br />
-Dobrze nie narzekam,- odpowiedziałam.<br />
-Cieszę się.- nikt już sie nie odezwał dopóki nie weszlismy do sekretariatu. -Pani Weber proszę nikogo nie wpuszczać i z nikim mnie nie łączyć nawet jeżeli byłoby to bardzo pilne.<br />
-Oczywiście panie dyrektorze. - odpowiedziała sekretarka. Weszłam do gabinetu dyrektora, który był dosyć fajny jak na gabinety starszych ludzi. Nie był on stary był urządzony w bardziej nowoczesnym stylu co mi się bardzo podobało.<br />
-Alex, Alex, Alex...- zaczął- jestem wręcz uradowany, że się dobrze miewasz, a jak tam twoi bracia?<br />
-Raczej dobrze. - całkowicie nie wiedziałam o co chodzi.<br />
-Dobrze powiadasz? A więc powiesz mi może dlaczego twój brat Michael od 3 tygodni nie chodzi do szkoły? -wmurowało mnie. Ale jak to?<br />
-Słucham?- zapytałam zdziwiona. - Jak to nie chodzi? Codziennie rano się z nim widuję i mowi, że ma na 9, a kilka razy nawet szedł ze mną do szkoły, to nie jest możliwe żeby go tutaj nie było.<br />
-A widziałaś go na przerwach? - zapytał.<br />
-No nie, ale..<br />
-Nie ma ale, Alex. - przerwał mi- Twój brat nie chodzi prawie od miesiąca do szkoły, a ja nie znam przyczyny. Grozi mu nie klasyfikacja i zagrożenie z niektórych przedmiotów. Jest koniec półrocza. Dzwoniłem do twojej matki ale nie odbierała telefonów zresztą jak zawsze. Na wywiadówce nie pokazała się ani razu. Jeżeli to się nie zmieni będę zmuszony wysłać delegację do twojego domu.<br />
-Nie, nie! - wykrzyknęłam. Tak moja mama to alkoholiczka, ale nikt o tym nie wiedział. Gdyby wiedzieli już dawno bylibyśmy w sierocińcu. - Ja pogadam z bratem. Wyjaśnię tą całą sytuację, może Pan być pewien i się nie martwić. Nie zawiodę.<br />
-Mam nadzieję Alex. Jesteś dobra dziewczyna, masz bardzo dobre oceny w porownaniu do przeciętnych uczniów. Nie rozczaruj mnie. - Zakończył, a ja pokiwałam głową. - Dobrze, nie masz już co wracać na lekcje, i tak cię trochę zestresowałem. Możesz wrócić już do domu.<br />
-Dziękuję panie dyrektorze. Do widzenia.<br />
-Do widzenia Alex. - odpowiedział.<br />
Wyszłam z gabinetu trochę zamyślona. Nie miałam pojęcia że mój brat tak sobie odpuszcza. John już nie chodzi do szkoły, ale myślałam zawsze, że daje dobry przykład nam obojgu. Cóż, Michael chyba jednak poszedł inną drogą. Gdy weszłam do domu, rzuciłam plecak w przedpokoju i poszłam zobaczyc czy mama śpi w swoim pokoju. Spała, a koło niej było kilka butelek po piwie i jedna po wódce. <Jak zawsze> pomyślałam, a z mojego gardła wydobył się głośny dźwięk:<br />
-MICHAEL! MICHAEL ZEJDŹ SZYBKO NA DÓŁ!!!!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/216587917/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data.whicdn.com/images/216587917/large.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
_______________________________<br />
O ja najgorszy jest początek. Tak już po 1 rozdziale miałam chwile zwątpienia, ale nie poddaję się. Rozdziały będą krótkie. Na pewno ten jest krótki bo mega ciężko mi się go pisalo, ale już jestem w połowie drugiego i chyba jest lepiej. Nie chce zdradzać Wam wszystkiego od razu.<br />
Dziękuję za komentarze pod prologiem.<br />
2 rozdział pojawi się, gdy tu znajdzie się 5 komentarzy!<br />
Dziękuję Wam bardzo <3<br />
Do zobaczenia :*victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-10806259521080297722016-01-02T13:24:00.001-08:002016-01-02T13:24:04.932-08:00Opowiadanie Confident//PROLOG<div style="text-align: center;">
Cześć!</div>
<div style="text-align: center;">
A więc tak, wróciłam na bloga! Przychodzę z nowym opowiadaniem. Nie wiem co tu Wam napisać bo w zasadzie dawno mnie tu nie było i chciałabym to naprawić...</div>
<div style="text-align: center;">
Zagłosujcie w sądzie co do wyglądu bloga ;) Będzie mi miło.</div>
<div style="text-align: center;">
Czytasz? ----> Komentujesz! Rozdział 1 pojawi się jak będzie 4 komentarze :)</div>
_________________________________________________________________<br />
Każdy ma w rodzinie jakiś problem. Tak jest, było i będzie. Ja też należę do tej społeczności, której nie jest łatwo w życiu. Mam na imię Alex. Mam 17 lat. Mam dwóch braci Michaela i Johna. Kocham ich nad życie, są ode mnie starsi i to oni wskazywali mi drogę przez całe moje dzieciństwo. Dzięki nim oprócz tego, że wiem co w życiu jest dobre, a co złe wiem też, jak naprawiać samochody bądź nie mam problemów z naprawianiem kranów. Umiem zrobić praktycznie wszystko co leży w zakresie robót typowych dla panów. Jak trzeba coś zespawać to też dam radę. Niestety, w kwestii gotowania jesteem typową amebą. Ale co się dziwić. Mam matkę alkoholiczkę. Tata zmarł jak miałam 2 lata. Jestem pół sierotą, ale od 15 lat czuję się jakbym była sierotą, bo to właśnie wtedy mama zaczęła pić, po śmierci taty. Nie mam znajomych. Nie mam kasy na nic. Ale to chyba logiczne skoro moja mama wydaje wszystko na alkohol. Moi bracia teraz zarabiają, alee w przeszłości mieli kilka występków więc zarówno oni jak i ja- podobno ze względów bezpieczeństwa jesteśmy cały czas pod opieką kuratora. Ja nigdy nie miałam problemów z prawem. Jestem dość zadziorna. Po trupach do celu. To moje motto. Nigdy nie liczę na innych zawsze za siebie. Wiem, że moja mama mnie niee wychowała, ale zarówno za nią jak i za moich kochanych braci oddałabym życie. Jestem bardzo pewna siebie. Bardzo. I nie, nie daję sobą pomiatać, lecz czasem to boli, kiedy jestes wytykany palcami. Lecz czasem jest taki dzień, kiedy przyjdę do domu po szkole, usiądę na łóżku i płaczę.<br />
<div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/188103304/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data.whicdn.com/images/188103304/large.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<br /></div>
victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-42689177227876779842013-02-09T16:57:00.001-08:002013-02-09T16:57:52.438-08:00Rozdział 16*oczami Scarlett*<br />
- Dziękuję Justin. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy... -staliśmy już na drugi dzień w holu. Za 5 minut tata miał iść do pracy. Byłam z niego dumna. Wiedziałam, że teraz to już na pewno zostanę z nim...<br />
- Nie ma sprawy. Wie Pan, że dla mnie Pana córka jest najważniejsza... Chcę być blisko niej. A tylko w taki sposób mogę to jej zapewnić. Oczywiście robię to też dla Pana.<br />
- Dziękuję Justin. Jeszcze raz dziękuję.<br />
W tej chwili wszedł na hol Scooter.<br />
- Witam Was. Cześć Justin.<br />
- Dzień dobry.<br />
- Um... Pan Rayan Smith? - zwrócił się do taty.<br />
- Tak to ja.<br />
- Zapraszam do środka. Powiem Panu co ma Pan robić.<br />
- Powodzenia - szepnęłam i uśmiechnęłam się do taty.<br />
- No... to... mamy troszkę czasu dla siebie -powiedział wolno justin poodchodząc do mnie coraz bliżej.<br />
- No mamy, mamy.... - powiedziałam i dalam mu lekkiego całusa w usta. - To co? idziemy na gofry?<br />
- O niczym nie marzyłem tak dawno jak o gofrach! Mniam! - wybuchneliśmy śmiechem. Wziął mnie za rękę i ruszylismy do drzwi wyjsciowych.<br />
Po srodze rozmawialiśmy co zrobić z Jamesem. Jutro mamy spotkanie. NIe będą to bujki, ani nic takiego. Po prostu w prosty sposób pokażemy, że nie jestem do wzięcia. A swoją drogą gofry były pyszne!<br />
<br />
<następnego dnia, spotkanie z Jamesem><br />
Justin podwiózł mnie do restauracji, w której miałam się spotkać z Jamesem.<br />
- Gotowy? Za 10 minut wchodzisz. Trzymaj się słodki. - powiedziałam i włożyłam moje okulary przeciwsłoneczne. Żwawym krokiem podązyłam do lokalu. Byłam ubrana w zwiewną, letnią sukienkę. Oczywiście buty na koturnie, kapelusz na głowę i torebka.Weszłam do środka. Na początku myślałam, że Jamesa jeszcze nie ma. Ale po chwili odwrócił się do mnie atrakcyjny chłopak. Wcale nie ubrany już w sweterek i w te obciachowe skarpetki. Pomachał mi na powitanie. Taa.. To musiał być on. Podeszłam i usiadłam na przeciwko.<br />
- Cześć Scarlett. - przywitał się.<br />
- Cześć James... Nie poznałam Cię.<br />
- Wiesz, na co dzień nie noszę tych obciachowych ubrań które szykuje mi mama.<br />
- Co? Mama szykuje Ci ubrania? - zaśmiałam się.<br />
- Noo... - on też nie szczędził uśmiechu. Szczerze to on był mega przystojny, jednak dla mnie nie był Justinem. To oczywiste jest. - Tak więc Scarlett... Nie chcę żebyś sobie pomyślała, że jestem jakiś opętany i chcę, żebyś była moją dziewczyną bo tak nie jest. Mam śliczną dziewczynę, której nic nie brakuje. Kocham ją ponad wszystko i nie chcę tej szansy zmarnować przez moją matkę. Nic do Ciebie nie mam, ale nawet jeśli Ty masz coś do mnie, chciałbym, abysmy zostali przyjaciółmi.<br />
- Czekaj... Czyli to Twoja matka na siłę....?<br />
Skinął tylko głową.<br />
- Moja matka ma to samo. chyba się zmówiły. Ja też mam chłopaka i nie chcę być z kimś innym. Przepraszam Cię, że oceniłam Cię po wyglądzie, ale teraz wydajesz mi się wrażliwy, wierny i opiekuńczy. - spojrzałam na zegarek.-A tak właściwie to poznasz mojego chłopaka za równą minutę.<br />
W tej chwili drzwi do lokalu otworzyły się i wszedł przez nie Justin. Od razu do nas podszedł.<br />
- Cześć mała. - powiedział i mnie pocałował w usta. Z niechęcia oderwałam się od niego.<br />
- Just, już nie musisz. Wszystko wyjaśnione. Poznajcie się. James- Justin. Justin- James.<br />
- Cześć stary - powiedział Juju. - Ale jak to wyjaśnione?<br />
- To nasze matki uknuły spisek a tak na prawdę to ja mam dziewczynę, a Scarlett ma chłopaka i chyba zostaniemy przyjaciółmi.<br />
Justin popatrzył się na nas zszokowany. Po chwili powiedział.<br />
- Stary! To chodź na oranżadę! Piwa nie proponuję, bo prowadzę!<br />
wszyscy jak na rozkaz wyszlismy z eleganckiej restauracji i poszliśmy do nadzwyczajnej budki. Wypilismy oranżady i zaczęliśmy się sprzymieżać z dotychczasowym wrogiem.<br />
<br />
<miesiąc później - rozprawa sądowa><br />
Obudziłam się wczesnym rankiem. To był ten dzień. Wstałam z łóżka, poszłam się odświeżyć i zjadłam śniadanie. Po śniadaniu ubrałam się w moją ulubioną czarną sukienkę. Założyłam też do tego malinowy żakiet i malinowe buty na obcasie. Zeszłam na dół.<br />
- Dzisiaj rozprawa. - powiedziała mama. - Wiesz, że będzie James?<br />
- I co w związku z tym? Wiesz, że będzie Justin?<br />
W mamie aż się zagotowało. Zaczęła na mnie wrzeszczeć kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam go i przyłożyłam do ucha.<br />
- Scarl, jestem z twoim tatą i Kennym przed Twoim domem. Czekamy. - to Justin. Rozłączyłam się i włożyłam mojego iPhona to torebki.<br />
- Yyy... taa. To ja lece. Do zobaczenia. - Bez zważania na krzyki mamy wyszłam z domu, trzaskając drzwiami i ruszyłam do samochodu. Usiadłam z tyłu koło Justina.<br />
- Cześć wszystkim - powiedziałam i dałam buziaka Juju.<br />
- Hej Scarl. - odpowiedzieli.<br />
- Scarlett, jak samopoczucie? - spytał tata.<br />
- Jakoś się trzymam. Wierzę, że będzie dobrze, bo mam was.<br />
Cały ten czas siedzielismy w ciszy. Nie wiem czy po prostu mi nie uwierzyli czy inaczej. Kiedy dojechaliśmy do sądu zostało 30 minut do rozpoczęcia rozprawy. Poszliśmy więc pod salę w której miała się toczyć rozprawa. Siedział już tam James. Przywitaliśmy się z nim i w celu złagodnienia napięcia zaczęlismy rozmawiać o byle czym. Pięć minut przed rozprawą pojawiła się mama. Spojrzała tylko na tatę, a tata na nią, lecz żadne z nich nic nie powiedziało. Nagle wyszła pewna pani na korytarz i wezwała nas na salę. Złapałam Justina mocno za rękę i weszliśmy na salę.<br />
Po dwóch godzinach rozprawa zakończyła się. Wyszłam z sali uśmiechnięta od ucha do ucha! Tak! wygralismy!<br />
- Tato tak się cieszę! - krzyknęłam i rzuciłam się tacie na szyję.<br />
- Ja też się cieszę! Było trudno, ale dzięki Jamesowi wygraliśmy!<br />
W tej chwili z sali wyszedł James.<br />
- James? Skąd ty wiedziałes takie brutalne szczegóły o mojej mamie?<br />
- Scarl, może nie wiedziałas, ale twoja mama często u nas bywała. Wiele razy opowiadała to mojej, ale obie myślały, że ja tego nie słyszę. Dzisiaj się obie przekonały. - odparł.<br />
- Dziękuję ci. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.<br />
- No dobra a teraz jedziemy wszyscy na lody! - powiedział Justin łapiąc mnie za rękę i w tym samym momencie odciągając od Jamesa. Wszyscy wyszliśmy na świeże powietrze.<br />
- Justin, ty zazdrośniku... - powiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam.<br />
- Ja?<br />
-No przecież wiem, że zrobiłes to specjalnie.<br />
- No ale co? - na jego twarzy tez pojawił się delikatny uśmiech. W odpowiedzi tylko pocałowałam go mocno w usta, a on od razu odwzajemnił pocałunek.<br />
- Hej wy! Wsiadacie do samochodu, czy mamy jechać na lody bez was?<br />
- No ale to przecież Justim miał kupować, bez niego nie pojedziecie! - odpowiedziałam.<br />
- I właśnie o to chodzi. - powiedział Kenny i wepchnął nas do samochodu. Wszyscy udalismy się do ulubionej kawiarenki mojego taty i tam spędziliśmy cały wieczór.<br />
<br />
<tydzień później><br />
Leżałam sobie na moim łóżku w moim nowym pokoju. Tata kupił dom, niedaleko Justina także byliśmy praktycznie cały czas w kontakcie. Czytałam sobie moją jedną z ulubionych książek. Wtem usłyszałam ciche walenie do szyby. wyszłam szybko na balkon i spojrzałam w dół. Stał tam Justin z koszykiem piknikowym.<br />
- Witam panno Smith. Przybywam w pokojowych zamiarach. - powiedział.<br />
- Zapraszam pana Biebera do siebie. - odpowiedziałam i odebrałam od niego koszyk, po czym sam szybko wspiął się do mojego pokoju. Przywitał mnie buziakiem, słodkim i soczystym.<br />
- Przyniosłem dla pani ulubione nasze przysmaki. Pizza, pomarańcze, truskawki, soczek brzoskwiniowy, lody waniliowe a na deser dwa bilety do Australii. Jedziemy pozwiedzać kangury.<br />
- Haha Justin ty jak zwykle masz dobry humor!<br />
- Scarlett, ale ja mówię poważnie. Jest już po rozprawie, mieszkamy kolo siebie, połowa trasy koncertowej za mną... czas chyba odpocząć. Za tydzień mamy lot. A bilety są tu. - powiedział i podał mi niebieską kopertę. Otworzyłam i nie mogłam uwierzyć moim oczom.<br />
-Matko Justin! Ty mówiłeś naprawdę!<br />
- Jak najbardziej kochanie. - powiedział i zaczął mnie całować po szyi.<br />
- Justin... Ale tata...<br />
- Nie przejmuj się. nie zauważyłaś, że ostatnio strasznie często widujemy go z moją mamą? Dadzą sobie radę...<br />
- No tak... W sumie fakt. No to za tydzień mamy podróż swojego życia! coś jak podróż poslubna - powiedziałam i zaśmiałam się.<br />
- Poślubna może nie, ale po narzeczeńska czemu nie.<br />
- Justin, co masz na myśli?<br />
- To. - powiedział uklęknął przede mną i wyjął granatowe pudełeczko. - Scarlett... wyjdziesz za mnie?<br />
Byłam w szoku. Zaczęłam płakać.<br />
- Tak Justin! Tak! - powiedziałam i padliśmy sobie w ramiona.<br />
<br />
_____________________<br />
THE END!<br />
Przepraszam, że aż tak długo nie pisałam, ale szczerze mówiąc mam strasznie dużo nauki. Po za tym, ten rozdział jest ostatni, więc straaaasznie trudny! No i już myślę nad nowym opowiadaniem także tego ;p<br />
Przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że będziecie chcieli czytać kolejne :)<br />
Do zobaczenia!<br />
@izka__<br />
<br />victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-75763263354057969342012-12-30T03:35:00.004-08:002012-12-30T08:11:06.727-08:00Liebster Award<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOUIZ6wOsuzFQtEPKDg7RA2DRECvaVK62AVrpi88GWFfZe9uOse1jHqtTvYrxuKMlLb9xGYcf85qSgfVlAOxH3ZjQABR4hh5RI15vU9knPqHQU4nSiZdR3NtomTJjuwwfyjCCH6FdukdM/s1600/liebster2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="198" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOUIZ6wOsuzFQtEPKDg7RA2DRECvaVK62AVrpi88GWFfZe9uOse1jHqtTvYrxuKMlLb9xGYcf85qSgfVlAOxH3ZjQABR4hh5RI15vU9knPqHQU4nSiZdR3NtomTJjuwwfyjCCH6FdukdM/s200/liebster2.png" width="200" /></a></div>
Właśnie zostałam nominowana do Liebster Award! Wooo ho! :) Bardzo, ale to bardzo się cieszę i z całego serducha dziękuję Wiktorii, <a href="http://your-perfect-to-me-opowiastki.blogspot.com/">z tego bloga</a> ! ♥ <br />
A oto pytania na które muszę odpowiedzieć :<br />
<br />
<u><b>1.Jak masz na imię?</b></u><br />
<i>Mam na imię Wiktoria.</i><br />
<u><b>2.Ile masz lat?</b></u><br />
<i>Mam 14 lat.</i><br />
<u><b>3.Ulubiony kolor?</b></u><br />
<i>Obecnie mam dużo ulubionych kolorów, jednak myślę, że z pośród nich najbardziej wielbię niebieski, zielony i fioletowy!</i><br />
<u><b>4. Należysz do jakiegoś fandomu?</b></u><br />
<i>Należę do Beliebers, Directioners, Swifties oraz jestem Potterhead. </i><br />
<u><b>5.Co dostałaś pod choinkę?</b></u><br />
<i>Uhuhu :) Dostałam tradycyjnie czekoladowego Mikołaja ;) A oprócz tego zegarek ścienny, zapachowe mydełko, zegarek na rękę, 2 książki, perfumy, ręcznie robionego aniołka i 'Igrzyska Śmierci' na DVD ;)</i><br />
<u><b>6.Do której klasy chodzisz?</b></u><br />
<i>Chodzę do 2 gimnazjum.</i><br />
<u><b>7.Ile masz wzrostu?</b></u><br />
<i>Około 168.</i><br />
<u><b>8.Masz rodzeństwo?</b></u><br />
<i>Niestety nie :(</i><br />
<u><b>9.Ulubiona piosenka?</b></u><br />
<i>Hmm.. Z tym będzie problem, ponieważ mam dużo ulubionych piosenek. Myślę, że do tych co mi sprawiają radość należą na pewno:</i><br />
<i> - Little Mix: 'DNA' ; 'Wings'</i><br />
<i>- Justin Bieber: 'As long as you love me'</i><br />
<i>- Taylor Swift: 'I knew you were trouble'</i><br />
<i>- One Direction: 'Kiss you'</i><br />
<i>- The Veronicas: 'Untouched'</i><br />
<i>- David Guetta i Usher: 'Witout you'</i><br />
<i>- Nicki Minaj: 'Starships'</i><br />
<i>- Miranda Cosgrove: 'About you now'</i><br />
<i>- McFly: 'Love is easy'</i><br />
<i>- Mrozu: '1000 metrów nad ziemia'</i><br />
<i>- The Wanted: 'I found you'</i><br />
<i>- J. Lo 'Dance again'</i><br />
<i>- Flo Rida 'Whistle'</i><br />
<i>- Natasha Bedingfield 'Pocketful of sunshine'</i><br />
<i>- Britney Spears: 'I wanna go'</i><br />
<i>- Kesha: 'Blow' i 'Die young'</i><br />
<i>- Jay-Z i Alicia Keys "New York' (tak, wiem to nie jest oryginalny tytuł)</i><br />
<i>Tak więc dużo tego i jest ich o wiele wiele więcej ;)</i><br />
<u><b>10.Jaki masz kolor włosów ?</b></u><br />
<i>Myślę, że jest to brązowy ;)</i><br />
<u><b>11.Ulubiony zespół?</b></u><br />
<i>One Direction, Little Mix, The Veronicas.. </i><br />
<br />
Teraz blogi, które ja nominuję do tego wyróżnienia:<br />
1. http://back-into-my-arms.blogspot.com/<br />
2. http://born-to-be-some-body.blog.onet.pl/<br />
3. http://thinkin-about-you-justin.blog.onet.pl/<br />
4. http://jestemalice.blogspot.com/<br />
5. http://never-let-you-goo1.blogspot.com/<br />
6. http://polishselenators.blogspot.com/<br />
7. http://spixworth.blogspot.com/<br />
8. http://bucherwelt.blogspot.com/<br />
9. http://mary-katefashion.blogspot.com/<br />
10. http://maryannfashionn.blogspot.com/<br />
11. http://lonelyladyrauhl2.blogspot.com/<br />
<br />
Posiadacze tych blogów wymienionych wyżej mają odpowiedzieć na pytania:<br />
<b>1. Jak masz na imię? </b><br />
<b>2. Ile masz lat?</b><br />
<b>3. Jaki jest Twój ulubiony film?</b><br />
<b>4. Od jak dawna blogujesz?</b><br />
<b>5. Jaki masz model telefonu?</b><br />
<b>6. Kto jest twoim idolem/idolką?</b><br />
<b>7. Należysz do jakiegoś fandomu?</b><br />
<b>8. Co według Ciebie jest najważniejszą rzeczą potrzebną do spełnienia siebie jako dobrego człowieka?</b><br />
<b>9. Masz ulubioną książkę?</b><br />
<b>10. Jaki jest Twój ulubiony cytat?</b><br />
<b>11. Czym się kierujesz w życiu?</b><br />
<br />
To chyba na tyle :) Kolejny rozdział pojawi się wkrótce!<br />
xoxo ♥ victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-5926833274993346112012-11-03T14:19:00.000-07:002012-11-03T14:19:51.242-07:00Rozdział 15Wstałam wyspana i wypoczęta. Spojrzałam na zegarek. 7.30. wstałam wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam na dół. Nikogo nie było w domu. Dobrze się składa nie zamierzałam z nikim gadać. Ani z mamą, ani z Lucasem. Zjadłam śniadanie i miałam iść na górę jak zadzwonił mi telefon.<br />
- Halo?<br />
- Cześć Scarlett<br />
- Tata! <br />
- No część... Jak tam kochanie? Jak się trzymasz z mamą? <br />
- Jakoś... Dzisiaj idę na cały dzień do parku.. Nie zamierzam siedzieć w domu.<br />
- Scarl, dobrze, że się nie załamałaś. Idź, rozerwiesz się. <br />
- Tato?<br />
- Tak słońce? <br />
- A może przyszedłbyś do mnie? Dzisiaj koło 9? Zjemy razem śniadanie... <br />
- Dobry pomysł. Zresztą i tak nie mam nic do roboty. <br />
- Ale w sensie...?<br />
- Powiem ci na miejscu. Do zobaczenia za godzinę!<br />
I się rozłączył. Nie rozumiałam tego zdania... Może dlatego, że nie spałam za dobrze, a może dlatego, że większości nie kumam, ale wydaje mi się, że to coś niedobrego... Poszłam na górę wzięłam torebkę i zapakowałam w nia najważniejsze rzeczy. Telefon, klucze, portfel, koc, książkę, słuchawki, gazetę i okulary przeciwsłoneczne. No i oczywiście sweterek, w razie czego, chociaż zapowiadała się ładna pogoda. Wyszłam z domu i powlekłam się chodnikiem do parku. Pod moim ulubionym drzewkiem rozłożyłam koc, wyciągnęłam książkę i zaczęłam czytać.<br />
*Oczami Justina*<br />
Punktualnie o 8.00 byłem w parku. Usiadłem na jednej z ławek i założyłem okulary przeciwsłoneczne, aby mnie nikt nie rozpoznał. Wiedziałem, że Scarlett lubi tu przychodzić i wiedziałem, że ma ulubione drzewko, ale nie wiedziałem które. Czekałem. Obserwowałem każdego, kto przechadzał się w parku. Nagle ujrzałem ją. moje serce zaczęło bić 1000 razy szybciej. Ale czy to na pewno ona? Nie byłem pewny. Zacząłem obserwować tą dziewczynę. Wyjęła koc, usiadła... Wyjęła książkę... 'Zabić drozda'. Chwila... To ona! ciągle mi mówiła, że kocha tą książkę. Wstałem z ławki i wolnym krokiem ruszyłem w jej stronę. Stanąłem przy kocu. Nie poruszyła się. Chrząknąłem.<br />
- Przepraszam, nie wie Pani gdzie jest najbliższa lodziarnia? Chciałem kupić mojej dziewczynie ulubione waniliowe lody... <br />
*Oczami Scarlett*<br />
Matko jedyna... Co mnie obchodzi, że jakiś tam chłopak chce kupić lody swojej dziewczynie... Waniliowe do tego. Stanęły mi łzy w oczach. Przypomniał mi się Justin. I nagle jakbym usłyszała jego głos, taki oryginalny... Otrząsnęłam się i odwróciłam głowę. W tym czasie tajemniczy chłopak zdjął swoje okulary.<br />
- Juuuuuuuuuuuuuustiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiin!!!!!!!!!!!!<br />
Nie wierzyłam własnym oczom! Mój Justin! Rzuciłam mu się na szyję. Z wrażenia zapomniałam, że nie jestem tu sama, ale nie przejmowałam się tym. Tuliłam go do siebie jak długo się dało a on odwzajemniał moje uczucie.<br />
- Mała jak ja cię dawno nie widziałem!<br />
- Justin ale co ty tutaj robisz?<br />
- Mówiłem ci, że Paryż to już zakończony rozdział. Wróciłem do USA i chciałem się z tobą spotkać.<br />
Mam dla ciebie prezent. - wyjął z kieszeni pudełeczko, bardzo ładnie zapakowane. Otworzyłam i <span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875);">zaparło mi dech w piersiach. Była tam piękna srebrna bransoletka. Wziął ją i od razu zapiął mi ją na </span><span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969);">dłoni. </span><br />
- Just jest piękna, ale ja dla ciebie nie mam żadnego prezentu.<br />
- Wiem, że nie masz. Nie chcę. Zresztą nie miałaś pojęcia, że przyjadę. - przestał mówić i mocno <span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875);">mnie pocałował. Nie mogłam się mu oprzeć. Jego ciepłe, malinowe usta... Wreszcie sobie coś </span><span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969);">uświadomiłam. Oderwałam się od Justina i spojrzałam na zegarek. 8.50. Spojrzał się na mnie </span><span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969);">pytająco. </span><br />
-Justin chciałbyś poznać mojego tatę? - powiedziałam i wyrwałam się z jego objęć aby popatrzeć się <span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875);">na jego zaskoczony wyraz twarzy. </span><br />
- Scarlett! - usłyszałam zza pleców.<br />
- Już nie masz wyjścia - powiedziałam cicho i pięknie się uśmiechnęłam do Justina. Ten tylko <span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875);">odwzajemnił mój uśmiech.</span><br />
-Tata!<br />-Dzień dobry panu.<br />-Ym.. tato to jest mój bliski kolega...<br />
-Czyli chłopak? - Przerwał mi w pół zdania.<br />-Tak. Tak tato, to jest mój chłopak.<br />-Witaj chłopcze. Rayan Smith. A ty to pewnie Justin. Justin Bieber o ile się nie mylę. Moja córka ciebie wychwala chłopcze..<br />-Tato.... - powiedziałam z zaciśniętymi zębami i dałam tacie sójkę w bok.<br />-Tak to ja... Ale, że Scarlett mnie tak wychwala to nie wiedziałem - uśmiechnął się spoglądając na mnie i objął mnie ramieniem.<br />-Dzieciaki jesteście głodni? Niedaleko znam dobrą knajpkę, w której serwują pyszne śniadania. Na mój koszt.<br />- No dobrze. - powiedziałam. Szybko spakowaliśmy to co wzięłam i ruszyliśmy w drogę. Uwielbiałam takie spacery, na których można było wypocząć i zrelaksować się przy akompaniamencie ptaków i szumu wiatru. Wreszcie doszliśmy do knajpy. Nazywała się 'Everyday good food'. Dobry tytuł. Zajęliśmy stolik na dworze. Przyszedł kelner, zamówiliśmy to co mieliśmy zamówić i zaczęliśmy rozmawiać.<br />
-Tato opowiadaj co u ciebie.<br />-U mnie dobrze. Ale widzę, że u was bardzo dobrze - powiedział i posłał nam szeroki uśmiech.<br />*Oczami taty Scarlett*<br />-Jasne, że dobrze. Justin koncertuje i właśnie wrócił z Paryża. Kupił mi przepiękny prezent... - mój tok myślenia urwał się w połowie wypowiedzi córki. Cieszyłem się z jej szczęścia. Ale za<br />
razem byłem smutny, że to szczęście ma tak krótko trwać. Nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Wiem, że prawda i tak wyjdzie nie długo na jaw, chociaż to jeszcze nie jest przesądzone. Nie chcę jej psuć tego szczęścia, które przeżywa z tym chłopakiem. To dobry dzieciak idealny dla mojej córki. Jeśli go kocha ja nie widzę w tym związku przeciwności. Wiem jednak że mojej żonie się to nie spodoba.<br />-Panie Smith?<br />
-Yyyy... Tak Justin? Przepraszam was...<br />-Tato źle się czujesz?<br />- Nie, nie ja tylko... Mam wam coś do powiedzenia... Chodzi o to, że...<br />-O właśnie przyszły moje naleśniki! - powiedziała Scarlett. Odebraliśmy swój posiłek i wróciliśmy do rozmowy.<br />- No więc chodzi o to, że straciłem pracę. Obawiam się, że przy rozprawie będzie to na korzyść matki. Wiem, że ty Scarl nie chcesz z nią zostać, a Justin by się jej nie spodobał, nie ze względu na to kim jest ale ze względu na wygląd. Jak patrzę na was, nie wyobrażam sobie, gdy nie jesteście razem.<br />*Oczami Scarlett*<br />Byłam w szoku.<br />- ... nie jesteście razem.<br />- Ja też mam wam coś do powiedzenia. - powiedziałam te słowa z ogromną gulą w gardle. - mamie Just na pewno by się nie spodobał... - opowiedziałam im całą historię z James'em.<br />- Kochanie dlaczego mi nie powiedziałaś o tym wcześniej? - odezwał się Justin.<br />- Przepraszam, to zdarzyło się dopiero wczoraj ja o tym zapomniałam...<br />
-Dobra. Nie ważne. Trzeba coś z tym zrobić- powiedział. - Panie Smith niech się pan nie martwi. Porozmawiam z moim menagerem. Myślę, że znalazłaby się dla pana praca. Mam też dobrego adwokata po całej sprawie kiedy chcieli mnie wrobić w dziecko. Na mój koszt.<br />- Ale Justin tak nie można... - odezwał się Rayan.<br />- Proszę pana, Scarlett jest dla mnie również ważna jak dla pana. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Niech pan mi pozwoli coś dla niej zrobić.<br />-Dziękuję Justin. Kiedy już zarobię oddam ci wszystko.<br />- Niech będzie, że odda mi pan połowę tej sumy. Tak więc dzisiaj zadzwonię do nich, a potem wszystko panu przekażę. Chwileczkę... - powiedział i spojrzał na zegarek, a potem wyjął swój telefon. - Jest już po 9 Scooter już zaczął pracę zadzwonię do niego teraz. - wykręcił numer i przyłożył telefon do ucha.<br />-Scooter?<br />- Cześć Justin.<br />- Mam pewną propozycję. Szukałeś niedawno asystenta czyż nie?<br />- Tak... Masz coś na myśli?<br />-Chyba znalazłem kogoś odpowiedniego - powiedział Justin i posłał nam szczery uśmiech.<br />_______________________________________________________<br />Witam kochani po długiej przerwie!<br />Od razu należą się Wam przeprosiny! PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM. Wiem, że nie byłam tu aż od sierpnia, ale jak przyjechałam z Poznania to miałam na głowie tylko szkołę. Dużo osób do mnie pisało z pytaniem czy skończyłam pisać, czy wrócę... Było to miłe i za to Wam dziękuję :) Dziękuję tez za te 25 (!) komentarzy :)<br />Na powitanie krótki, ale chyba tematyczny rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, i że będziecie tu nadal wpadać :)<br />Miłego czytania, Scarlett :Dvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-87387163959506836152012-08-09T06:46:00.001-07:002012-08-09T06:46:13.168-07:00Rozdział 14Chciałabym, abyście po przeczytaniu rozdziału przeczytali moją opinię pod kreską :) Miłego czytania! :D<br />____________________________________________________________<br />Nienawidziłam go za to. Za to co zrobił. Egoista! Nigdy nie pomyślałabym, że mi to zrobi. A jednak. Sąd dokładnego wyroku jeszcze nie wydał. Za miesiąc kolejna rozprawa. Przez ten miesiąc mieszkam u matki. Cholerny Lucas! Nie sądziłam, że nie znam swojego brata. On za 3 tygodnie ma osiemnastkę i będzie sobie mieszkał gdzie chce, a ja? No tak, po co mam mieszkać z ojcem. Nie będę się odzywać do mojego 'brata'. Od razu po rozprawie wbiegłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Napisałam sms do Justina : <i>'Super, jestem miesiąc uziemiona u matki. W sierpniu będzie kolejna rozprawa. Życz mi powodzenia. Kocham Cię. ♥'</i>. Po chwili dostałam odpowiedź. <i>"Kochanie, nie martw się już niedługo. Zobaczysz! Też Cię kocham :**"</i>. Nie zrozumiałam tego co napisał. Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę. <br />
<br />
Tydzień później<br />
Nadal nie odzywam się do Lucasa. Tkwię w tym cholernym pokoju. Cały czas gadam z Justinem i z Alyssą. Al dzisiaj wraca. Przynajmniej tyle. Już się nie mogę doczekać! Ale po tym co zrobiłam, wątpię żeby mama wpuściła ją do domu. W sumie, mama wymyśliła jakieś spotkanie u jej przyjaciółki. Musze na to iśc. Jakbym w domu nie mogła zostać. No tak.... Zostanę w domu to ucieknę. Jestem tutaj więziona, a do rozprawy nic nie mogę zrobić. Ma syna w moim wieku. Ble, ble, ble. Nie chcę tam iść. Ale nie mam wyboru. Mieliśmy być u niech na 19. Tak jak przewidywałam, byłyśmy tam wcześniej. Mama zadzwoniła do drzwi. Otworzył nam jakiś starszy mężczyzna. <br />
- Ooo! To pewnie pani Smith! Zapraszam do salonu! Córka już tam czeka. - weszliśmy do salonu w którym czekała jakaś facetka i chłopak. Przystojny był. Miał w sobie to coś. Ale z Justinem się nie równał. Po za tym był w swetrze w serek, na którym miał motylki. Zamurowało mnie całkowicie.<br />
- Scarlett? - czyjś głos wyrwał mnie z zamyślenia.<br />
- Tak?<br />
- Odpowiedz na pytanie.<br />
- Yyy... Tak dziękuję. - odpowiedziałam z nadzieją. może to była prawidłowa odpowiedź na pytanie. Jestem nienormalna.<br />
- Słucham? Scarlett dobrze się czujesz?<br />
- Nie za bardzo... Ja... Ja wyjdę na zewnątrz. Przepraszam. <br />
- Ja z nią wyjdę. - powiedział ten chłopak i wyszedł za mną. Gdy byliśmy na dworze zapytał - To była ściema nie?<br />
- Błyskotliwy jesteś.<br />
- Hahah, dzięki.<br />
- Wybacz to nie był komplement - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Po chwili odwróciłam głowę i wróciłam do podstawowej miny. <br />
- Jestem James. <br />
- Scarlett. <br />
- Miło mi cię poznać.<br />
- Taak mi ciebie też. - spojrzałam się na niego. - Ładny sweterek.<br />
- Przestań. Moja matka kazała mi go założyć. Nienawidzę go. Twoja mama też jest taka... hmm... upierdliwa?<br />
- Nawet nie wiesz jak bardzo. <br />
- Słyszałem co się stało... O tej całej sprawie. <br />
- Nie chcę o tym gadać. - powiedziałam wkurzona. Wstałam i weszłam do domu. Dziwnie się czułam w jeansach i koszuli w tak... bogatym domu. Nie dało się tego opisać. Przez cały ten pobyt siedziałam tam jak na szpilkach. Zadawano mi mnóstwo pytań, na które odpowiadała mama zanim zdążyłam coś powiedzieć. Super, teraz uznają mnie za niemowę albo jakąś głupią. Siedziałam na kanapie, zajmując się sobą. Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać z Alyssą. Oczywiście dyskretnie. Poczułam czyjś wzrok na sobie. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak James się na mnie patrzy. Uniosłam brew, jakbym chciała się go zapytać 'Jakiś problem?" On tylko się do mnie uśmiechnął. Nie odwzajemniłam tego. Wróciłam do swoich spraw, jednak czułam że co chwilę na mnie zerka. Wytrzymałam te katusze. Nareszcie miałyśmy się zbierać. Pożegnałam się z panią Lloyd. Do Jamesa nie zamierzałam podchodzić. <br />
- Scarlett? - zaczął.<br />
- Co?<br />
- Mówi się słucham! - poprawiła mnie mama.<br />
- Do zobaczenia - wyszczerzył się w uśmiechu. Ja mu posłałam sztuczny uśmiech.<br />
- O niczym tak nie marzę jak spotkać się z gościem w sweterku w motylki. - mruknęłam pod nosem i wyszłam. Gdy byłyśmy w samochodzie mama zaczęła swoje filozofie.<br />
- Nie podobało mi się to jak się tam zachowywałaś.<br />
- Mhmm... - mruknęłam od niechcenia.<br />
- Spotkasz się jeszcze raz z Jamesem i naprawisz wasze stosunki.<br />
- Cooo? Ja nie będę z nim nic naprawiać! I nie mam zamiaru się z nim spotkać!<br />
- Nie krzycz na mnie - powiedziała spokojnie. - Jak wyszliście umówiliśmy was już.<br />
- Jak mogłaś mi coś takiego zrobić?! <br />
- Powiedziałam nie podnoś na mnie głosu! To dla twojego dobra!<br />
- Ty masz gdzieś moje dobro! Nic o mnie nie wiesz. Nie wiesz, że ja go nie lubię. Nie wiesz nic o moich przyjaciołach. Sama sobie pójdziesz na to spotkanie!<br />
- Zamknij się!<br />
- Słucham? - całkowicie mnie zamurowało. - Nie odzywaj się do mnie! Zobaczysz będę mieszkała z ojcem!<br />
- O nie moja damo! Nie będziesz... - nie słuchałam jej dalej. Włożyłam słuchawki w uszy i utonęłam w muzyce. Przez całą drogę się nie odzywałam. Gdy dojechaliśmy do domu swoim zwyczajem pobiegłam szybko do swojego pokoju. Usiadłam na moim ulubionym, obracanym krześle. Nie było to krzesło takie do biurka ale bardziej do wypoczynku. Ale to nie ważne. Spoglądałam się na nasze zdjęcie. Chciałabym być z nim. Teraz. Chciałabym, żeby on mnie przytulił. Nagle zadzwonił do mnie telefon.<br />
- Hej mała. Wiesz co, siedzę i patrzę na nasze zdjęcie i sobie uświadomiłem, że bardzo za tobą tęsknię.<br />
- Justin nie wiem jak się to nazywa, ale zanim zadzwoniłeś też o tobie myślałam. - uśmiechnęłam się sama do siebie.<br />
- Telepatia kochanie, telepatia - zaśmiał się. - Jak ci minął dzień?<br />
- Masakrycznie. Jakieś spotkanie z kimś tam... Ale jutro odreaguję. Idę na cały dzień do parku. Nie będę siedzieć bezczynnie w domu.Wezmę sobie książkę, MP4 i cały dzień sppędzę na trawce, na kocyku w parku. <br />- W twoim ulubionym parku? <br />- No a w jakim ciołku? - zaśmiałam się - wiesz że nigdzie indziej nie chodzę.<br />- A no wiem, wiem. <br />- Justin, idę spać. Zmęczona jestem. Przepraszam, ale...<br />- Idź kochanie, rozumiem Cię. Ten dzień był naprawdę wyczerpujący. Dobranoc. Kocham cię.<br />- Ja ciebie też Justin. Paa.<br />Odłożyłam telefon i poszłam wziąć prysznic. Gdy wróciłam do pokoju zastałam w nim Alyssę.<br />
- Al?! - prawie krzyknęłam. Przytuliłam ją jak najmocniej mogłam. - Wróciłaś!<br />
- No - powiedziała wyszczerzając zęby. <br />
- Ale jak tu weszłaś? Wiesz przecież co się dzieje u mnie w domu. <br />
- Wiesz jaka ja jestem - uśmiechnęła się chytrze - Nie ważne. Cieszę się, że już jestem w domu. <br />
- Ja też się ogromnie cieszę, że wróciłaś. Ale powiedz... Jak to było z Mattem? <br />
- W sumie to... To jak wy pojechaliście ja wyszłam na zakupy. Zostawiłam go w domu samego. Myślałam, że mnie kochał... Tak naprawdę we Francji był już dzień po tym jak my przyjechaliśmy. Znalazł sobie inną. Jak wróciłam obściskiwali się na kanapie w salonie bo jak to powiedzieli to "nie mogli bez siebie wytrzymać". Taka cała historia...<br />
- Al.... - powiedziałam i przytuliłam mocno dziewczynę. - A jak Mike?<br />
- Bardzo przeżył rozstanie z Lisą. Powiedzmy, że ona chciała na początku się tylko zabawić, zapomnieć o byłym. Z czasem się w nim bujnęła, ale wiedziała, że nigdy nie będą mogli być razem ze względu na kilometry, dlatego powiedziała mu to stanowczo. Znowu się załamał...<br />
- Scarlett! Dlaczego ty jeszcze nie śpisz? I z kim ty tam gadasz?!<br />
- Al idź! Szybko! Idzie tu! - wyskoczyła szybko przez okno a ja zgasiłam światło i weszłam do łóżka. Zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Nie wiem kiedy usnęłam. Mama chyba była jeszcze w pokoju.<br />(oczami Justina)<br /> - Justin, idę spać. Zmęczona jestem. Przepraszam, ale...<br />
- Idź kochanie, rozumiem Cię. Ten dzień był naprawdę wyczerpujący. Dobranoc. Kocham cię.<br />
- Ja ciebie też Justin. Paa.<br />Dla mnie ten dzień był naprawdę wyczerpujący. Ostatni wywiad w paryskim radiu, podróż z Francji do USA, zmiana czasu, przywitanie się z dalszą rodziną, przyjaciółmi i jeszcze przez cały dzień niańczenie Jazzy i Jaxo. Nie żebym miał coś przeciwko, ale czasami te dzieciaki doprowadzają mnie do szału. Wiem, że Scarl nic nie wie o moim powrocie. Mama chciała napisać, ale uprzedziłem wszystkich, żeby tego nie robili. Ze względu na sytuację rodzinną Scarlett, to bardzo dobrze się składa, że jutro idzie do tego parku. Już nie mogę doczekać się jej miny. Codziennie słucham naszej piosenki i patrzę na to zdjęcie. Chciałbym już ją mieć tutaj, przy sobie, ale musi to zaczekać do jutra. <br />___________________________________________________________<br />Dobra. Wiem, że krótki. Wiem, że za mało opisane, ale nie umiem jakoś tego pogodzić. Lubię jak wszystko dzieje się po kolei i jest ułożone xd Wiem, że to głupie ale taki mam charakter xD Przepraszam z góry za błędy i ogólnie za rozdział. Chciałabym, żebyście pisali w komentarzach naprawdę co myślicie o rozdziałach :)) Pod rozdziałem 13 był komentarz o tym, że za bardzo słodzę. Zgadzam się. Ale robię teraz wszystko co w mojej mocy, bym nie przesadzała. Dlatego też myślę już nad nowym opowiadaniem i <b>chciałabym, abyście zagłosowali w ankiecie, czy chcecie opowiadanie, czy nie. I czy wgl mi się opłaca pisać xD I napiszcie przy okazji w komentarzu czy nadal chcecie z Justinem, czy z kimś innym albo coś :) </b><br />Następny rozdział będzie za 18 komentarzy :D Dacie radę! :D <br />Dziękuję za komentarze w poprzedniej notce, za wszystkie opinię na temat bloga i za wszystkie wejścia. Dziękuję i obiecuję że się poprawię :D<br />Całusy! :*<br />
@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-644588035579781232012-08-04T13:30:00.000-07:002012-08-04T13:30:00.133-07:00Rozdział 13Lot był wyczerpujący. Kiedy stanęłam na lądzie czułam się dobrze, lecz nie na tyle, by wracać autobusem. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała niemal natychmiast. Całą drogę milczałam, mimo, że kierowca próbował mnie zagadywać. <br />
- Coś marnie panienka wygląda. - stwierdził.<br />
- Niestety.<br />
- Jak ma panienka na imię? <br />
- Scarlett. <br />
- Miło mi panienkę poznać. Jestem Kyle. <br />
- Mi pana też. <br />
- Daj spokój Scarlett, mówmy sobie po imieniu! Co cię gryzie tam od środka? - wiem, co myślicie. Pedofil, zboczeniec albo coś w tym stylu. muszę was zdziwić. Kyle, to porządny facet w podeszłym wieku, który dorabia sobie na taksówce. Znałam go z opowieści innych, lecz nie miałam przyjemności go poznać, aż do dzisiaj.<br />
- Od czego tu by zacząć... Okłamałam własną matkę, wyjechałam do Paryża za zgodą taty, poznałam miłość własnego życia. Ojciec postawił się po latach matce, ściągnęli mnie z wakacji, toczy się sprawa rozwodowa. Nie wiem u kogo zamieszkam z moim bratem. Jeśli u matki nigdy nie spotkam mojego chłopaka, a jeśli u ojca to będzie okey. Tyle że matka ma większe szanse na wygranie procesu. to tak w skrócie. <br />
- Nie za ciekawie Scarlett. Widzę, że jesteś rozbita, ale nie przejmuj się. Wszystko się ułoży. - poszperał w kieszeni i wyjął wizytówkę. - Masz. Gdybyś potrzebowała dobrej rady, albo chociaż taxi to dzwoń. Do usług. - powiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i podziękowałam. Gdy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam z samochodu i dałam przez szybę pieniądze Kaylowi. <br />
- O nie panienko. Nie przyjmę tych pieniędzy. <br />
- Proszę pana...<br />
- Kyle jestem. Nie i koniec. <br />
- To może złotówkę na szczęście. - nie czekając na odpowiedź podałam mu pieniążka. Podziękowałam i pożegnałam się z kierowcą.<br />
Stałam przed swoim domem, kiedy przyszedł mi sms. "<i>Dojechałaś już do domu? Strasznie za tobą tęsknię. Justin"</i>. Odpisałam szybko na sms'a i wolno poszłam w stronę domu. Zanim zdążyłam otworzyć drzwi, zrobiła za mnie moja mama. <br />
- No tak. Wraca córka marnotrawna. Do domu w tej chwili! I nie słyszę żadnych tłumaczeń! Szlaban!<br />
- Już nie długo. <br />
- Co takiego? <br />
- Chcę zamieszkać z tatą. <br />
- Nie. Nie pozwolę na to. Ty i Lucas zostajecie u mnie. Koniec kropka!<br />
- Nie zabronisz nam...<br />
- Owszem zabronię! Nie będziesz mi tu rządziła! - zaczęła dalej nawijać, lecz ja już jej nie słuchałam. Rzuciłam bagaż do mojego pokoju i pobiegłam do Lucasa.<br />
-Lucas! - rzuciłam się mu na szyję.<br />
- Cześć Scarlett. Zobaczysz wydostaniemy się stąd. Nie ma innej możliwości. - powiedział i uściskał mnie mocno.<br />
- Ale jeśli nie?<br />
- Ja mam osiemnastkę za 3 tygodnie więc ze mną nie problem, ale ty masz za rok więc, więc będzie trudno. No ale opowiadaj jak było w Paryżu.<br />
- Myślę, że doskonale wiesz jak było. - spojrzałam na gazetę leżącą obok. Na okładce byłam ja i Justin.<br />- Tak wiem... Tak tylko chciałem się spytać. <br />- No a jak było tutaj? Co robiłeś?<br />- No więc jak jeszcze mama tak bardzo nie zwariowała, prawie cały czas siedziałem u taty. Myśleliśmy cały czas nad tym co zrobić by z nim zamieszkać. Nasze szanse są równie duże co i mamy. Tyle że matka się dowiedziała i było jedno wielkie zamieszanie. Młoda?<br />
- No?<br />- Weź się połóż co? Nie za fajnie wyglądasz.<br />- Dobra idę. I dzięki za komplement. - spojrzałam się na niego i powlekłam się do drzwi.<br />- Będzie dobrze.<br />- A kiedy właściwie jest ta sprawa? - spytałam.<br />- Jutro... - powiedział niepewnie. wyszłam za drzwi i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam rozpakowywać torby. Pierwsze co wyjęłam to było zdjęcie... Rozejrzałam się po pokoju. Na przeciwko łóżka, na ścianie był wielki napis '<i>Believe in your dreams</i>'. Zeszłam szybko po schodach, do komórki pod schodami. wyjęłam gwoździk i wzięłam młotek. Pobiegłam szybko na górę i zajęłam się przywieszaniem obrazu. Po skończeniu 'pracy' oceniłam efekt. Ozdobiłam ścianę również innymi napisami i poprzyklejałam zdjęcia z Paryża. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wróciłam do rozpakowywania torby. Pomyślałam, że to co się stało w Paryżu było najwspanialsze co mi się przytrafiło i nigdy nie będę tego żałować. Dlatego jeśli ktoś o tym wspomnie nie będę płakać. Wiem, że Justin by nie chciał. Rozpakowałam się i rzuciłam się na moje wielkie łóżko. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale śniło mi się coś miłego.<br />***<br />Obudził mnie jak zawsze mój budzik. Wyłączyłam go i zamierzałam dalej iść spać, lecz zadzwonił mój telefon. Zaspana spojrzałam na wyświetlacz. Justin.<br />- Haloo?<br />- Oj mała obudziłem cię?<br />- Tak ale uwielbiam słuchać twojego głosu o poranku. - powiedziałam uśmiechając się.<br />- Hahaha, ja twojego też. Jak tam mała?<br />
- A jak ma być? Dzisiaj jest sprawa...<br />- Tęsknię za tobą wiesz?<br />- Ja za tobą też, to oczywiste! Jak ci idą koncerty? - spytałam. <br />- W przyszłym tygodniu wracam do USA. <br />
- Już? Super! Tak się cieszę, że ci dobrze idzie! - niemal wykrzyknęłam.<br />- A ja mam nadzieję, że ci dobrze pójdzie na sprawie.<br />- Wiesz, że na pewno! Kocham Cię Justin.<br />- Ja Ciebie też mała. <br />- Justin...?<br />- Noo?<br />- Muszę iść... Lucas zrobił naleśniki...<br />
- Kim kochanie jest Lucas?<br />- Hahahaha, Justin! Lucas to mój brat! Mówiłam ci!<br />- A tak tak... No to leć mała! Smacznego. Kocham Cię!<br />- Ja ciebie też Just! Paaa.<br />Skończyłam rozmawiać i zeszłam do kuchni. <br />- Gdzie mama?<br />- Wyszła. Jogging - powiedział i przewrócił oczami.<br />
- To dobrze... - wzięłam naleśnika i usiadłam przy stole. Gdy zjadłam poszłam się ubrać i wziąć prysznic. Następnie rozkoszowałam się chwilami spokoju gdy z salonu doszedł krzyk.<br />- Scarlett, Lucas do mnie natychmiast! - powlokłam się na dół, po czym usiadłam na kanapie. 2 minuty potem przyszedł mój brat.<br />- Co jest? - spytał. Matka zaczęła o dziwo spokojnie. <br />- Dzisiaj jest rozprawa. Wiecie, że będziecie wzywani na salę, dlatego chcę was uświadomić co macie mówić. Macie powiedzieć, że ze mną jest wam najlepiej jak z nikim innym...<br />- Chyba my wiemy co mamy mówić, a na pewno nie to.<br />
- Słucham? - spytała się z niedowierzeniem.<br />
- Mamo, ja... Ja może bym i tak powiedziała, gdyby było tak jak dawniej. Gdybyś tak dużo nie pracowała, zajęła się nami. Gdybyś wiedziała choć troszkę o nas, ale praca całkiem zajęła ci głowę. Przez nią rozwiodłaś się z tatą i przez nią teraz o nas walczyć... Jaa... ja chyba będę za tym byśmy mieszkali u taty...<br />- Ja też. Scarlett ma rację.<br />- Praca mi nic nie zrobiła! Jestem taka jak zawsze, a wy macie powiedzieć to co wam karzę!<br />- Tak? To ciekawe dlaczego babcia z dziadkiem się do ciebie nie odzywa..- powiedziałam i wstałam z kanapy. Założyłam jeansową kurtkę i trampki. Byłam już przy wyjściu gdy usłyszałam głos mamy.<br />- Scarlett! Wracaj tu! - nie posłuchałam. Wyszłam. Wyszłam na spacer i siedziałam w parku do tej pory dopóki nie zbliżała się godzina rozprawy. Nie wiem co Lucas zrobi, ale ja wiem jedno. Ja chcę mieszkać z tatą.<br />***<br />Rozprawa ciągnęła się niemiłosiernie. Czekaliśmy z Lucasem przed salą sądową. Wreszcie wywołali brata. Poszedł bez słowa, lecz wiem, że był zdenerwowany. Myślałam że to będzie trwać wieki. Wreszcie mnie wywołali. Wzięłam głęboki oddech i weszłam chwiejnym krokiem na salę. Podeszłam we wskazane miejsce.<br />- Proszę podejść do barierki i proszę się przedstawić. - powiedziała sędzia.<br />- Nazywam się Scarlett Smith, mieszkam w Bakersfield i tam chodzę do liceum. Mam 17 lat.<br />- Jak mam rozumieć jesteś spokrewniona z oboma stronami postępowania?<br />- Tak.<br />- Pouczam cię, aby twoje zeznania były zgodne z prawdą, inaczej grozi ci odpowiedzialność karna rozumiesz?<br />- Tak wysoki sądzie.<br />- A więc co wiesz o rozwodzie twoich rodziców?<br />- Wysoki sądzie wiem tyle, że rozwiedli się podczas mojego pobytu w Paryżu. Byłam tam na wakacjach, kiedy to się stało, jednak myślę, że tata planował to od dawna. Mama często chodziła zapracowana. Kiedyś była inna. Interesowała się mną i bratem, chodziła z nami na zakupy a jak byliśmy mali to się z nami bawiła. Odkąd mama dostała drugi etat tata zaczął nas wychowywać. Dla mamy liczyła się tylko nauka i nic więcej. Często mieliśmy zakazy, nie mogliśmy wychodzić do przyjaciół. Powodem było to, że nie siedzieliśmy przy książkach 24 godziny na dobę. Mama chciała żebyśmy oboje poszli na studia prawnicze, chociaż my mamy inne pasje. Tata długo tego nie wytrzymał i złożył pozew.<br />
- Dobrze. Tyle wystarczy w tej sprawie. Jeszcze mam do ciebie jedno pytanie. A właściwie dwa. Skoro mówisz tak o swojej mamie kto cię puścił na wakacje do Europy?<br />- Tata. Mama od tego czasu się w ogóle ze mną nie kontaktowała.<br />
- I jeszcze jedno. Z kim chciałabyś zamieszkać? - myślałam długo. Zawahałam się przez chwilę po czym odzyskałam głos.<br />- Najbardziej... Najbardziej bym chciała zamieszkać z obojgiem rodziców. Żeby było tak jak dawniej. Ale jeśli mama nie chce się zmienić to jasne że z tatą. Z tatą jest inaczej. - zerknęłam na tatę a on posłał mi uśmiech w stylu 'było dobrze'.<br />- Możesz usiąść - usiadłam na miejsce -Wysoki sąd zamyka rozprawę. Wynik zostanie ogłoszony po naradzie. <br />Czekaliśmy na sali na sąd. Wszyscy. Matka posyłała mi wściekłe spojrzenia. Lucas miał grobową minę. Nie wiem co mówił, ale się dowiem. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. <br />- Proszę wstać sąd idzie. - 'Nareszcie' pomyślałam. Lecz jeszcze bardziej zaczęłam się denerwować. Nie wiedziałam co będzie dalej.<br /><br />_____________________<br />Trzynastka za nami! Moim zdaniem najgorszy rozdział ale dobra xD To tyle co do rozdziału. Wszystkim ogólnie bardzo dziękuję za aż 19 (!) komentarzy pod dwunastym : ) Wiem, że niektórzy tego rozdziału nie mogli się doczekać a więc przepraszam że tak długo to trwało xD <br />Następny rozdział będzie jak będzie tutaj... <u><b>17 komentarzy</b></u> :D Daliście radę wcześniej to i teraz dacie! ♥ Wierzę w Was :D <br />Dzięki za wejścia i za komentarze :D Trzymajcie się! <br />@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-60064364177001917932012-07-25T07:18:00.001-07:002012-07-26T03:12:12.987-07:00Rozdział 12Na początku chciałabym wszystkich poprosić, abyście zagłosowali w ankiecie, która się znajduje po lewej stronie :D A teraz miłego czytania :D<br />
_______________________________________________________________________<br />
Odłożyłam telefon ze łzami w oczach.<br />
- Kochanie co się stało? - ja tylko na te słowa wtuliłam się w ramiona Justina i zaczęłam szlochać. Nic nie mówił. Czekał na odpowiednią chwilę. W końcu się zmotywowałam.<br />
- Wyjeżdżam. Mama wyrzuciła ojca z domu jak dostała pozew rozwodowy. Mieszka na razie u mojego wujka, ale zaskarża ojca, że przejmie opiekę nade mną i Lucasem. Dzwonił prawnik taty. Jutro ja i Lucas mamy stawić się w Californi. Justin wiesz co to znaczy? Ja wyjeżdżam! - znowu się rozszlochałam tylko, że głośniej. - Mama wysyła groźby pod adresem taty i Lucasa. Mnie nie ma w kraju więc jeszcze mnie oszczędza... - wybełkotałam.<br />
- Scarlett, będzie dobrze skarbie zobaczysz.<br />
- Nic nie będzie dobrze! Jestem w miescie miłości, z tobą, osobą którą naprawdę kocham i nie chcę się rozstawać, jutro mam wyjechać i już tu nie wrócę. W dodatku matce coś odwaliło i chce mnie zabrać, co będzie oznaczało koniec spotkań z tobą, Alyssą i Mike'm! To jest koszmar! A po za tym stracę osobę, którą kocham. Ciebie. - mówiąc to nadal szlochałam.<br />
- Nigdy mnie nie stracisz. - powiedział przez zaciśnięte zęby chłopak. - Nigdy. Jutro jadę z tobą.<br />
- Nie możesz. Matka by szału dostała i wykorzystała to przeciwko tacie. Po za tym jutro masz bardzo ważny wywiad Justin. Nie możesz zrezygnować. - powiedziałam i pocałowałam go w czoło.<br />
- Przyjadę do ciebie jak będę najszybciej mógł. Nigdy cię nie opuszczę. O której wyjeżdżasz? <br />
- O 12. W samo południe. Twój wywiad będę oglądała w samolocie. - pokiwał smutno głową a z jego oczu poleciały pojedyncze łzy. <br />
- Skarbie, nie płacz. Wystarczy że ja płaczę. Nigdy nie zapomnę naszego spotkania i tego co nas spotkało w Paryżu. Cieszę się, że cię spotkałam i nigdy nie będę żałowała tego co przeszliśmy. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. - powiedziałam.<br />
- Ja też Cię kocham i nie pozwolę żeby ktoś cię skrzywdził. Zawsze będziesz bezpieczna. - objął mnie i położyliśmy się na łóżku.<br />
- All along in my room Waiting for your phone call to come soon - zaczął nucić. Zamknęłam oczy. - For you, oh, I would walk a thousand miles To be in your arms holding my heart ,Oh I, oh I, I love you And everything's gonna be alright, be alright. - nie wiem kiedy zasnęłam.<br />
***<br />
Obudził mnie delikatny pocałunek w policzek. Otworzyłam powoli oczy. Byłam nadal wtulona w Justina.<br />
- Kochanie... - powiedział powoli Justin. - wybacz, że cię budzę.... Nie chciałem tego, bo tak słodko wyglądasz kiedy śpisz - w tym momencie złożył pocałunek na moich ustach. Delikatny, taki jak lubię. - ale chyba musisz się pakować... Jest 7 godzina, a za 5 godzin wylatujesz... - zrobił bardzo smutną minę. Nie widziałam u niego jeszcze takiej. Był zamyślony, a jednocześnie stłumiony, jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem, ale powstrzymywał się tylko dla mnie bym ja się nie rozkleiła. Przytuliłam się mocno do niego.<br />
- Dziękuję.<br />
- Mała za co mi dziękujesz? <br />
- Za chwile spędzone z tobą. Nigdy ich nie zapomnę. - pocałowałam go lekko. - Just, jak chcesz to jeszcze śpi ja idę się zbierać. <br />
Wstałam z łóżka a on za mną. <br />
- W żadnym wypadku. miałbym stracić chwile spędzone z Tobą? Nie. Chodź spakujemy cię. - powiedział i wziął mnie za rękę. Kiedy już w pełni był przygotowany mój bagaż podróżny i podręczny, Justin wyniósł je do salonu, w którym siedziała Alyssa z Mike'm. Pewnie już wrócił. Może i wyglądam na egoistkę, ale w tym momencie nawet mnie nie obchodziło co zaszło między Mike'm a Lissą. <br />
- Wyjeżdżacie gdzieś? - nie wytrzymałam. Rozbeczałam się i szybko pobiegłam do łazienki. Wyjeżdżacie. Razem. Nie. To mnie bolało. nie chciałam zostawiać tu tak ważnego dla mnie. Tak wiem. Po co beczę? Przecież na pewno się spotkamy. No właśnie nie jestem tego taka pewna. Nie powiedziałam Justinowi wszystkiego. Nie chciałam go martwić, albo miałam może jednak troszkę nadziei, że się uda wygrać proces tacie. Podobno mama wygrywa. Zależy teraz wszystko od nas. Jeden zły krok... Nie chce o tym myśleć. Ogarnęłam się. Justin ma rację. Każda chwila spędzona z nim jest warta miliony. Wyszłam z łazienki. Chyba tłumaczył dlaczego wyjeżdżam. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Alyssa podeszła do mnie i przytuliła mnie najmocniej jak umiała. Odwzajemniłam uścisk.<br />
- Al...- zaczęłam zachrypniętym głosem. - Gdzie jest Matt?<br />
- Matt? To kompletny cham. My mieliśmy tutaj szczęśliwe wakacje a on... On... - nie chcę o tym mówić. Kazałam mu się wynosić. Zresztą ty jesteś najważniejsza w tej chwili. Ty i Justin. <br />
- Alyssa, pozwól że wezmę Scarlett na spacer. - spojrzałam się na Justina podejrzliwie. Wziął mnie za rękę i wyszliśmy z budynku.<br />
- Justin, gdzie idziemy? <br />
- W miejsce, którego nie zdążyłem ci pokazać.<br />
Po jakimś czasie doszliśmy do wielkiego budynku. Była to arena. Wielka. Weszliśmy do środka. Dziwnym trafem Just miał do tego klucze. Spojrzałam się na niego, a on zaczął mi wszystko tłumaczyć.<br />
- To jest scena, na której zagrałem swój pierwszy koncert w Paryżu. Scena, która dla mnie wiele znaczy. Pierwszy koncert w Europie. Za tydzień mam zagrać tu kolejny koncert, a mam klucze dlatego, że wiedzą jakie to miejsce jest dla mnie ważne. Ufają mi. Musiałem ci to pokazać. Czułem taką potrzebę. Chciałem, żebyś wiedziała co dla mnie jest ważne. - wziął mnie za rękę i poszliśmy na scenę. Usiedliśmy na samym środku. Objął mnie ręką a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy tak w ciszy. Rozkoszowaliśmy się sobą. Te chwile były dla mnie cenne jak nie wiem co. Justin zaczął śpiewać Overboard. Ja do niego dołączyłam. <br />
- Mała mam pomysł. Tylko trzeba szybko to zrealizować. - powiedział kiedy kończyliśmy. <br />
- Noo? <br />
- Ile ci zostało do odlotu? - spojrzałam na zegarek.<br />
- Ymm... 4 godziny.<br />
- Chodź. Byle szybko. - powiedział uśmiechnął się w swoim stylu. W moim ulubionym stylu. W tym łobuzerskim... Pocałował mnie szybko w usta i pobiegliśmy do wyjścia. Wsiedliśmy w pierwszą lepszą taksówkę. Just podał adres i pojechaliśmy na miejsce. Był to zwyczajny budynek. O dziwo Just i do tego miał klucze. Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się do pokoju o dziwnych drzwiach. Weszliśmy. Oniemiałam. Było to studio muzyczne. <br />
- To będzie prezent. Ode mnie. - powiedział. Objął mnie w pasie i mocno do siebie przycisnął, a nasze usta się spotkały. <br />
- Kocham Cię Justin ale mamy jeden problem. Nie umiem śpiewać.<br />
- Jak ty nie umiesz śpiewać to ja nie jestem sławny - powiedział ze śmiechem chłopak. Podszedł do sprzętu i wszystko nastawił. Po chwili weszliśmy za szklane drzwi. Zaczęła lecieć piosenka. Rozpoznałam ją. Oczywiście Overboard. Po chwili dołączył do mnie Justin. Kiedy skończyliśmy poszliśmy odsłuchać. Wyszło bardzo dobrze. Przynajmniej głos Justina. <br />
- Kochanie... To niesamowite...<br />
- Taaak... Masz niesamowity głos Scarl... - powiedział. Chciałam mu coś odpowiedzieć ale zamknął moje usta swoimi. Mogłoby to trwać w nieskończoność. Oderwał się ode mnie. Wziął pudełeczko na płytę z półeczki. Zgrał naszą piosenkę na płytkę i włożył do pudełeczka. Wyjął swojego iPhona.<br />
- Chodź mała zrobimy sobie zdjęcia. - Stanęliśmy obok siebie i wyszczerzyliśmy się w uśmiechu. Na następnym mocno się przytuliliśmy do siebie, a na jeszcze innym Justin pocałował mnie w czoło. Oboje mieliśmy wtedy zamknięte oczy. Na okładkę płyty wybraliśmy takie, najmniej 'nasze' abyśmy mieli troszkę prywatności. Wydrukowała je specjalna drukarka. Justin zrobił jeszcze egzemplarz dla siebie i mieliśmy nasze 'demo'. Stwierdziłam, że to śmiesznie brzmi.<br />
- A teraz idziemy wywołać te zdjęcia. - powiedział z uśmiechem Justin. Wyszliśmy, pozamykaliśmy i przeszliśmy się do najbliższej galerii. Cały czas trzymaliśmy się za ręce. Kiedy weszliśmy do budynku, każdy pokazywał na nas palcami, lecz nikt do nas nie podszedł. Poszliśmy wywołać zdjęcia. Zdziwiłam się gdy Justin wziął dwa zdjęcia, na którym mnie całował w czoło w ciut większym rozmiarze. Po chwili przekonałam się dlaczego. Kupił też dwie wielkie antyramy, w które oprawiliśmy zdjęcia. Wyszliśmy ze sklepu, podziękowaliśmy i stanęliśmy na środku korytarza w galerii. <br />
- Just, dziękuję ci. <br />
- Nie dziękuj. Obiecaj mi tylko że powiesisz sobie to zdjęcie na ścianie. Ja to samo zrobię z moim. Codziennie będziemy na siebie patrzeć. Codziennie będziemy wiedzieć że się jeszcze spotkamy.<br />
- Obiecuję. - przytuliłam go mocno i ruszyliśmy na jakieś dalsze zakupy. - Just... wejdziemy tu? <br />
Uwagę przykuła mi pewna bluzka. Weszłam do sklepu, a mój chłopak za mną. Wzięłam bluzkę i poszłam od razu do przymierzalni. <br />
- I jak?- zapytałam się Justina gdy już miałam bluzkę na sobie. Ten tylko parsknął śmiechem. <br />
- Kochanie, przecież ja wiem, że mnie kochasz. - powiedział po czym mnie mocno do siebie przytulił. Bluzka była fioletowa z napisem "I ♥ JB".<br />
- Wiem, że wiesz, ale ją kupię i założę na lotnisko. - powiedziałam. Przebrałam się i od razu poszłam z Justinem do kasy. Sprzedawczyni gdy tylko zobaczyła Justina i koszulkę którą kupiłam patrzyła się na nas jak na idiotów, ale nic nie powiedziała. Ja powstrzymałam się ledwo od śmiechu, ale gdy tylko wyszliśmy ze sklepu, śmiało nim wybuchnęłam, a Justin zrobił to samo.<br />
- Ty widziałaś jej minę? - spytał ze śmiechem. Ja potwierdziłam to ruchem głowy.<br />
- Chodź wracajmy. Mało czasu zostało. - wróciliśmy do hotelu. Przebrałam się szybko w nową bluzkę. Założyłam do tego czarne trampki, i jasne rurki. Do pokoju wszedł Justin.<br />
- Masz kochanie. - po czym założył mi swoją full cap. Ja wyjęłam z szuflady mały prezent dla niego.<br />
- Pamiętaj o mnie. - powiedziałam i dałam mu ozdobioną ramkę z moim zdjęciem. Przytulił mnie jak najmocniej umiał.<br />
- Dziękuję skarbie. Chyba musimy już jechać. Zadzwonię po Kenny'ego.<br />
- Ja w tym czasie poszłam pożegnać się z moimi przyjaciółmi. To było dość łatwe. Wiedziałam, że za tydzień zobaczę się z nimi. Wreszcie wyszliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko. Cały czas trzymaliśmy się za ręce. Niestety nadszedł koniec drogi. Byliśmy na lotnisku. Poleciały mi łzy z oczu. Justin momentalnie mnie przytulił.<br />
- Nie płacz. Zobaczymy się jeszcze. - powiedział po czym wyszliśmy z samochodu. Kenny szedł za nami z bagażem. Czas było się rozstać. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na szyję Kenny'emu.<br />
- Dziękuję Kenny. Jesteś wielki. - powiedziałam a on mnie uścisnął.<br />
- Maleńka, jeszcze się spotkamy - rzucił na pożegnanie. Pobiegłam do Justina. ryczałam już jak nie wiem co. Justinowi też poleciały łzy z oczu. Przytulaliśmy się ponad 5 minut.<br />
- Kocham Cie Justin.<br />
- Ja ciebie też mała.<br />
Pocałował mnie. Tak jeszcze nigdy mnie nie całował. Zachłannie namiętnie ale delikatnie. Nagle usłyszałam głos, który mówił żeby się stawić na odprawę. Przytuliłam jeszcze raz Justina.<br />
- Muszę iść. Źle wyszło... To bardzo boli... Ale wierzę że się jeszcze spotkamy. <br />
- Ja też. To będzie szybciej niż myślisz.<br />
- Pa Justin. - pocałowałam go, po czym ruszyłam na odprawę. Beczałam. Zjawili się paparazzi, ale miałam ich gdzieś. niech robią zdjęcia. Już mi jest wszystko obojętne.<br />
(oczami Justina)<br />
Scarlett szła na odprawę. Z moich oczu płynęły łzy. Scarl miała rację. To trudne. Zobaczyłem jak nagle z nikąd wyłaniają się paparazzi. Chciałem biec do mojej Scarlett, ale powstrzymał mnie Kenny.<br />
- Nie Justin. - złapał mnie za ramię. - Nie, to nic nie da. Będzie jeszcze bardziej płakać.<br />
Miał rację. Odeszliśmy w ciszy do samochodu. Może nie zupełnie w ciszy. Wszędzie rozbrzmiewały dźwięki fleszy aparatów. Cały świat będzie widział jak ronię łzy. Ale w słusznej sprawie. Każdy by się tak zachował. <br />
(oczami Scarlett)<br />
Weszłam do samolotu.Usiadłam na swoje miejsce. <br />
- Życzy sobie pani coś do picia? <br />
- Nie dziękuję.<br />
Założyłam czapkę od Justina i włączyłam moją MP4. Włączyłam odtwarzanie. Usłyszałam Time of our lives
<br />
Tyrone Wells'a. Piękna piosenka. Uroniłam łzy, ale to już nie było to co wcześniej. Płakałam, bo byłam szczęśliwa. Spotkało mnie coś, co nie spotyka każdego. To były najwspanialsze wakacje, które jeszcze trwają. Wykorzystam je dobrze. Najlepiej byłoby z nim, ale będzie dobrze. Poradzę sobie. Wiem, że on mnie wspiera. <br />
________________________________<br />
Z góry przepraszam za błędy!<br />
Przepraszam, że tak krótko, ale nie wiedziałam w którym momencie przerwać. Mam nadzieję że się spodoba. Trochę smutny, wiem. Tak więc dziękuję za wszystkie wejścia, komentarze i obserwatorów :D Dziękuję Wszystkim co wyrażają opinię na temat bloga, w szczególności @Dzowit :) Jej bloga znajdziecie także po lewo w rubryce "linki". <br />
Chciałabym aby pod tym postem było 15 komentarzy. Wiem, że to wiele, ale chcę zobaczyć czy ktoś to czyta ; ) Następny rozdział dodam kiedy spełnicie moją prośbę : )<br />
Dziękuję jeszcze raz :)<br />
<br />
@viktoriaa_m<br />
<br />
<br />victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-44365746913862600062012-07-12T12:40:00.000-07:002012-07-12T12:40:10.184-07:00Rozdział 11Justin schylił się do rodzeństwa.<br />
- Czeeeeść! - przytulił każde z nich. - To jest Scarlett...<br />
- Chodzis z nią ? - nawet nie zdążył dokończyć bo przerwała mu Jazmyn.<br />
- Taaak... - powioedział wolno Just.<br />
- Fajna jeśt? - zapytał Jaxon.<br />
- Bardzo - odpowiedział z uśmiechem.<br />
- Hej Scarlett... - powiedziała Jazmyn. Założyła swoje rączki do tyłu i zaczęła kołysać się z prawej do lewej.<br />
- Hej Jaz. - uśmiechnęłam się do niej. Wyciągnęła do mnie rączki a ja ją wzięłam na ręce. - Hej Jaxon. - powiedziałam. Ten nic nie odpowiedział tylko wtulił się w ramiona Justina. Justin się cicho zaśmiał i pogłaskał brata po głowie. W tym czasie weszła mama Justina.<br />
- Justin co tak stoicie! Wejdźcie do salonu! - i poszła przodem a my z Justinem poszliśmy za nią. W salonie byli wszyscy. <br />
- Cześć wszystkim! - przywitał się Justin.<br />
- Justin! Nareszcie! Aaaa... Widzę że przyprowadziłeś do nas bardzo ładną damę... - powiedział jego dziadek.<br />
- Dzień dobry - powiedziałam i uśmiechnęłam się do wszystkich. <br />
- Tak. To jest Scarlett... - znowu nie zdążył dokończyć bo przerwała mu Jazmyn.<br />
- Oni ze siobą chodzią! - wykrzyczała.<br />
- Jazmyn! - oburzył się Justin.<br />
- Nio cio? Plawda to jeśt nie? <br />
- Tak Jaz, prawda, ale może ja to powinienem powiedzieć co? - cała rodzina wybuchnęła śmiechem. Przyglądałam się tej rodzinie i zrozumiałam, że pieniądze tu nie grają roli. Tu widać miłość. Nie tak jak u nas... Trochę zrzedła mi mina, co chyba zauważył Justin bo wziął mnie za rękę i mocno ścisnął. Uśmiechnęłam się automatycznie, ale szczerze.<br />
- No to Scarlett, powiedz nam gdzie mieszkasz? - zapytał tata Justina.<br />
- Oho, zaczyna się. - powiedziała pani babcia, na co znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem.<br />
- Mieszkam w Californii. W Bakersfield. - odpowiedziałam z uśmiechem.<br />
- To co tu robisz? W Paryżu? - zapytał ze zdziwieniem. <br />
- To długa historia. Właściwie to przyjechałam na Justina koncert. Ale nie byłam jego fanką. Moja przyjaciółka Alyssa kocha go ponad wszystko. Załatwiła bilety i razem z naszym przyjacielem przlecieliśmy do Paryża, ponieważ w USA już nie było żadnych biletów na koncert. Ale Justina poznałam wcześniej niż miałam go zobaczyć, a właściwie to zawdzięczam to jego suwakowi od bluzy - zaśmialiśmy się z Justinem.<br />
- A czym się zajmują twoi rodzice? - Justin jakby wyczuł moment ścisnął moją rękę mocniej. Nam obojga mina posmutniała, albo byliśmy zakłopotani ale wzięłam się w garść i odpowiedziałam na pytanie.<br />
- Mama jest prawnikiem a tata ma mały sklep. To znaczy więcej czasu spędza w domu, bo ma pracowników.<br />
- Czyli masz bardzo dobry kontakt z obojgiem rodziców. Pewnie jesteście typową rodziną w USA jak my.<br />
- Nie zupełnie. Moi rodzice rozwodzą się.<br />
- O przepraszam... Nie wiedziałem...<br />
- Nic się nie stało panie Bieber. Tata chyba miał to już dawno w planach. Mama próbowała mnie wychowywać sama, ale tata jej się sprzeciwiał. Ale chyba nie był na tyle odważny żeby jej to powiedzieć. Ten wyjazd tu... chyba zadecydował o wszystkim... Mama nie pozwoliła mi jechać, ponieważ uważała że szkoła jest ważna mimo tego, że został jeszcze tylko tydzień a ja miałam wszystko pozaliczane. Kiedy mamy nie było w domu, tata i ja zdecydowaliśmy że pojadę dla Alyssy. Mimo tego, że się rozwodzą jestem wdzięczna tacie, bo bez niego nie poznałabym najwspanialszego chłopaka na świecie, takiej kochającej się rodziny, ani tych przesłodkich urwisów - jak zwykle poleciały mi łzy ale chyba ze szczęścia. Uśmiechnęłam się. Mimo tego Justin mnie przytulił.<br />
- Scarlett nie płać... - powiedział Jaxon. Wzięłam go na ręce i otarłam moje łzy.<br />
- Ale ja nie płaczę. Ja tylko tak bardzo się cieszę że cię znam wiesz? - powiedziałam a chłopczyk się do mnie przytulił. Justin patrzył z zafascynowaniem. Miał wyraźny uśmiech na twarzy.<br />
- Ale zaraz.... Powiedziałaś że nie byłaś fanką Justina?<br />
- Jeremy wystarczy! - krzyknęła Pattie na co znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem.<br />
- Scarlett przepraszamy ale Jeremy tak to już ma w swojej tradycji... - powiedziała babcia mojego chłopaka.<br />
- Naprawdę nic się nie stało. Zostałam uprzedzona - powiedziałam i wyszczerzyłam się do wszystkich. - A tak serio to nie byłam i nadal nie jestem fanką gwiazdy pop. Jestem fanką Justina tego tam w środku.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do Justina. On odwzajemnił uśmiech.<br />
- Chodźcie bo już obiad gotowy! - powiedziała Pattie. Byłam jej szczerze wdzięczna. Usiedliśmy przy stole. Ja oczywiście koło Justina. Zjedliśmy obiad, który był pyszny! Oczywiście żartowaliśmy, gadaliśmy i opowiadano mi o dzieciństwie Justina. Wszystko było takie fajne.. .Nie tak jak u mnie w rodzinie. Jazmyn chyba się do mnie przyzwyczaiła, bo od razu po obiedzie przyszła do mnie na kolana. Kocham to dziecko!<br />
- Jaz, Jaxon chcecie iść na spacer? - zapytał Justin.<br />
- A Scarl teź pójdźie...? - zapytała Jazmyn.<br />
- No oczywiście że tak! Spacer bez Scarlett? Phi! - wszyscy wybuchnęli śmiechem razem ze mną.<br />
- No tio taak! - powiedziało rodzeństwo. <br />
- No to idźcie się szykować - powiedział Justin.Kiedy malce były już gotowe wyszliśmy na spacer. <br />
- Zabiorę Cię w magiczne miejsce - szepnął mi do ucha Justin po czym się uśmiechnął i pocałował mnie w skroń. Ja się uśmiechnęłam i objęłam Justina w talii a on mnie ramieniem. Szliśmy tak przez całą drogę trzymając Justina rodzeństwo za rękę. Wreszcie doszliśmy do 'magicznego' miejsca.<br />- Jejj... - powiedziałam i spojrzałam na słynną wieżę Eiffla. <br />- Ja widziałem już ją milion razy. Pomyślałem, że... Spodoba ci się... - powiedział ściskając mnie za rękę. <br />- Cudnie tu... <br />- Justiiiin...? - spytała Jazmyn.<br />- No? <br />- My idziemy do fontanny!<br />- Ale Jaz... Nie macie ubrań jakbyście byli zmoczeni! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczynki.<br />- Ależ idźcie! - powiedział Just. - My będziemy na schodach. <br />Spojrzałam się na niego pytająco.<br />- Wiem jak zawsze jest i chciałem mieć chwilę spokoju więc wziąłem im zapasowe ubrania. - powiedział do mnie i pociągnął za sobą.<br />
- Chodź tu do mnie. - powiedział i usiadł na schodach a mnie przyciągnął do siebie na kolana. - Wiesz jak cię straaaaaasznie kocham?<br />- No nie wiem... - odparłam śmiertelnie poważnie. Na to on zdjął ręce z moich nóg ujął moją twarz w swoje dłonie i mocno pocałował. Nie opierałam się takiej przyjemności tylko odwzajemniłam jego słodki pocałunek. Złapałam ręką jego włosy i jeszcze mocniej przyciągnęłam do siebie. Nagle on przestał mnie całować.<br />- Co jest? <br />- Zapomniałem że jest tu Jazy i Jaxon... - odwróciłam się w stronę w którą się patrzył. Szybko wróciłam do niego wzrokiem i zaczęłam się śmiać. - Przepraszam Justin, ale w tym czarnym podkoszulku wyglądasz naprawdę... - w tym momencie dałam mu całusa w usta - prześlicznie.<br />- A ty za to jesteś zawsze śliczna . -powiedział i uśmiechnął się do mnie. <br />- Myślę, że czas zawołać maluchy i ich przebrać zanim się przeziębią - powiedziałam nie odrywając od niego wzroku. <br />- Myślę że masz rację . -powiedział i wstaliśmy. Zawołaliśmy dzieciaki i po ich małej rewii mody postanowiliśmy wracać do domu. Gdy byliśmy już przy samym domu dostrzegliśmy paparazzich. Zaczęliśmy z Justinem pozować do zdjęć, co było głupie, ale i śmieszne. Nie obchodziły nas plotki dlatego też nic sobie z tego nie robiliśmy. Po sesji zdjęciowej wróciliśmy do domu.<br />- No nie! Dzieciaki znowu wchodziły do fontanny?! Przecież się pozaziębiają! - powiedział Jeremy.<br />- No co ty tato! Jest 34 stopnie w cieniu!<br />
- Serio? Chyba za długo oglądałem Słoneczny Patrol. - nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.<br />- No to my chyba już będziemy się zbierać. - powiedział Justin. <br />- Nie zostaniecie na kolację?- zapytała Pattie.<br />- Nie naprawdę proszę Pani. Dziękujemy za wspaniały dzień i dziękuję za to że mogłam was poznać. Jesteście państwo wspaniałą rodziną! <br />- Scarlett, jeśli byś miała jakiś problem albo chciałabyś pogadać to dzwoń - powiedziała mama Justina, podała mi numer swojego telefonu i mocno przytuliła.<br />- Dziękuję powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. - Do widzenia. <br />- Do zobaczenia Scarlett! - powiedział dziadek mojego chłopaka. Pożegnałam się ze wszystkimi a szczególnie z maluchami i wyszliśmy. Tak strasznie będę za nimi tęsknić! Dojechaliśmy do mojego hotelu. <br />- Justin wejdziesz jeszcze na chwilę?<br />
- Tylko na chwilę? - zapytał się ze smutkiem.<br />- A możesz na caaałą noc? - zapytałam ze śmiechem. <br />- Yyyy... zaraz będę mógł. - powiedział i wykonał jeden telefon. Pewnie do Pattie. - No i załatwione. Mama mówi że dzieciaki się pytają kiedy wrócisz. - powiedział ze śmiechem.<br />- No to się okaże. - powiedziała i weszliśmy do hotelu. - Cześć wszystkim!<br />- Cześć Scarlett! - powiedział Matt. - Jak dawno Cię nie widziałem! <br />- Maatt! Miło że jesteś! - powiedziałam - to jest mój chłopak Justin.<br />- O matko! Ty chodzisz z Bieberem! Scarlett... No no no! Takiej to ja Cię nie znałem. <br />- Matt daj im spokój. - powiedziała Al. - Zjecie z nami? <br />- Nie, chyba sobie zamówimy pizzę. - powiedział Justin.<br />- Dobry pomysł. - powiedziałam i poszłam zamówić jedzonko. Siedzieliśmy wszyscy w salonie i rozmawialiśmy gdy po chwili przyszło zamówienie. Zanim udaliśmy się z Justinem do mojego pokoju zapytałam się Al.<br />- Mike jeszcze nie wrócił?<br />- No niee... Dziwne... - powiedziała Al.<br />- Niekoniecznie - mruknęłam pod nosem. Just tylko się zaśmiał. Poszliśmy do pokoju. Otworzyliśmy pizzę.<br />- Mmmm... - mruknęłam rozkoszując się zapachem. - Moja ulubiona...<br />
- No to masz - powiedział Justin. Wziął kawałek pizzy i podał mi. Ja ugryzłam kawałek, który mi podał.<br />
- Szkoda że nie mamy spaghetti... - powiedziałam z zawodem.<br />- Możemy to zrobić bez spaghetti. - powiedział po czym uśmiechnął się i nachylił się nade mną. Pocałował mnie, ale inaczej niż zwykle. Nachylił się jeszcze bardziej. Skutkiem tego było że wylądowałam na podłodze, a on był nade mną. Mimo tego nie przestał mnie całować. To było namiętne, tak jak ja lubiłam. Zszedł pocałunkami do szyi, po czym znów powrócił i odszukał swoimi ustami moje. Przygryzłam mu wargę a on się tylko uśmiechnął. Nagle zadzwonił mój telefon. <br />- Proszę nie odbieraj... - powiedział cicho Just i znów mnie pocałował. Oderwałam się mimo, że chciałam się jego posłuchać. Sięgnęłam po telefon.<br />- To może być ważne. - odebrałam. - Tak słucham? <br />- Scarlett Izabella Smith? - zapytał się rozmówca. - Mam dla Pani bardzo ważną sprawę. <br />Zaczął mówić. Z czasem w moich oczach pojawiły się łzy, aby za chwilę wypłynąć na policzki. <br />______<br />No to jedenastka za nami :D Nie wiem Czy będzie wam się podobać no ale... Z góry przepraszam za błędy i że rozdział jest taki krótki i nic się w nim nie dzieje. Moim zdaniem jest nie za fajny : / Ale w następnym się postaram :D<br />Dziękuję za wszystkie komentarze :D<br />Ten rozdział wynosi taką samą stawkę. 10 komentarzy = nowy rozdział. <br />Dziękuję Wam że przekroczyliśmy już 1000 wejść! Cieszę się że blog odnosi sukcesy ale to tylko dzięki Wam! Jeszcze raz dziękuję. <br />Chcecie kolejny rozdział? ----> komentarz :D <br />Aha no i na zakończenie....Happy Skyscraper Day! :D <br />@viktoriaa_m<br /><a data-query-source="trend_click" href="https://twitter.com/#%21/search/%22Happy%20Skyscraper%20Day%22"></a>victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-74422160972855107452012-07-07T14:12:00.001-07:002012-07-07T14:16:37.172-07:00Rozdział 10W drzwiach stanęła dziewczyna średniego wzrosu. była ubrana skromnie, jednak miała styl, który mi się podobał. Przywitała się z Justinem. <br />
- To jest moja dziewczyna Scarlett. - Just wskazał na mnie, a my sb podałyśmy dłonie. - A to jest nasz przyjaciel Mike.<br />
Spojrzałam na Mike'a. Ten się trochę zmieszał, ale podał rękę Lisie.<br />
(oczami Mike'a)<br />
Co będę obijał w bawełnę? Była to piękna dziewczyna o rudych włosach. miała śniadą cerę oraz piegi, które pięknie zdobiły jej twarz. Ubrana była skromnie, ale mi się podobało. Przywitała się ze Scarl i Justinem.<br />
- A to jest nasz przyjaciel Mike. - powiedział Justin. Speszyłem się, ale zachowałem resztki rozumu i podałem dziewczynie rękę.<br />
- Hej. - uśmiechnąłem się do niej. Odpowiedziała mi tym samym. <br />
- Chodźcie do środka! - powiedziała Lisa. Zaprowadziła nas do salonu. Był to zwykły salon jaki znajduje się w typowym domu w USA. Usiedliśmy na kanapie i fotelach. Jak się spodziewałem Scarl i Just siedzieli obok siebie i trzymali się za ręce.<br />
- Jej Justin nie sądziłam, że kiedyś znajdziesz sobie dziewczynę - zaśmiała się lisa. <br />
- Taki brzydki chyba nie jestem. - odparł ze śmiechem.<br />
- Dobra wiecie co? Wybierzcie film, a ja pójdę przygotować coś na wieczór.<br />
- Pójdę z Tobą - powiedziałem.<br />
(moimi oczami) <br />
Spojrzałam na Mike'a. Z tego co zobaczyłam kątem oka Justin też to zrobił. Kiedy wyszli wymieniliśmy z Justinem spojrzenia.<br />
- Just, czy ty myślisz, że coś z tego będzie? <br />
- Po tym jak on na nią patrzy to myślę że tak. Ale wiem też, że Lisę parę tygodni wcześniej rzucił chłopak więc wątpię, żeby tak szybko 'wyzdrowiała'.<br />
W tym momencie usłyszeliśmy śmiechy dochodzące z kuchni. Spojrzałam się na Justina a on wyglądał na zdezorientowanego. Zaśmiałam się na widok jego miny.<br />
- Jednak dziewczyna nie próżnuje - powiedziałam ze śmiechem. W odpowiedzi dostałam całusa w usta. Do pokoju wszedł Mike z Lisą, którzy nieśli różne przysmaki a my momentalnie oderwaliśmy się od siebie.<br />
- To jaki film oglądamy?<br />
- Co powiecie na armagedon? - wątek miłosny a do tego akcja, wrażenia i emocje...<br />
- Stoi - nie zdążyłam dokończyć, bo chłopcy równocześnie mi przerwali. Do pokoju przyszła mama Lisy, która kazała abyśmy wszyscy ją nazywali ciocią Madge.<br />
- Dzieciaki, ja wychodzę na babski wieczór do Leny. Wracam jutro po południu. I grzecznie mi tu! Bawcie się dobrze. <br />
- Paa ciociu Madge. - odezwali się wszyscy oprócz Lisy, a ciocia wyszła. Zaczęliśmy oglądać film. Nie obyło się bez śmiechu, obmawiania wszystkich bohaterów z Lisą oraz łez,. Polubiłam Lisę. Naprawdę jest fajna. Teraz wiem co miał na myśli Justin. Po filmie zamówiliśmy pizzę i wszyscy razem zaczęliśmy się nią delektować. Oczywiście Mike z nową koleżanką strasznie się zaprzyjaźnili także posłałam Justinowi znaczące spojrzenie. <br />
- Yyy... Lisa wiesz co? My to chyba już pójdziemy... Coś mnie głowa zaczęła boleć. - Powiedział Just.<br />
- Już Ci pokazuję Twój pokój. - odparła.<br />
- Ja pójdę z nim. - odparłam. - Mam w torebce leki n różne bóle, powinny mu pomóc. <br />
Spojrzałam na Mike'a który zrobił się troszkę czerwony. Wyszliśmy z salonu. Lisa zaprowadziła nas do pokoi. Mój znajdował się na przeciwko Justina, lecz weszłam do jego pokoju. No przecież miałam mu dać 'leki'.<br />
- To już wiecie gdzie są wasze pokoje, ja wracam do gościa - powiedziała i puściła do nas oko, po czym wyszła z pokoju.<br />
- No to jesteśmy sami - powiedział z uśmiechem Justin. - to co robimy? <br />
- Yyyy...? Ty masz iść spać? Boli cię głowa - powiedziałam i usiadłam koło niego. On mnie objął a ja położyłam głowę na jego ramieniu. <br />
- Scarl, wiesz jak ja cię kocham? Nie wiem co bym bez ciebie zrobił... Gdyby nie mój suwak... Nie miałbym cię tutaj przy sobie...<br />
- Wiem Justin. Przepraszam że się na ciebie tak wydarłam jeśli chodzi o ten suwak. Myślałam, że jesteś kolejnym kretynem, który myśli że może wszystko. Myliłam się. - nie odpowiedział tylko pogłaskał mnie ręką po głowie. Uwielbiałam gdy to robił. Kochałam gdy na mnie patrzył. - Justin ja nie wiem, co by było gdybym cię nie spotkała. Pewnie nadal byłabym obojętna na ciebie. <br />
- A ja bym był samotny bez tej jedynej osoby, którą mogę pogłaskać po głowie, po to aby to jej sprawić przyjemność. - powiedział po czym pocałowałam go w usta. Odwzajemnił pocałunek. Było tak jak zwykle. Motylki w brzuchu i w ogóle. Uwielbiałam gdy to robił.<br />
(oczami Justina)<br />
Kochałem ja ponad wszystko. Uwielbiam jej śmiech, sposób w jaki mówi. Uwielbiam kiedy się złości, ale też kiedy ma świetny humor. Teraz wiem, że jest moja i tylko moja. Nigdy jej nie zostawię. Nigdy.Jest za ważna dla mnie abym coś zmienił. Nic nie chcę zmieniać. Mogłoby to trwać wiecznie. Całowałem teraz jej ciepłe, miękkie usta. Miały lekki smak truskawki od pomadki. Przygryzłem moimi ustami jej dolną wargę na co ona lekko się uśmiechnęła i od razu wtuliła w moje ramiona. <br />
- Kocham cię Justin. - powiedziała, po czym pocałowała mnie w policzek.<br />
- Mała ja ciebie bardziej. - powiedziałem z uśmiechem. Kocham do niej mówić w ten sposób. Jest ona ważna dla mnie ponad wszystko! Cokolwiek zapragnie... Zrobię dla niej wszystko. nigdy nie poznałem jeszcze kogoś tak wspaniałego. Nigdy takiego czegoś nie doznałem<br />
- Scarl, złotko a chciałabyś może poznać moje rodzeństwo? <br />
- Coo? - powiedziała i wyrwała się z uścisku. <br />
- Noo.. Pojechalibyśmy z nimi do mojej mamy na obiad, wszyscy by cię poznali osobiście i tak dalej. Bo wiesz trochę głupio, żeby dowiedzieli się o nas z telewizji. <br />
- No tak. - przyznała mi rację.<br />
- To jak mała? Jedziemy jutro na obiad? Jutro niedziela i tak chyba nie mamy nic lepszego do roboty nie?<br />
- No dobra - powiedziała z uśmiechem. - Jutro jedziemy na obiad. - Spojrzała na zegarek. - Kurczę już po północy. Wiesz co? Pić mi się chce. Zejdę może na dół do kuchni po szklankę wody.<br />
- Pójdę z tobą. - powiedziałem i objąłem ją od tyłu. - nie chcę cię stracić choćby na taką małą chwilę. - powiedziałem ze śmiechem i pocałowałem ją w głowę. Zeszliśmy na dół i gdy przechodziliśmy przez salon zobaczyliśmy Mike'a i Lisę śpiących w salonie. Trzymali się za ręce.<br />
- Scarl, chyba mamy zakochanych. - powiedziałem i wziąłem ją za rękę. - Chodź po wodę i idziemy spać.<br />
Wzięliśmy od razu ze szklanką całą butelkę. Wróciliśmy na górę. Scarl chciała iść do swojego pokoju, ale ja jej na to nie pozwoliłem. Spojrzała się na mnie pytającym wzrokiem. <br />
- Dzisiaj śpisz ze mną mała. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło. Ona się tylko uśmiechnęła. To mi wystarczyło. Położyliśmy się do łóżka. Dostałem jeszcze całusa na dobranoc. <br />
- Dobranoc Just. Kocham cię.<br />
- Ja ciebie też mała. Śpij dobrze. - po tych słowach oboje zasnęliśmy.<br />
***<br />
Obudziłam się w ramionach Justina. Mieliśmy splecione dłonie. Zaczęłam intensywnie myśleć. Jak będzie na dzisiejszym obiedzie? Czy mnie polubią? A jeśli mama Justina będzie coś do mnie miała? A jak zareagują dziadkowie? moje rozmyślenia przerwał Justin składając pocałunek na mojej szyi. <br />
- Dzień dobry kochanie - powiedział, a ja na mojej szyi wyczułam uśmiech. <br />
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do niego. - Just chyba trzeba wstawać. <br />
- Coo? Po co? Źle ci tu? - powiedział.<br />
- Nie, ale trzeba iść do kościoła. - powiedziałam. Co jak co, ale ja wierzę w Boga i co niedzielę chodzę do kościoła. Niektórzy powiedzą może że to głupie, ale ja nie nie wstydzę się swojej wiary. <br />
- A nie możemy później? <br />
- Justin mam ci przypominać, że później idziemy na obiad do twojej mamy? <br />
- A taak. Dobra już idę. - powiedział. Ja wyszłam z łóżka i zaczęłam się szykować. Po jakiejśc godzinie wyszliśmy do kościoła. Po niedzielnej mszy wróciliśmy do Lisy. Właśnie jadła z Mike'm śniadanie. Przyłączyliśmy się do nich.<br />
- No i jak tam gołąbeczki? - spytał Justin.<br />
- Justin... - powiedziałam.<br />
- No co? Mam kryć to, że widziałem jak się trzymali za ręce? <br />
- Just!<br />
- Przepraszam za to że jestem bezpośredni! - Mike i Lisa byli już tak czerwoni, że postanowiłam zmienić temat. <br />
- No to co dzisiaj robicie? - spytałam.<br />
- Chyba pójdziemy do kina. - odpowiedziała Lisa. - A wy?<br />
- Idziemy na obiad do mojej mamy - odparł Justin.<br />
- Hahhahaha - zaśmiała się Lisa. - A będzie tam twój tata?<br />
- Noo. <br />
- Scarl, przygotuj się na wyczerpujące pytania wujka Jeremy'iego.<br />
- Dzięki Lisa - powiedziałam ze śmiechem, po czym wszyscy dokończyliśmy śniadanie.<br />
Koło godziny 12 zaczęliśmy się szykować do rodziców Justina. Poszłam wziąć szybki prysznic. Wyszłam z łazienki i zastanawiałam się w co ubrać. Justin w tym czasie był w łazience. Wiem. Przeszukałam torbę, po czym znalazłam ją. Założyłam ją na siebie i dopasowałam do niej buty. Te na koturnie. Wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Tak jak lubił Justin. Wyszedł z łazienki w samym ręczniku i stanął przyglądając się mi.<br />
- Kochanie, wyglądasz prześlicznie. Wiedziałem, że wybór tej sukienki będzie słuszny. - powiedział po czym objął mnie w talii i pocałował namiętnie. Tak założyłam sukienkę, tę samą co mi kupił. Przerwałam nasz pocałunek.<br />
- Justin ja też nie chciałabym tego kończyć, ale może jednak ubierzesz się co? Spóźnimy się. - Justin westchnął. Dostał jeszcze pocałunek w policzek, po czym poszedł się ubrać. O 13 wyjechaliśmy z domu. <br />
- Justin boję się. - powiedziałam wprost.<br />
- Czego mała? - odparł i pogłaskał mnie ręką po mojej nodze.<br />
- Tego, że mnie nie zaakceptują. <br />
-No co ty? Jak możesz tak myśleć? A w ogóle to po co ci ich akceptacja? Czy to ważne? Ważne że ja cię kocham. - W tym momencie złapał mnie za rękę. Nie puściłam go do samego końca drogi. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Justin złapał mnie za rękę i pocałował w policzek.<br />
- No chodź. - powiedział po czym weszliśmy do domu.<br />
- Maaaaamooooo! Już jestem! - na te słowa usłyszałam tupot małych nóżek. <br />
- Justiiiin!!!!!!! - z jakiegoś pokoju ku nam biegła dwójka dzieci, a Just nadal trzymał mnie za rękę.<br />
________________<br />
No to tak. Komentarz do rozdziału - jest jaki jest. Będzie się działo troszkę później, ale zastanawiam się czy to aby nie był błąd wprowadzenie elementów z punktu widzenia Mike'a. Mieliście rację :D Zakochał się w kuzynce Justina :D<br />
Z góry przepraszam za błędy :D<br />
<br />
Teraz chcę Wam podziękować. To już 10 rozdział. Nie spodziewałam się, że tak szybko pójdzie :D I jeszcze te 11 komentarzy pod 9! No kocham Was po prostu! A już nie długo 1000 wejść! Nie wiem jak dziękować! Nie sądziłam, że blog będzie miał takie sukcesy :D Dziękuję Wam! :D<br />To skoro jest już 10 rozdział to minimum 10 komentarzy ?:D <br />
<br />
No i co bardzo było dla mnie ważne dodać ten rozdział 7 lipca :D Dzisiaj mija 3 lata odkąd pojawiło się ONE TIME. kiedyś było AYE AYE AYE a teraz jest SWAG SWAG SWAG. Ale i tak kocham One Time i pozostanie moją jedną z ulubionych piosenek :D Aha i nie patrzcie na godzinę bo jest zła. Nie dodaję rozdziałów o 3 w nocy xD obecnie jest 23.10 :D <br />
<br />
Jestem dumna z Justina. to już 3 lata, a osiągnął takie sukcesy! Zaczynał jako 15 latek. Niesamowicie ten czas szybko leci! Naprawdę, jest on cudownym człowiekiem! #muchlove<br />
@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-15624081169216846982012-07-05T14:38:00.002-07:002012-07-05T14:38:48.345-07:00Rozdział 9Czekaliśmy pod teatrem na Kenny'ego. Kiedy przyjechał od razu wsiedliśmy na tylne siedzenia samochodu. Jechaliśmy jakieś 20. Nasze ręce były cały czas splecione. Rozmawialiśmy z Kenny'm, żartowaliśmy. Gdy dojechaliśmy pod mój hotel, wysiadłam pierwsza z samochodu a za mną zaraz Justin. <br />
- Do zobaczenia Kenny! - powiedziałam z uśmiechem.<br />
- Cześć Scarl! - odpowiedział po czym zwrócił się do Justina. - Młody poczekać na ciebie?<br />
- Nie dzisiaj Kenny. Do zobaczenia. - Ochroniarz patrzył na niego. Nie ukrywajmy, że był trochę zszokowany. Gdy pojechał od razu wybuchnęliśmy śmiechem i poszliśmy do mojego mieszkania. W salonie zastaliśmy Mike'a i Alyssę, którzy oglądali TV.<br />
- Heej. - powiedziałam <br />
- Siema. - odpowiedzieli prawie równocześnie.<br />
- I jak udała się akcja? - zapytał Mike.<br />
- Wisi mi to. - powiedziałam. - My idziemy oglądać film. - powiedziałam i weszliśmy z Justinem do mojego pokoju.<br />
- To co oglądamy? Może Przypadek 39? - Powiedział z nadzieją mój chłopak.<br />
- Just... Nienawidzę horrorów. - powiedziałam. -Mam chęć na komedię. Na przykład... Narzeczony mimo woli! <br />
Nie wyrobiłam ze śmiechu. Justin strzelił taka minę jakiej nigdy nie widziałam. Podeszłam do DVD, włączyłam płytę i usiadłam wygodnie na łóżku. <br />
- No chodź tu do mnie. - powiedziałam. Nie odpowiedział. - No nie daj się prosić!<br />
- No nie wiem...<br />
- No prooooszę... - powiedziałam, po czym wstałam z łóżka, podeszłam do niego i dałam mu długiego buziaka w usta. Objął mnie w talii. Oderwałam się od jego ust.<br />
- To co? Przyjdziesz do mnie? <br />
- Dobra. - powiedział i jeszcze raz mnie pocałował. Usiedliśmy na łóżku obok siebie. Od razu poczułam że coś, albo lepiej powiedzieć ktoś mnie przyciąga do siebie. Po chwili wylądowałam u Justina na kolanach. Spojrzałam się na niego pytająco.<br />
- No co? Ty chciałaś film, a ja chcę ciebie. Proste. - powiedział i z uśmiechem pocałował mnie w policzek. Nie wyraziłam sprzeciwu. Oglądaliśmy film a ja za Chiny nie mogłam się skupić. Ciągle dostawałam pocałunki w szyje, policzek, ramiona. Justin głaskał moje włosy, plecy, brzuch. <br />
- Justin nie mogę się skupić na filmie - powiedziałam odwracając się do niego przodem. <br />
- A nie możesz się skupić na mnie? - powiedział całując mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek, ale za chwilę go przerwałam.<br />
- Justin, proszę. Uwielbiam ten film. - spojrzał się na mnie. Chyba się obraził. - Just... Proszę...<br />
Westchnął i mnie mocno do siebie przytulił. Film był niezwykle wzruszający, szczególnie pod koniec. Ale miałam przy sobie Justina. Uśmiechnęłam się na samą myśl. <br />
- Kochanie, dlaczego się uśmiechasz w takim momencie? <br />
- Kochanie bo mam ciebie. - powiedziałam się śmiejąc. Jego usta natychmiast wbiły się w moje. Ja odwzajemniłam pocałunek. Z czasem jego usta schodziły coraz niżej. Znalazły się na szyi. Ja bawiłam się jego włosami. W pewnym momencie zaczął rozpinać mi koszulę. Pozbył się jej również szybko jak ja jego bluzki. Znowu odnaleźliśmy swoje usta. Ja błądziłam po jego torsie a on przyciągał mnie do siebie jeszcze mocniej. Pochylił się nade mną. Skutkiem było, że leżałam pod nim. Zaczął zdejmować mi moje shorty. Kiedy się ich pozbył, do mojej świadomości zaczęła docierać pewna myśl. Co by było gdyby? <br />
- Nie Justin ja nie mogę. - momentalnie się ode mnie oderwał. <br />
- Przepraszam ja nie chciałem. Poniosło mnie. - usiadł normalnie na łóżku.<br />
- Nie Justin. - usiadłam mu na kolanach i objęłam rękoma jego szyję. - To nas poniosło. Przepraszam.<br />
Spojrzał się na mnie z uśmiechem. Kocham jak on na mnie patrzy w taki sposób. Z takim ciepłem. Z czymś takim, kto jeszcze nikt na mnie nie patrzył. Kocham jego czekoladowe oczy, i uśmiech, który widziałam każdego dnia.<br />
- Kocham cię Just. - powiedziałam i przytuliłam się do niego jak najmocniej mogłam. <br />
- Ja ciebie też księżniczko. - powiedział z uśmiechem i wtulił się w moje włosy. <br />
- Dobra ja się idę umyć. - powiedziałam i wstałam z jego kolan. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i opłukałam twarz. Wróciłam do pokoju i zobaczyłam jak Justin śpi na moim łóżku. Zrobiłam mu zdjęcie. Nie mogłam się oprzeć. Wyglądał jak anioł. Co dziwne był to mój anioł. Na samą myśl się uśmiechnęłam. Musiałam go obudzić. Wiem, że to głupie, ale wątpię żeby mu było wygodnie spać w bluzie i jeansach. <br />
-Justin, kochanie wstań na chwilkę. - powiedziałam. W odpowiedzi usłyszałam tylko mruknięcie. - Justin proszę. Przebież się i pójdziemy spać. Razem. - powiedziałam po czym delikatnie pocałowałam go w szyję, a potem w policzek. Otworzył leniwie oczy.<br />
- Just... Proszę cię skarbie idź się przebież. - powiedziałam.<br />
- No dobra. - powiedział po czym dał mi buziaka w usta. Poszedł się umyć i przebrać a ja w tym czasie pościeliłam łóżko. Po chwili wrócił w dresach i bez koszulki. <br />
- Mam nadzieję, że Mike się nie obrazi. - powiedział i puścił do mnie oczko.<br />
- A koszulki to już nie znalazłeś? - zapytałam się ze śmiechem.<br />
- No wiesz.. W końcu będę przy tobie, więc po co mi koszulka? - spytał mnie i objął mnie w tali.<br />
- No tak. - odparłam ze śmiechem. - Idziemy spać? <br />
W odpowiedzi wziął mnie tylko na ręce i położył do łóżka. Sam wskoczyła zaraz za mną. <br />
- Ale z ciebie wariat! - krzyknęłam.<br />
- Jasne że tak. - odparł. - Bo zwariowałem z miłości do ciebie. - powiedział i z uśmiechem na twarzy mnie pocałował. Nasze głowy nadal się stykały. Nawet po pocałunku.Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się chwilą. Mogłoby to trwać bez końca. Jednak mimo mojej woli ziewnęło mi się. <br />
- No mała, chyba czas spać. - powiedział Justin po czym położyliśmy się obok siebie. Żadnemu z nas to nie pasowało więc on wyciągnął rękę, aby mnie objąć a ja się położyłam na jego ramieniu. <br />
- Dobranoc skarbie - powiedziałam. Dostałam jeszcze buziaka w policzek, po czym zasnęłam.<br />
***<br />
Rano obudziłam się bez Justina. Od razu wstałam i zobaczyłam na szafce karteczkę od Justina. "Kochanie, tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić. Jestem w salonie. Nie martw się, nie zwiałem : )". Uśmiechnęłam się mimo tego, że jeszcze byłam totalnie zaspana. Poszłam do łazienki, zrobiłam poranną toaletę, ubrałam się i wyszłam z pokoju. To co usłyszałam zbiło mnie z nóg. W salonie grały dwie gitary. Justin i Mike. Nagle usłyszałam głos Mike'a jak zaczął śpiewać wersy Jadena w Never Say Never. Potem dołączył do niego Justin. Weszłam do salonu. Momentalnie przerwali grę.<br />
- Hej mała. - powiedział Just, po czym wstał i pocałował mnie w policzek.<br />
- Mike... - powiedziałam ostrożnie. To było fantastycznie! <br />
- Ja też mu to powiedziałem, ale on mnie nie słucha.<br />
- Ludzie ja gram tylko bo lubię. Nic więcej. <br />
- A ja mam pomysł. mówisz, że to do bani. Nagramy filmik i wrzucimy na You Tube. Zobaczymy co powiedzą inni. - uśmiechnęłam się do Mike'a.<br />
- Nie mam konta na yt. - odparł.<br />
- Nie szkodzi. Ja mam. - wyszczerzył się do niego Justin.Nagraliśmy video i od razu wrzuciliśmy je do sieci. Mike zagrał i zaśpiewał U smile. Wyszło mu to świetnie. Nie czekając na opinie wyłączyliśmy komputer. <br />- Co powiecie na śniadanie? - zapytałam?<br />- Taaak... takie kanapeczki, jakbyś mogła zrobić i herbatkę...<br />- Tak Justin. Oczywiście, że zrobię. - uśmiechnęłam się do niego.<br />- Naprawdę?<br />- Jasne. Za pośrednictwem twoich rąk - wyszczerzyłam się do chłopaka. Zrzedła mu mina. Ruszyli się mimowolnie za mną do kuchni. Zrobiliśmy śniadanie. W tym czasie wpadła do nas z hukiem Alyssa.<br />- Nie uwierzycie! - krzyknęła.<br />- Noo?<br />- Matt przyjeżdża! Będzie tu dzisiaj! - Matt to jej chłopak. wspominałam już wcześniej że kocha ją że nie wiem co.<br />- Naprawdę? Świetnie! <br />- No ale chcielibyśmy dzisiaj spędzić wieczór sami... Będzie z tym problem?<br />- Al, a gdzie... - zaczęłam ale Justin mi przerwał.<br />- Żadnego - powiedział z uśmiechem. - Najpierw pójdziemy na pizzę, a później do mojej kuzynki Lisy.<br />
Spojrzałam się na niego pytająco.<br />- Kochanie, zaprosiła nas wczoraj ale zapomniałem Ci powiedzieć.<br />- No dobra, ale ja nie wiem gdzie pójdę. - powiedział Mike.<br />- No z nami. Zapoznamy cię z Lisą. - powiedział Justin.<br />- Ale nie... - zaczął.<br />- Nie masz wyjścia. Właśnie jej wysłałem sms że przyjdziemy - wyszczerzył się Bieber.<br />- Dobra. No to jest ustalone! Ja muszę posprzątać i w ogóle wszystko przygotować! - krzyknęła Al i wyszła z kuchni.<br />- No to chyba wy chłopcy sprzątacie nie? - powiedziałam po śniadaniu i również wyszłam z pomieszczenia. Poszłam do swojego pokoju, gdzie wyszłam na balkon i zaczęłam się opalać na leżaku. <br />- Mogę się przyłączyć? - zapytał mój chłopak.<br />- Jasne. - powiedziałam, wskazując drugi leżak. Ten jednak wybrał mój.<br />- Yyyy...?<br />- No co? Chcę być blisko ciebie. Za bardzo cię kocham, żeby odejść na tak długo. - uśmiechnęłam się.<br />- Jasne.<br />
- A udowodnić? - powiedział i nie czekając na odpowiedź dał mi całusa w usta. Jak zwykle ogarnęła mnie fala gorąca. Ale miła. Było nie ziemsko przyjemnie.<br />- Teraz wierzysz? <br />- Wierzę ci kochanie. - powiedziałam i pocałowałam go jeszcze raz.<br />***<br />(Oczami Mike'a)<br />To było dziwne, ale szykowałem się na to wyjście. Co jak co ale ma być tam dziewczyna i to nie była Scarlett. Może jest brzydka, a może ładna. może ma poczucie humoru albo to barbie. Musiałem być gotowy na wszystko. Założyłem czarne rurki, czarne trampki i biały T-shirt z nadrukiem. Dołożyłem moje okulary przeciwsłoneczne i byłem gotowy.<br />- Mike gotowy jesteś? - wyszedłem przed pokój. - Tak Scarlett. Idziemy?<br />
Wyszliśmy przed hotel. Kenny już czekał.<br />- Hej Kenny. - powiedział Bieber.<br />- Hej dzieciaki. Widzę że jakiś nowy. - powiedział ochroniarz.<br />- Tak to jest mój przyjaciel Mike. - powiedziała Scarl.<br />- Witamy w drzwiach sławy - uśmiechnął się Kenny. <br />Po jakichś 20 minutach dojechaliśmy do pizzerii. Weszliśmy usiedliśmy i zamówiliśmy pizze. Była cholernie dobra! Rozmawialiśmy o wszystkim! mimo że Scarl i Justin ze sobą chodzili, przy mnie nie mizdrzyli się i tak dalej. Zachowywali się jakby się znali nie wiem ile lat. Uwielbiałem ich. Byli mi strasznie bliscy. Po mile spędzonym wieczorze pojechaliśmy do kuzynki Biebsa. <br />- Ooo.. To tu. - powiedział Justin. Kenny się zatrzymał. <br />- Kiedy po was przyjechać?<br />- Zadzwonię. - powiedział Bieber.<br />Podeszliśmy pod dom. <br />-To co? Idziemy? - spojrzaliśmy się ze Scarl nie pewnie na Justina.<br />- Ejj... będzie fajnie! Najbardziej z mojej rodziny uwielbiam Lisę. - powiedział i zadzwonił dzwonkiem. Po chwili drzwi nam otworzyła kobieta koło 30 lat. <br />- Dobry wieczór ciociu! - powiedział chłopak.<br />- Witaj Justin. Lisa już czeka. - powiedziała pani Cooper i się z nami przywitała, po czym zawołała Lisę. Moment potem w drzwiach pojawiła się Lisa.<br /><br />
_____________<br />Rozdział krótki, mi się nie podoba. Nie wiedziałam jak to ująć, ale obiecuję, że przyszłe będą dłuższe i ciekawsze, bo już mam na nie pomysł ; ***<br />Pragnę podziękować za wszystkie wejścia i komentarze, które niezwykle mnie motywują! Dziękuję Wam wszystkim! :**<br />Następny rozdział dodam, gdy będzie minimum 8 komentarzy! <br />@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-86161496595850156622012-07-02T14:09:00.000-07:002012-07-02T14:09:51.582-07:00Rozdział 8Zerwałam się szybko z łóżka i pobiegłam do salonu, gdzie siedzieli moi przyjaciele. Siedzieli przed telewizorem. Nie rozumiałam po co mnie wołają. <br />
- Wołaliście mnie tylko po to, abym zobaczyła, że oglądacie telewizję?<br />
- Ucisz się i chodź tutaj! - krzyknęła Alyssa. Poszłam a to co zobaczyłam w telewizorze zszokowało mnie na maksa. Wpatrywałam się w ekran jak zahipnotyzowana. "Wczoraj, około godziny 23 przed jednym z hoteli, zobaczyliśmy niejaką gwiazdę popu Justina Biebera z drugą połówką." W tym momencie na ekranie pojawiało się jedno zdjęcie po drugim. My stoimy przytuleni, my stykamy się czołami, my całujemy się... Tych zdjęć było więcej... Ja machająca Kenny'emu... "Tym razem to już pewne, że Justin znalazł swoją drugą połówkę. Widzą, państwo tą całującą się parę. Nie wiemy jednak kim jest ta owa wybranka, lecz dowiemy się i to niebawem! Teraz wracamy do wiadomości ze świata. Mark...?" Chciałam od razu zadzwonić do Biebera, ale ten mnie uprzedził.<br />
- Scarlett, kochanie jesteś tam? <br />
- Taak Justin jestem. Wydało się. Czy to oznacza, ze już nigdy nie wyjdziemy razem bez rozgłosu?<br />
- Scarl... Nie wiem. Raczej na razie nie. Na razie wyjawili tylko, że to byłem ja. Ciebie jeszcze nie znają, więc jak chcesz może tak zostać, tylko teraz nie będziemy mogli się spotykać... - przerwała m mu w połowie zdania.<br />
- Nie Just. Ujawnię się. Jeśli ty możesz ja też. Nie zrezygnuję z ciebie dla bandy dziennikarzy. Niech mówią co chcą.<br />
- Scarl... Jesteś pewna? To mogą być różne plotki...<br />
- Jestem Justin. chyba, że... Że ty nie.<br />
- Mała ja robię to wyłącznie dla twojego dobra. Dlatego, że chcę cię chronić, bo cię kocham.<br />
- Więc dzisiaj idziemy na zakupy. A wieczorem do kina tak jak mówiliśmy. <br />
- Dobrze. Będę za 30 minut.<br />
W tym czasie poszłam umyć zęby i się ubrać. Zrobiłam szybki makijaż i usiadłam przed telewizorem. Nagle zadzwonił telefon.<br />
- Halo?<br />
- Cześć Scarl. Jak się masz? <br />
- Tataa! - krzyknęłam. - Wspaniale! Mam dużo zdjęć! Nie da się tego opowiadać! Poznałam Justina Bieberea osobiście i w ogóle to jest wspaniałe! Miałeś rację, że nie można takiej szansy zmarnować!<br />
- Tak się cieszę! Ale jak to poznałaś Biebera? <br />
- Normalnie, tato. Pokażę ci zdjęcia jak wrócę. A jak z mamą?<br />
- Z mama... No nie ukrywajmy wkurzyła się na ciebie. Na mnie też no bo to ja ci pozwoliłem jechać. Wyrzuciła mnie po tym z domu i już tam nie mieszkam. Scarlett... Wiem, że kochasz swoją mamę, ale myślę nad rozwodem... - przełknęłam ślinę . Tata i mama... Rozwód? Kocham mamę, ale to chyba mądre posunięcie... - I tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś zamieszkać ze mną?<br />
- Myślę, że rozwód to może dobre rozwiązanie, ale daj mi się zastanowić do mojego powrotu do Californii...<br />
- Jasne słonko. Nie ma najmniejszego problemu. To twoje życie prawda? - w tym czasie rozległ się dzwonek do drzwi. Mike poszedł otworzyć.<br />
- Tato muszę iść. Justin przyszedł. Kocham cię! Paa!<br />
- Też cię kocham skarbie. Miłego dnia. - zakończyliśmy rozmowę. Poczułam kogoś ręce na mojej talii i całusa w policzek. <br />
- Hej mała. - powiedział. Odwróciłam się do niego przodem i założyłam swoje ręce na jego szyję. Popatrzyłam się na niego z uśmiechem a on objął mnie w talii i złożył pocałunek na moich ustach. Krótki, ciepły, subtelny. Jak zwykle moje serce zaczęło wariować... Przytuliłam się do niego jak najmocniej mogłam.<br />- Co się stało? - spytał. Ujął twarz w swoje dłonie i spojrzał mi prosto w oczy. Spuściłam wzrok.<br />- Moi rodzice się rozwodzą. <br />- Skarbie... - powiedział po czym przytulił mnie najmocniej jak umiał. - Moi też są po rozwodzie. Ale jakoś się trzymam. Trzymałem się, ale teraz jestem mocniejszy. A wiesz dlaczego? Bo mam ciebie złotko. I ja też ci pomogę. Możesz na mnie zawsze polegać. Po za tym masz Mike i Alyssę.<br />Patrzyłam się na niego. Myślę że miał rację, ale nie byłam jeszcze za bardzo przekonana. <br />- Scarl, popatrz na mnie. - spojrzałam mu w oczy - Wiesz jak ja cię bardzo kocham? Najmocniej na świecie. Dla ciebie zrobię wszystko i nigdy, ale to nigdy cię nie opuszczę. Jesteś moją jedyną gwiazdą na niebie i nie pozwolę żeby coś ci się stało. Rozwód to bolesna sprawa, ale będzie dobrze. Masz nas. - Popłakałam się na te słowa. <br />- Justin dziękuję ci. - powiedziałam i z płaczem wtuliłam głowę w jego ramię. On gładził mi włosy swoją ręką. - Własnie dlatego, że Ty mnie kochasz i zrobisz dla mnie wszystko, ja zrobię wszystko dla ciebie. Dlatego dzisiaj się ujawnimy. Nie obchodzi mnie co będą pisać w gazetach. romanse, zdrady, my, pocałunki... Nie ważne. A wiesz dlaczego? Bo cię kocham i liczysz się dla mnie tylko ty. <br />- Mała, jesteś najwspanialszą osobą jaką poznałem. Nigdy wcześniej nie spotkałem osoby która by nie lubiła mediów. Dlatego się kolegowali ze mną bo wiedzieli, że będą na zdjęciach i tak dalej. ty jesteś inna. Ty jesteś moja. - znów ujął twarz w swoje dłonie ale tym razem po to, aby mnie pocałować. Zamknęłam oczy i oddałam się chwili. Najpierw pocałunek był delikatny. Z czasem coraz bardziej zachłanny. Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy wylądowałam na rękach Justina. Jego pocałunki zeszły do szyi, by potem znów powrócić do mojej twarzy. Wreszcie odnalazł moje usta. To było coś niesamowitego. Jego usta tak ciepłe muskały moje. W jednej chwili myślałam, że jestem najszczęśliwsza na świecie, bo mam chłopaka, który mnie rozumie i naprawdę kocha. Nasze romantyczne chwile przerwała nam Alyssa. <br />- Przepraszam, ale w salonie akurat nie jesteście sami. - powiedziała ze śmiechem. - Scarl, czyżbyś nie wiedziała gdzie masz pokój? <br />- Al... - zaczęłam. - Daj spokój. Po za tym my już wychodzimy. <br />Złapałam torebkę i pociągnęłam Justina do wyjścia. On otwierał drzwi gdy ja odwróciłam się i pokazałam język Alyssie, a ona mi zrobione serduszko z rąk. Na dworze było bardzo ciepło i słonecznie. Założyłam swoje okulary. <br />- To jak? Gotowa? - Spytał Justin i splótł nasze palce. <br />- Jak nigdy. Justin? - spytałam.<br />- Mhmm?<br />
- Ale możemy nie robić tego wszystkiego na pokaz? Po prostu jak wyjdzie. Żadnych zmuszonych pocałunków ani przytulań. Po prostu róbmy co chcemy.<br />- Jasne. Tak miało być od początku czyż nie? - puściłam jego rękę i odwróciłam się do niego przodem. Wzięłam jego twarz w dłonie i dałam mu małego krótkiego całusa. Jednak nie zdjęłam rąk. Dałam mu jeszcze jednego. I jeszcze jednego. To go widocznie wkurzyło i przyciągnął mnie do siebie. Wbił się w moje usta i nie odrywaliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a on to chyba wyczuł. <br />- Kocham cię Justin i uwielbiam cię denerwować. - powiedziałam po czym go mocno przytuliłam.<br />- Też cię kocham i uwielbiam się z tobą śmiać. - powiedział i od razu wybuchnęliśmy śmiechem. - Chodź idziemy. Szkoda czasu.<br />- Ale to nie jest marnowanie czasu. - powiedział Justin ale posłusznie się ode mnie oderwał.<br />- Wiem że to nie jest marnowanie czasu. To przyjemność, która zabija czas. - powiedziałam i objęłam go w talii. On objął mnie ramieniem i zaczęliśmy iść w kierunku centrum. Gdy doszliśmy do bardziej zaludnionych miejsc, ludzie zaczęli się na nas patrzeć. Trudno. Doszliśmy do pawilonów z ubraniami. Zaczęliśmy wszystko przymierzać. Kapelusze, peruki, bluzki, bluzy... Ludzie się na nas patrzyli, a my mieliśmy to gdzieś. <br />- Scarlett podoba ci się? - spojrzałam na niego a on trzymał w ręku piękną sukienkę w kwiatki. Miała cienkie ramiączka, i suwak na przodzie. Była przepiękna. <br />- Justin... Jest urocza. <br />- Pójdziesz przymierzyć? - spytał mnie. Podeszłam do niego wzięłam sukienkę i dałam mu buziaka w usta. Jasne.<br />Poszłam do przymierzalni. Sukienka leżała na mnie idealnie. Była piękna. Przypomniało mi się że mam w hotelu idealnie do niej pasujące koturny. Wyszłam z przymierzalni. Justin stał tuż obok. <br />- Kochanie... Jest idealna. Nikt nie zasługuje na taką sukienkę. Czy ci się to podoba czy nie, kupujemy ją. Mi się w tym podobasz okropnie. - podszedł do mnie i objął mnie w talii.<br />- Naprawdę? - spytałam.<br />- Naprawdę. - powiedział i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek. miałam wrażenie, że zatapiam się w namiętności. <br />- Przepraszam, jeśli pani nie korzysta proszę, nie robić kolejki... Oo.. Nie wiedziałam, że to pan... Ja przepraszam...<br />- Nic się nie stało. - powiedział mój chłopak. - A przymierzalnię już odblokowujemy - uśmiechnął się do pracownicy sklepu. <br />- Idź się przebież i idziemy na lody. - musnął mój policzek, po czym poszłam się przebrać. Wyszłam z przymierzalni. <br />- Justin.. Ale ta sukienka jest strasznie droga... - powiedziała. <br />- Ja ci ją kupię. Jako prezent. <br />- Nie Justin.<br />- Scarlett, ja rozumiem, że nie lubisz przyjmować prezentów, ale ten jest ode mnie. Więc proszę cię, nie bądź nie mądra. - wyszczerzył do mnie zęby i wziął ode mnie sukienkę. <br />- Poproszę tą sukienkę. - podszedł do kasy.<br />- 358.90 zł się należy. - zapłacił. Nic nie powiedziałam. Zdałam sobie sprawę, że ja mu takich drogich prezentów niestety nie będę mogła kupować. <br />- Choć skarbie. - wziął mnie za rękę i wyszliśmy ze sklepu z zakupioną sukienką. - Teraz idziemy na lody. Tu są jedne z najlepszych lodziarni na świecie. <br />- Uwielbiam brzoskwiniowe lody. - powiedziałam z uśmiechem.<br />- Brzoskwiniowe? No co ty? Jak można jeść takie lody! Ja kocham pomarańczowe! I są stokroć lepsze od brzoskwiniowych! <br />- Wcale nie!<br />
- Tak!<br />- Nie!<br />Teraz mnie totalnie zaskoczył. Wziął mnie na ręce i przerzucił przez ramię.<br />- Justin puszczaj! <br />- Niee! - odparł z uśmiechem. - Nie puszczę cię. Nigdy!<br />- Justin proszę...<br />- O co mnie prosisz? - zapytał ze śmiechem. Jakby nie wiedział.<br />- Justin, proszę cię postaw mnie na ziemię.<br />- No nie wiem...<br />- No proszę!<br />- No dobra. -powiedział i postawił mnie, ale od razu objął i zaczęliśmy się całować. Nie trwało to długo bo jak już to mamy w zwyczaju ktoś nam przerwał. Była to dziewczynka, może w wieku 10 lat.<br />- Przepraszam, mogę z wami zdjęcie? - spytała się mała, trzymając za rękę swoja mamę. <br />- Oczywiście. - powiedział z uśmiechem Justin. Wziął ją na ręce, a mnie objął w pasie. Wszyscy uśmiechnęliśmy się do aparatu. <br />- Dziękuję Justin. - przytuliła się do niego. Zaszła mu z rąk i podbiegła do mnie. Kucnęłam, a ona wykorzystując okazję przytuliła się do mnie po czym powiedziała mi na ucho:<br />- Zajmij się Justinem jak należy. - byłam bardzo zdziwiona, ale odpowiedziałam jej.<br />- Będę się nim zajmować jak najlepiej potrafię. - i uśmiechnęłam się do dziewczynki.<br />- Dziękuję Wam! - krzyknęła i odeszła ze swoją mamą. Doszliśmy do kawiarni. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy sobie lody. Były pyszne!<br />- Justin...? - spytałam chłopaka. <br />- Tak?<br />- Możemy iść do kina jutro? Marzy mi się, abyśmy dzisiaj obejrzeli film we dwójkę. Możesz u mnie nocować? - zapytałam.<br />- Już dzwonię po Kenny'ego. Mama i tak pojechała na weekend do Kanady więc chyba nie będzie problemu - odparł. - Kenny będzie za 5 minut. Chodź mamy czekać na niego przy tym teatrze. <br />|Wskazał ręką. Ja splotłam nasze palce i ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku.<br />__________________<br />No to koniec rozdziału 8! :D<br />Miało się inaczej potoczyć ale jest jak jest. Następne rozdziały będą pisane też z perspektywy Justina, oraz jeśli wypali Mike'a (macie się czego bać! xD ). Wprowadzę nową bohaterkę. Będzie ciekawie. No i losy rodziców Scarlett :D<br />Podwyższam stawkę! Nowy rozdział będzie, gdy pojawią się pod tym rozdziałem 7 KOMENTARZY. wiem że się cieszycie :D<br />@viktoriaa_m<br />
<br />victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-60870321749732136742012-07-01T04:51:00.001-07:002012-07-01T10:50:41.847-07:00Rozdział 7Serce biło mi mocniej jak dwóch tancerzy zatrzymało się przy mnie. <br />
- Pani jest Scarlett Smith? - zapytał jeden z nich.<br />
- Taak to ja. Jakiś problem? - zapytałam. Alyssa i Mike patrzyli na mnie z niedowierzaniem<br />
- Nie wręcz przeciwnie. Pójdzie Pani z nami. Mamy dla Pani niespodziankę. <br />
- Nie proszę Pana ja nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam wprost. Nie chciałam rozgłosu.<br />
- Scarlett co ty najlepszego wyprawiasz?! - powiedziała szeptem Alyssa. - Ja mogę pójść zamiast niej - powiedziała Al. <br />
- Nie przepraszamy, ale dostaliśmy wyraźne polecenie, że to ma być Pani Smith. - powiedział i zwrócił się do mnie. - A Pani niech pamięta że ten koncert jest nagrywany, a my możemy Panią wnieść siłą, czy to się Pani podoba czy nie. <br />
- Dobrze już pójdę sama.<br />
- Boże Scarlett ale masz szczęście! - wrzasnęła za mną Alyssa. Odwróciłam się i zobaczyłam Mikea z podniesionym kciukiem do góry. Uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił uśmiech. Szłam za tancerzami. Stanęliśmy pod sceną. <br />
- To tak my wejdziemy na scenę, a po Panią wyjdzie Justin. Do zobaczenia. <br />
"How many I told you's<br />
And start overs and shoulders<br />
Have you cried on before"<br />
Zabrzmiały słowa piosenki i zobaczyłam Biebera, który idzie w moją stronę. Stałam jak słup soli. Dosłownie. Podszedł do mnie i wyciągnął do mnie rękę patrząc mi w oczy. Złapałam ją i weszliśmy na scenę. 'Posadził' mnie na krzesełku na scenie i sam odszedł na kilka kroków. Patrzyłam na publiczność. Fanki nagrywały wszystko telefonami, śpiewały , albo wrzeszczały jak bardzo kochają Jusrina. Alyssa też należała do tego tłumu. Po chwili wrócił Justin z ogromnym bukietem róż. Może było tam ich z 50! Podszedł do mnie i stanął bokiem, żeby go widziały również fanki. <br />
"Don't need these other pretty faces<br />
'Cause when your mine in the world<br />
There's gonna be one less lonely girl<br />
One less lonely girl"<br />
Łzy popłynęły mi z oczu a on wręczył mi kwiaty. Wytarł z moich policzków spadające krople i uśmiechnął się jak najładniej mógł. Przez całą piosenkę patrzył się tylko na mnie a ja na niego. Wreszcie piosenka się skończyła a my zjechaliśmy razem pod scenę. <br />
- Dziękuję Justin. - powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka. <br />
- Niespodzianka się udała? - spytał.<br />
- Bardzo. - odpowiedziałam i stanęłam na palcach aby złożyć krótki pocałunek na ustach Justina, który przerodził się w coś bardziej namiętnego. Niestety przerwał nam ktoś z ekipy Justina.<br />
- Justin na scenę! - krzyknął.<br />
- Lorry daj nam jeszcze chwilę! <br />
- Nie ma mowy. Fanki czekają! <br />
- Idź Justin. Ja już miałam swoją chwilę. - powiedziałam, a on pocałował mnie w czoło.<br />
- Do zobaczenia mała. - powiedział i odszedł z Lorrym. Mnie zgarnęła ochrona i powędrowaliśmy do rzędu 10.<br />
- Boże Scarlett jakie piękne róże! - krzyknęła Alice. - Ale dlaczego akurat ty? <br />
- Bo ja wiem? - udawałam na maksa zdziwioną.<br />
- Al, pewnie wybierają zawsze do tej piosenki jakąś dziewczynę.. - zaczął mówić Mike, ale przerwała mu Alyssa.<br />
- A skąd znali jej imię i nazwisko? - no to mnie miała.<br />
- Przecież kupowaliśmy bilety! - powiedział Mike. - Każdy ma na nich swoje imię w ramach bezpieczeństwa!<br />
- A tak... - powiedziała. Ja osobiście byłam wdzęczna Mike'owi. Spojrzałam się na niego dziękując. Uśmiechnął się do mnie i odpowiedział bez dźwięcznie " nie ma za co" . Przez cały koncert lampiłam się na Justina. Wydawał się zachwycający i pełen energii. Kochałam go, ale nie jako gwiazdę, ale jako chłopaka. W żadnym stopniu nie traktowałam go jak divę. Wręcz przeciwnie. Po samym koncercie, kiedy Justin zszedł ze sceny otrzymałam sms ' Kochanie, spotkamy się za chwilę? ' Nie miałam jak się wyrwać. ' Nie mogę Justin : / Alyssa za mną łazi. Mike wie wszystko. mogę mu zaufać. Przepraszam : / Może jutro? ; ** " Odpisał mi wręcz natychmiast. " Jasne ; ** " Żałowałam, że nie mogę powiedzieć wszystkiego Alyssie. ale może kiedyś. Może. Muszę po prostu. Przez całą drogę do domu Alyssa zachwycała się koncertem. Ja myślałam tylko o tym co mnie spotkało. Gdy byliśmy w hotelu od razu poszłam się wykąpać i poszłam się położyć. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam uchylającego drzwi Mike'a.<br />
- Heeej mogę wejść? - zapytał.<br />
- Jasne.<br />
- Scarl, cieszę się z Twojego szczęścia, ale wydaje mi się że powinnaś powiedzieć o tym Alyssie.<br />
- Też o tym myślałam... I zrobię to jak najszybciej. Teraz najlepiej.<br />
-Coo? - zapytał się Mike, a ja w odpowiedzi wyjęłam tylko telefon i wybrałam numer Justina.<br />
- Halo? - rozległo się w słuchawce. <br />
- Cześć Justin. Tu Scarlett. <br />
- Scarl? Stało się coś ? - zapytał ze strachem.<br />
- Nie, nie... chciałam tylko... Żebyś tu przyjechał. Natychmiast. <br />
- Oooo jakaś specjalna okazja? - zapytał ze śmiechem.<br />
- Niee. To znaczy tak. muszę powiedzieć o nas Alyssie. O tym, że cię znam. Że jesteśmy przyjaciółmi. Jestem jej to winna. Przepraszam Cię. <br />
- Ale za co ty mnie przepraszasz? To jest twoja przyjaciółka - powiedział. - Ale zaraz... Tylko przyjaciółmi? <br />
- A jest coś więcej? - zapytałam z uśmiechem.<br />
- No wiesz co Scarl... A ja myślałem, że to już jest oficjalnie, że..<br />
- A spytałeś się mnie? - zapytałam ze śmiechem.<br />
- Scarlett Isabello Smith. Czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał się śmiertelnie poważnie. <br />
- Tak ciołku - powiedziałam nie wyrabiając ze śmiechu. - To jak przyjedziesz? <br />
- Już jadę. Będę za 10 minut. <br />
- To paa. - powiedziałam i się rozłączyłam.<br />
- Dziękuję Ci Mike. <br />
- Za co? - powiedział.<br />
- Za to że jesteś i liczysz się z moim zdaniem, moimi wyborami. Jeśli robię coś dobrze Ty mi kibicujesz, a jeśli narozrabiam ty mi wpierdzielisz. I za to Cię kocham . Jak brata ale jednak - podeszłam i go przytuliłam. <br />
- Dzięki Scarl. - powiedział i odwzajemnił uścisk.<br />
- Ja będę wobec ciebie Mike taka sama- powiedziałam. Zawsze będę cię wspierać.<br />
- Mam nadzieję. - uśmiechnął się do mnie. Nagle zabrzmiał dzwonek.<br />
- To pewnie Justin- powiedziałam i pobiegłam do drzwi. - Ja otworzę! Alyssa wejdź do salonu proszę muszę Ci coś pokazać!<br />
Otworzyłam drzwi i od razu się rzuciłam na ręce Justinowi. <br />
- Dzięki Justin, że przyjechałeś. <br />
- Dla mojej dziewczyny wszystko. - powiedział i złozył pocałunek na moich ustach. Jak zwykle szalone motyle ogarnęły mój brzuch, a serce biło mi co najmniej 1000 razy szybciej. Nagle przypomniała mi się Alyssa. Oderwałam się od Justina, wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizor. <br />
- Alyssa choć tutaj! <br />
- No już idę! Daj mi 5 minut! <br />
W tym czasie do salonu przyszedł Mike. <br />
- Mike to jest Justin. Znasz go, ale jeszcze nie osobiście. - uśmiechnęłam się do niego.<br />
- Cześć Justin. - powiedział i wyciągnął w jego kierunku rękę. Bieber ją uścisnął. - Dużo o tobie słyszałem, nie tylko od Alyssy, która jest twoją fanką. <br />
I w tym momencie spojrzał na mnie ze śmiechem. <br />
- Haha tak ja o tobie też. Same dobre rzeczy. Podobno wymiatasz na gitarze elektrycznej? - zapytał Justin.<br />
- Yyy... Scarlett... - powiedział. <br />
- No co Mike! Umiesz grać nie?<br />
- No tak gram, ale żeby wymiatać to chyba jeszcze nie. <br />
- Dobra stary jak będzie jeszcze okazja, to się spotkamy i zobaczymy co potrafisz - uśmiechnął się Just. - Bo dzisiaj chyba nie jest najlepszy moment.<br />
- Chyba nie - powiedział ze śmiechem Mike.<br />
- Al przyjdziesz tu wreszcie? <br />
- No idę! Czego ode mnie chcesz właśnie sobie nałożyłam maseczkę... - zamilkła w połowie zdania widząc Biebera i Mike'a oglądających koszykówkę. Wpatrywała się w nich jakieś dobre 2 minuty. Wreszcie Just się odwrócił w naszą stronę. <br />
- Hej - powiedział i się do niej uśmiechnął. <br />
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! - uciekła z salonu krzycząc po drodze - Scarlett mogłaś mnie uprzedzić! <br />
- Przepraszam Al...<br />
- Zaraz przyjdę! Jak myślisz, że stracę okazję zobaczenia Biebera w normalnym stanie to się grubo mylisz! - warknęła i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Po 5 minutach wróciła. <br />
- Cześć Justin - powiedziała z uśmiechem, po czym do nas warknęła. - A teraz wy mi powiecie co on robi u nas w domu. Nie mam nic przeciwko w końcu cię uwielbiam, ale to jest niemożliwe! <br />
- No to tak... Ja i Justin jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi... - Zaczęłam powoli. - A nawet...<br />
- Chodzimy ze sobą. - przerwał mi Justin. Posłałam mu mordercze spojrzenie.<br />
- No co? Nie chciałaś mieć tego za sobą? - Alyssa stała z rozdziawioną buzią. <br />
- Przepraszam Al. To nie miało tak wyglądać.<br />
- Scarlett. - Zaczęła powoli. - Ty chodzisz z Justinem Bieberem! - wrzasnęła. - Moja najlepsza przyjaciółka chodzi z gwiazdą popu! Matko! <br />
- Alyssa o tym nikt nie może się dowiedzieć. - ostrzegłam ją. <br />
- Oczywiście, że nie! nie pozwolę, żeby ktoś ci go ukradł! <br />
Popatrzyliśmy na siebie zdziwieni, ale nic nie powiedzieliśmy.<br />
- No to kiedy się poznaliście? - zaczęłam wszystko opowiadać, a Justin mi pomagał. <br />
- Matko, ale romantyczna historia! Kurczę... Ale mam zajebiste wakacje! Z Justinem Bieberem! Jejuuu... - Alyssa jak zwykle zaczęła się jarać. - Ale wiecie jak będziecie chcieli ujawnić związek publicznie to powiedzcie. Wstawię sobie zdjęcie na twittera z Justinem.<br />
- Al... Ale ty nie masz żadnego zdjęcia z nim - powiedział Mike. <br />
- Ale zaraz będzie miała. - uśmiechnął się mój chłopak. - Mike zrobisz? <br />
- Jasne. - zaczęliśmy sobie robić wszyscy foty. wręcz magiczny wieczór. <br />
- O cholera. Już 23. Mama mnie zabije. - powiedział Just. - Przepraszam ale muszę iść. Idziemy jutro do kina we czwórkę? <br />
- Ja chętnie a wy? - spytałam. <br />
- I tak nie mamy niczego lepszego do roboty. - powiedział Mike. <br />
- No to ustalone. choć odprowadzę cię. - powiedziałam do Justina. Wziął swoją bluzę i zeszliśmy na dół. Przed drzwiami głównymi do hotelu przystanęliśmy. <br />
- Wiesz co Scarlett? - spytał.<br />
- Mhmmm... ?<br />
- Kocham Cię jak nikogo na świecie! <br />
- Ja Ciebie też Justin. - pochylił się aby mnie pocałować. Najpierw delikatnie a potem bardziej zachłannie. Jego ręce powędrowały na moją talię. Ja jedną rękę położyłam na jego policzku, a drugą mierzwiłam jego włosy. <br />
- Justin... - przerwałam. Nadal stykaliśmy się czołami.<br />
- Tak? <br />
- Mama Cię zabije. - powiedziałam z uśmiechem.<br />
- A tak... - odparł. - Kocham Cię Scarlett. Już to mówiłem, ale naprawdę znaczysz dla mnie coś więcej. <br />
- Wiem Justin, ty dla mnie też. - pocałowaliśmy się jeszcze raz, po czym on wsiadł do swojego samochodu. <br />
- Cześć Kenny! - krzyknęłam. <br />
- Hej mała! - wyszczerzył się do mnie. - Miłej nocy! <br />
Tylko tyle zdążył wrzasnąć i odjechali. Wróciłam do mieszkania. <br />
- Scarlett tak się cieszę! - krzyknęła al i uściskałyśmy się jak nigdy. - Ja też Al! Nadal nie wierzę w to co mnie spotkało.<br />
- Scarl... Spośród wielu dziewczyn on wybrał ciebie. Czuj się wyjątkowa. - powiedziała po czym znowu mnie przytuliła. Kochałam ją jak nikogo na świecie. Codziennie dziękowałam Bogu, że zesłał do mnie tak wspaniałych ludzi. <br />
- Idę spać bo jestem strasznie zmęczona. - powiedziałam ziewając. - Dobranoc! <br />
Poszłam do siebie. położyłam się do łóżka. Napisałam jeszcze sms do Justina. " Dobranoc skarbie ; * " . Odpisał momentalnie. " Kolorowych snów mała <3 "<br />
***<br />
Rano obudził mnie Mike z Alyssą. <br />
- Scarlett wstawaj! - wrzasnął Mike! - Chodź tu szybko! Niedobrze! <br />
____________<br />
7 rozdział za nami ; ) To chyba pierwszy rozdział, który mi się spodobał. <br />
Ostatnio dużo komentujecie więc podnoszę stawkę!<br />
6 KOMENTARZY!<br />
Jak będzie 6 komentarzy to dodaję nowy rozdział :D<br />
Mam nadzieję, że Wam się podoba moje opowiadanie. Dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia na bloga. Serdecznie dziękuję moim stałym czytelnikom, że nadal im się chce to czytać :) @Dzowit , @Klaudiaa_K , @Crystal_JDB, @Blieber_9431 , @Bieeeberowa, @Karolina0101 i wielu innym którzy czytają i komentują! Dziękuję! I Kocham Was! No to się rozpisałam xD<br />
@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-64042300626366691252012-06-30T14:15:00.001-07:002012-06-30T14:15:39.712-07:00Rozdizał 6Szłam za nim. Z tego co się zorientowałam to szliśmy na przeciw huśtawki. Wreszcie przystanęliśmy przy jakimś drzewie.<br />
- Poczekaj tu. - powiedział Justin i delikatnie mnie pocałował w policzek. Po chwili wrócił. - No chodź.<br />
Poszliśmy co dziwne za drzewa, a tam pojawiła się drabinka. <br />
- Yyyy... Justin?<br />
- No proszę Cię wejdź. Ja będę szedł za tobą.<br />
Weszłam po drabince. Wreszcie stanęłam na stabilnych deskach, które odgrywały chyba... taras. Justin mnie wyprzedził i otworzył drzwi.<br />
- Panie przodem - uśmiechnął się zalotnie.<br />
Przeszłam przez drzwi i to co zobaczyłam mnie zdziwiło. To był piękny drewniany domek na drzewie, który był urządzony jak normalny dom tylko troszkę mniejszy. Wszystko tu było dopasowane. Z tego co zdążyłam się zorientować to w stylu Justina, czyli dużo było tu elementów związanych z koszykówką. Była kanapa, półki, szafki a nawet dywanik i zasłonki na okna.<br />
- Wow... Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Tu jest pięknie... - przyznam, że mnie zamurowało.<br />
- Czekaj zaraz wrócę. Zapomniałem koszyka. Czuj się jak u ciebie - powiedział i wyszedł. Ja tym czasem wszystko obejrzała. Zdjęcia, w ramkach na półkach, kolekcję plakatów Justina i jego zabawki z dzieciństwa.<br />
- No tak. Lubiłem się kiedyś bawić tym robotem. - ni stąd ni zowąd pojawił się Justin. Spojrzałam na robota i się uśmiechnęłam. <br />
- Chodź, teraz pogadamy co? - złapał mnie za rękę i poszliśmy usiąść przy stoliku przy oknie. Zaczęliśmy ustawiać wszystkie smakołyki, a było ich mnóstwo! Od pizzy po owoce w czekoladzie. Zaczęliśmy rozmawiać. Jak normalni ludzie, jak gdybyśmy się znali od dawna. Ja mu powierzyłam moje tajemnice, a on mi swoje. To był cudowny wieczór. <br />
- Kurczę Justin! Ale się zagadaliśmy! - powiedziałam zerkając na godzinę - Już 18! Choć zbieramy się.<br />
- No dobra... - powiedział ze smutkiem w oczach.<br />
- Ej co jest? - podeszłam do niego.<br />
- To że to już jest koniec tego wieczoru.<br />
- Daj spokój. Jutro masz koncert powinieneś być szczęśliwy. <br />
- I będę. - powiedział łapiąc mnie za rękę. - Bo ty tam będziesz.<br />
Zbliżył swoją głowę do mojej. Czułam na sobie jego ciepły oddech. Byliśmy coraz bliżej, aż wreszcie nasze usta zetknęły się w delikatnym pocałunku. Miał miękkie usta, dzięki którym czułam coś nie do opisania... Od razu serce mi przyspieszyło. Pocałunek był krótki, ale subtelny, romantyczny z uczuciem. <br />
- Chodź już Justin. - uśmiechnęłam się i wzięłam go za rękę. Zeszliśmy na dół. Od razu ruszyliśmy w stronę jego domu. Gdy byliśmy na miejscu zastaliśmy Kenny'ego siedzącego na fotelu ogrodowym popijającego jakiegoś shake'a.<br />
- No na reszcie młodzieży! Myślałem że się na was nie doczekam! Musimy jechać później będą straszne korki!<br />
- Kenny dlaczego nie zadzwoniłeś? - spytał z wyrzutem Justin.<br />
- Ja nie dzwoniłem? - powiedział ze śmiechem ochroniarz. - Popatrz na telefon! A gdy dzwoniłem słyszałem tylko ' Jeśli umiesz jeździć na rowerze nagraj wiadomość po sygnale. Jeśli nie umiesz...tez nagraj' - parsknęłam śmiechem. oboje się odwrócili w moją stronę.<br />
- Przepraszam - powiedziałam ze śmiechem. - Justin sam to wymyślałeś? <br />
- Taaak sam a coś jest nie tak? - na to wybuchłam jeszcze większym śmiechem.<br />
- Nie nic. Jest fantastyczna ta twoja sekretarka .<br />
- Dobra, ale moglibyśmy już jechać dzieciaki, bo się umówiłem wieczorem na jogging z Johnem.<br />
Wsiedliśmy do samochodu, i ruszyliśmy w stronę mojego hotelu. Całą drogę przegadałam z Justinem. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. <br />
- Do zobaczenia jutro Justin - powiedziałam i pocałowałam go delikatnie w usta. - 10 rząd miejsce 4. <br />
- Paa mała - uśmiechnął się do mnie Justin i jeszcze raz się pocałowaliśmy tym razem dłużej.<br />
- Dzieciaki czy wy aby nie przesadzacie? - spytał Kenny.<br />
- Mam 18 lat! - krzyknął Justin.<br />
- Nie wrzeszcz na mnie tak po pierwsze a po drugie nadal mam cię za dzieciaka Justin. - wyszczerzył się do mnie Kenny.<br />
- Na razie! - krzyknęłam i wyszłam z samochodu. Stanęłam przed hotelem, aż wreszcie się odważyłam wejść. <br />
-Dobry wieczór - przywitałam się z recepcjonistą i poszłam do siebie na górę. Bez zastanowienia weszłam do apartamentu. <br />
- Jestem! - krzyknęłam.<br />
- Scarlett! Jak długo Cię nie było! nie mogłaś powiedzieć? Martwiłam się o ciebie! Co ty tak długo robiłaś? - zaczęła wypytywać się Alyssa.<br />
- Mówiłam już. Byłam u kolegi.<br />
- Scarl... Czy ten kolega to jest może więcej niż kolega? - zapytała z chytrym uśmiechem Alyssa.<br />
- Alyssa! Nie przesadzaj proszę! Gdzie Mike? <br />
- W salonie.<br />
Poszłam do salonu. Zobaczyłam chłopaka oglądającego kreskówki.<br />
- Hej Mike - uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na kanapie.<br />
- Hej młoda. Co robiłaś przez ten długi czas?<br />
- Czy ja mam wszystkim to powtarzać? Byłam u kolegi ze szkoły.<br />
Akurat przechodziła koło nas Alyssa.<br />
- I jak? Fajnie było? - zapytał a po chwili dodał ściszonym głosem - Scarl, takie kity to możesz wciskać Alyssie. Skazałaś mnie na dobę z jaraniem się Bieberem z Alyssą. Żądam wręcz wyjaśnień - uśmiechnął się chłopak.<br />
- Spotkajmy się o pierwszej w nocy w salonie. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać. - powiedziałam również szeptem po czym dodałam już normalnym głosem. - Jestem wyczerpana. Muszę się iść położyć. - i poszłam do swojego pokoju. Wiem, że to jest nie fair tak nic nie powiedzieć przyjaciółce, ale zrozumcie nie mogę. To dla niej będzie szok, że ja znam Biebera. Mike raczej nie zareaguje na to jak fan, tylko mnie wysłucha. Zawsze najpierw z poważnymi sprawami przychodzę do Mike'a. Usiadłam na łóżku włączyłam MP4 i zaczęłam sluchać muzyki. I tak zeszło do pierwszej godziny. Wyszłam cichutko do salonu. Mike już czekał. Usiadłam na przeciwko niego.<br />
- No więc? Jak to było?<br />
Zaczęłam mu wszystko opowiadać o początku. Czyli od tego jak poznałam Biebera. Potem dorzuciłam jeszcze moje mieszane uczucia, jego wyznanie, i dwa pocałunki. Powiedziałam jeszcze, że chyba jestem zakochana.<br />
- Scarl, tak się cieszę - powiedział, po czym mnie przytulił.<br />
- Mike, ale ja nie wiem czy dobrze robię.<br />
- A jak ci mówi serducho? Rób wszystko według niego. Za 3 tygodnie wyjeżdżamy i niektórych rzeczy możesz żałować, ale też jak wrócimy do Polski, możesz żałować, że nic nie zrobiłaś. Cieszę się z twojego szczęścia i myślę, że powinnaś wykorzystać tą szansę.<br />
- Oh Mike... - i jak zwykle wybuchnęłam płaczem. Ty razem ze szczęścia. - Dziękuję ci, że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. <br />
- Scarlett przestań się mazać. - uścisnął mnie najmocniej jak umiał. - A Alyssą się nie przejmuj. Zrozumie zobaczysz - uśmiechnął się do mnie. <br />
- Późno już Mike. Chodź spać - powiedziałam i poszłam w stronę swojego pokoju. - Dobranoc.<br />
- Dobranoc Scarl. <br />
Cieszę się, że mam takiego Mike'a. On zawsze mi pomoże nie zależnie od sytuacji. Byłam zmęczona więc poszłam się umyć i położyłam się do łóżka. Jutro koncert. Oby mu dobrze wyszedł. Poczułam wibrację pod poduszką. Kto? Justin. " Dobranoc kochanie ♥ " . Szybko mu odpisałam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.<br />
***<br />
Obudziłam się koło godziny 10. A właściwie to Alyssa mnie obudziła.<br />
- Scarlett! Wstawaj! Dzisiaj koncert! Trzeba wszystko przygotować! W co my się ubierzemy?! No wstawiaj! - i wyleciała z pokoju jak gdyby nigdy nic. Zwlekłam się z łóżka chociaż mi się nie chciało jak nie wiem co. Poszłam do łazienki i wzięłam poranny prysznic oraz umyłam zęby. Wysuszyłam włosy, ubrałam się i poszłam zrobić śniadanie. Gdy wszystko już przygotowałam przyszedł Mike, a zaraz za nim Alyssa.<br />
- Hej wszystkim. Jak tam minęła nocka? - zapytałam z dobrym humorem.<br />
- A dziękuję Scarl. - odparła Alyssa. - A co ty taka dzisiaj wesoła co? <br />
- O tak po prostu. O której wyjeżdżamy? <br />
- O 18 i akurat będziemy tam będziemy na 19. A o 19.30 jest koncert.<br />
- No to ja dzisiaj planuję się troszkę polenić na balkonie i poczytać książkę. - powiedziałam i zerknęłam na Mike'a.- Mike? Dobrze się czujesz? <br />
Podniósł głowę znad stołu.<br />
- Coo? A tak.. Ja chyba jeszcze pójdę się przespać.. - powiedział, po czym wstał i powędrował do swojego pokoju.<br />
***<br />
Po upalnym dniu, nadeszła godzina przeznaczona na szykowanie się. wiedziałam, że Justin będzie mnie widział, dlatego chciałam coś założyć wyjątkowego, ale też takiego co by nie rzuciło uwagi Alyssy, że mi 'zależy'. Dlatego wybrałam granatowe rurki i siwą bluzkę z Lisą z Simpsonów. Do tego założyłam moje wayfarery, i trampki z flagą USA. Rozpuściłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. O 18 byłam już gotowa.<br />
- To jak? Zbieramy się? - powiedziała Alyssa. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam na korytarz. Czekałyśmy na Mikea, który zamykał apartament i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekała już taksówka. Po długiej jeździe, dojechaliśmy na miejsce. była godzina 19.05 a słońce nadal świeciło. Weszliśmy na stadion i usiedliśmy na swoich miejscach. Zajęliśmy się sobą przez te 25 minut, przy piosenkach zadawanych przez DJ. Wreszcie coś zaczęło się dziać. Zaciemniono scenę i puszczono gęsty dym. Obserwowałam wszystko dokładnie. Nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę Justina. Wreszcie dym opadł, a na scenie pojawił się Justin. Zaczął tańczyć do dźwięku piosenki Baby. Mimo że jest to trasa Believe to śpiewał również piosenki z My World. Zaczął śpiewać. Zdjął swoje okulary a jego wzrok powędrował na wysokość 10 rzędu. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie i patrzył przez jakieś 2 minuty. Spojrzałam na Alyssę. Bawiła się w najlepsze. Mike natomiast wyrażał mniej entuzjazmu. Po Baby przyszedł czas na Boyfriend. Na słowa "Girfriend, girlfriend, you can by my girlfriend" znowu się spojrzał na mnie. A może to tylko wytwór mojej wyobraźni. Nagle zabrzmiała "One less lonely girl." Justin powiedział coś do dwóch tancerzy, którzy zeszli ze sceny i powędrowali na publiczność tanecznym krokiem. Ku moim przerażeniu szli ku 10 rzędowi. <br />______________<br />Rozdział taki sobie. Końcówka nie wyszła wgl. Nie podoba mi się. <br />Kolejny rozdział:<br />4 KOMENTARZE.<br />Mam nadzieję że się uda ; )<br />Przyjmuję krytykę.<br />@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-9951654549013603542012-06-27T12:22:00.000-07:002012-06-28T11:38:11.567-07:00Rozdział 5Na początku chcę powiedzieć, że jeśli chcesz być powiadamianym o nowych rozdziałach bloga napisz w komentarzu jakiś kontakt czyli np. twitter, email, gg, ; )<br />
_______________________<br />
Obudziłam się w jakimś dużym pokoju, który zupełnie nie przypominał mi mojego hotelu. Poczułam jakiś ładny zapach, który przypominał mi śniadanie, które zawsze robiła mi babcia, gdy u niej nocowałam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam... Biebera? Zaraz... Ja nocuję w domu Biebera... Cholera! Myślałam, że to tylko sen, a to jest jak najbardziej rzeczywistość... Znów do mnie powróciły wątpliwości. Co ja takiego wczoraj narobiłam? Może byłam tylko zszokowana reakcją na widok sławnej osoby. Na pewno tak. Nie ma innej opcji. Dzisiaj wracam do Alyssy i Mikea i udaję, że nic się nie stało. Ale co tu udawać? Przecież nic się nie stało! Krzyknęłam do siebie w myśli. Ja tylko go trzymałam za rękę co chyba nie jest przestępstwem. Albo jest. Co ja najlepszego narobiłam. <br />
- Dzień dobry Scarlett. - moje rozmyślenia przerwał Justin z uśmiechem na twarzy. - To co dzisiaj robimy? <br />
- My? Chyba ty. Ja dzisiaj wracam do moich przyjaciół i zamierzam spędzić z nimi wolny czas. - odpowiedziałam. Wiem, że nie byłam za miła, ale tylko w ten sposób mogłam siebie uchronić od uczucia, które pewnie potem złamałoby mi serce. Już raz to przeżyłam. Nie chcę kolejny. Teraz pewnie się zastanawiacie co się kiedyś wydarzyło? No więc kiedyś mieszkałam w Australii. Tam miałam przyjaciela, z którym łączyło mnie chyba coś więcej niż przyjaźń. Na imię mu było Will. Ale mama znalazła pracę w USA i to był koniec. Nie chciałam tego powtórzyć drugi raz. Bieber mieszka również w USA ale na drugim końsu kraju! Nie o czym ja wgl mówię! <br />
- Taak, ale chyba cię nie pocieszę. Wrócisz dopiero wieczorem. <br />
- Coo? - wykrzyknęłam.<br />
- Kenny musiał coś załatwić ze Scottem, wróci wieczorem. Przepraszam, ale tym razem to nie moja wina. - uśmiechnął się do mnie.<br />
- No to wezmę autobus. - ja nie widziałam żadnego problemu w tej sytuacji.<br />
- Chyba nie myślisz, że puszczę cię samą! - powiedział. - Mam pomysł. Znam niedaleko fajne miejsce. Zabiorę cię dzisiaj tam na cały dzień. Wieczorem wrócimy i odwiozę cię do domu. Układ stoi? - nie miałam wyjścia. A może chciałam z nim spędzić te kilka chwil i zobaczyć jaki jest naprawdę.<br />
- No dobra. Może tak być. <br />
- No to teraz zjedz śniadanie. - uśmiechnął i podał mi tacę. - Ja teraz pójdę się ogarnąć i za godzinkę po ciebie przyjdę dobra?<br />
- Traktujesz mnie jak jakąś niemotę. Możemy się spotkać na jakimś korytarzu. - powiedziałam<br />
- Tak mała jest jeden problem. Ty nigdy w tym domu nie byłaś, i nawet nie wiesz gdzie są drzwi wejściowe - wyszczerzył się do mnie. Wstał z fotela i podszedł do drzwi.<br />
- Za godzinę się spotkamy. - mrugnął do mnie i się uśmiechnął najładniej jak potrafił. Po chwili wyszedł z pokoju. Opadłam na łóżko nie wiedząc o tym co myśleć. Dziwna ta sytuacja fakt. Ale na co ja w ogóle liczę. Pewnie jestem kolejną zabawką. Po chwili przypomniałam sobie, że są praktycznie wakacje. Dobra. Jeśli on się bawi ze mną ja się zabawię z nim - pomyślałam i się uśmiechnęłam sama do siebie. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, spakowałam wszystko co moje do torebki i czekałam na Biebera. Dwie minuty potem pojawił się w drzwiach. <br />
- Gotowa? - spytał.<br />
- Jasne. - uśmiechnęłam się. Dobra. Czas działania. Cel? Uwieść. Ale czy ja w tym nie będę ofiarą? Czas pokaże.<br />
- No to chodźmy. - i poszedł pierwszy. Wyszliśmy na zewnątrz. Wtedy zauważyłam, zę trzyma kosz piknikowy. <br />
- Mamy mieć zamiar piknik?<br />
- Powiedzmy. - uśmiechnął się pod nosem. - No chodź już.<br />
- Dobra Justin. Ale ja nadal nic o tobie nie wiem. - powiedziałam od razu gdy zaczęliśmy nasz spacer. - Jesteś super gwiazdą, ale to mi nie wystarcza. Mam wrażenie, że Bieber jest tylko przykrywką Justina. Powiedz mi coś o sobie. <br />
Spojrzał w bok ale zaczął mówić.<br />
- Jak już wiem nie jesteś moją fanką, także pewnie nie wiesz jakie miałem życie. Urodziłem się jak moja mama miała zaledwie 18 lat, a mój ojciec od nas odszedł. Mama musiała mnie sama wychować. To jest trudne zadanie moim zdaniem szczególnie jeśli nie ma się oparcia w tej drugiej osobie. Na szczęście mieszkaliśmy z dziadkami. To im zawdzięczam moje dzieciństwo, a dziadka traktowałem niemal jak ojca. Może ja z tego mało co pamiętam, ale mamy w domu filmiki z czasów kiedy byłem małym berbeciem. Wystukiwałem rytm na czym popadnie, gdziekolwiek byłem. Wystąpiłem nawet na kilku koncertach zespołu, z którym kolegowała się moja mama. I tak się to wszystko zaczęło. Zaczęliśmy wrzucać filmiki do sieci tylko po to, aby moja rodzina zobaczyła. No ale wyszperał je Scotter no i podpisałem kontrakt i oto jestem. Ale ja już czasami mam dość. Wszędzie tylko fani. Kocham ich całym sercem ale czasami mam dość kiedy wrzeszczą ciągle ' AAAAA! JUSTIN BIEBER!!!! AAAA!!!! ' i nie mogą wydusić żadnego słowa. Dodają mi otuchy, ale z żadnym fanem nie rozmawiałem dłużej, bo jeszcze nikt nie wytrzymał aby przez pięć minut nie uronić jakiejś łzy. Do tego dochodzi telewizja, wywiady... Ja chciałbym odpocząć. Pogadać z kimś kto mnie zrozumie. Kiedy zepsułem ci bluzkę, pomyślałem sobie, że zaraz zaczniesz wrzeszczeć, ale gdy tego nie zrobiłaś zrozumiałem, że możesz być fanką, która daje z siebie wszystko, ale szanuje moją prywatność. Później dowiedziałem się, że nie jesteś fanką , co było dla mnie jeszcze większym szokiem. Pomyślałem sobie, że zaraz będziesz mi wytykać moje błędy hejtować. Tak naprawdę jesteś kimś innym, jesteś inna niż wszyscy. jedyna w swoim rodzaju można tak to powiedzieć. Nadal cię nie znam, ale jeśli być chciała... Chciałbym cię poznać... - te trzy ostatnie słowa powiedział rumieniąc się, spojrzałam się na niego a on odwrócił wzrok w inną stronę. To dziwne, ale uwierzyłam mu. Nie wiem czy powinnam, ale ta historia mnie przekonała. Nigdy nie wiedziałam, że gwiazdy mają aż tak trudno, ale wczoraj się przekonałam.<br />
-Justin... - zaczęłam - ja też bym chciała cię lepiej poznać. <br />
Teraz to ja się zarumieniłam. Nim się spostrzegłam, byliśmy na miejscu. Było to jeziorko, wokół którego rosły duże drzewa, które dawały cień, a na jednym z nich była huśtawka. Co prawda była to zwykła opona, ale właśnie takie huśtawki są najlepsze. Zaraz podbiegłam do niej i zaczęłam się bujać. Od razu przypomniały mi się dni w Australii,. Jak byłam mała codziennie chodziłam z mamą na plac zabaw. Wtedy kiedy jeszcze mama nie była zapracowana...<br />
- Justin! - krzyknęłam. - Justin! Co tu robi ta huśtawka? <br />
- Widzę, że mnie przejrzałaś - uśmiechnął się. - jak byłem mały przyjeżdżałem tu do babci. To znowu długa historia, ale mama pozwoliła mi się kontaktować z rodzicami taty, więc byłem tu praktycznie co wakacje. Zawsze tu przychodziłem. Uwielbiałem ją. To był mój taki kącik tylko i wyłącznie dla mnie. Do tej pory lubię sobie usiąść na chwilę i nie mieć problemów, jak takie beztroskie dziecko w przedszkolu. - uśmiechnął się na samą myśl o wspomnieniu.<br />
- Ja też. Uwielbiam huśtawki. Jak byłam mała też uwielbiałam się huśtać, bawić się z mamą na placu zabaw, robić babki z piasku... Teraz nigdy nie będzie tak jak dawniej.<br />
- A jak było dawniej? - spytał. Opowiedziałam mu całą historię od początku. Oczywiście jak to mi poleciały łzy. Szybko do mnie podszedł i mnie przytulił. Nie chcę już tego ukrywać. Chyba się zakochałam. Jest inny niż myślałam. Inny niż te gwiazdy. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego ramię.<br />- Przepraszam... jaa.. ja nie powinnam - i jeszcze bardziej się rozpłakałam.<br />- Cii.. mała... - i starł moje łzy z policzków. - Choć pokażę Ci coś - uśmiechnął się i wziął mnie za rękę. Nie miałam pojęcia co na mnie czeka. Byłam bardzo ciekawa, ale i szczęśliwa, że Justin wie czego teraz potrzebuję. Pocieszenia.<br />________________<br />Kolejny rozdział za nami :D Jeśli się podoba komentujcie :D Następny rozdział dodam gdy będzie MINIMUM 5 komentarzy :D<br />@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-39915621168371446682012-06-24T10:42:00.000-07:002012-06-24T11:08:17.379-07:00Rozdział 4Spojrzałam na niego i na chwilkę otworzyłam usta ze zdziwienia, ale zaraz je zamknęłam, bo raczej tak nie wypada. On przyglądał się mojej reakcji.<br />
- Sorry, jaa... - zaczęłam się jąkać.<br />
- Czyli już mnie poznałaś. Błagam nie zacznij teraz piszczeć, bo ktoś powiadomi paparazzich, że tu jestem, a tego nie chcę. Mam świadomość, że jesteś zdziwiona, ale na kawę się zgodziłaś - i uśmiechnął się zalotnie.<br />
- No tak... Zgodziłam się, ale..<br />
- Nie ma żadnego ale.- założył z powrotem swoje okulary. - Chcesz się przejść, czy może wolisz pojechać samochodem?<br />
- Możemy się przejść, tu blisko widziałam kawiarnię.<br />
- No to chodźmy. - uśmiechnął się i ruszył w przeze mnie wskazanym kierunku. Ruszyłam za nim. W mojej głowie działy się niestworzone rzeczy. Z tego co sobie poukładałam, dowiedziałam się, że Justin Bieber chce ze mną iść na kawę mimo tego, że jestem zwykłą dziewczyną ,a nie żadną tam gwiazdą. Ale zaraz pojawiła mi się myśl w mojej głowie. "No tak. To w ramach rekompensaty za koszulkę".<br />
- Ale czekaj. - powiedziałam.- Jeśli nie chcesz nie musimy iść. Mogę sobie spokojnie odejść i udam, że się nic nie stało. <br />
- Ej zaraz. To ja cię zaprosiłem na kawę, więc chyba nie ma problemu nie? - przystanął i poczekał na mnie. Ruszyłam w jego stronę lekko się uśmiechając. Odwzajemnił uśmiech. Po jakiś 10 minutach doszliśmy. Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stoliku, na samym końcu jasnej sali. Tak się składa, że przy stoliku była cała ściana ze szkła.<br />
- A więc mieszkasz tu? - spytał się Bieber.<br />
- Nie zupełnie. To znaczy nie. - odpowiedziałam cała zmieszana - Mieszkam w Californii a dokładnie w Bakersfield. <br />
- A więc jesteś z USA tak jak ja - uśmiechnął się. - Więc pewnie przyjechałaś na wakacje?<br />
I w tym momencie właśnie podszedł kelner. <br />
- Co podać? <br />
- Dwie Capuccino i dwa kawałki szarlotki. - powiedział chłopak.<br />
- Coś jeszcze?<br />
- Nie dziękujemy. - kelner oddalił się od stolika. - Ale czekaj. Z tego co się orientuję to w USA jest jeszcze rok szkolny, więc teoretycznie nie przyjechałaś tu na wakacje... - zamyślił się.<br />
- Nie nie przyjechałam - i uśmiechnęłam się, bo strasznie mi się spodobała mina myślącego Justina. <br />
- A więc? - wyszczerzył się w uśmiechu.<br />
- Przyjechałam na koncert a dokładnie na twój koncert. - Mina Biebera była niesamowita. Zszokował się nieźle chłopak, na co ja wybuchnęłam śmiechem. <br />
- Ale jak mnie zobaczyłaś nie wyglądałaś na fankę. - powiedział zmieszany.<br />
- Bo nie jestem - uśmiechnęłam się szeroko. - Moja koleżanka jest, zdobyła bilety, co prawda daleko od sceny ale są. Zgarnęła mnie i kolegę no i jesteśmy.<br />
- Wow. No nie spodziewałem się. To już rozumiem dlaczego się nie darłaś jak inne. - Spojrzał się na mnie i przyglądał się przez jakieś dobre 2 minuty.<br />
- Coś jest nie tak? - spytałam się speszona <br />
-Nie, nie wszystko w porządku. Po prostu takich oczu jak ty masz jeszcze nie widziałem. Są takie przejrzyste i piękne... - byłam zszokowana, ale szok minął jak zobaczyłam czerwonego ze wstydu Justina. <br />
- Przepraszam, nie powinienem, poza tym nawet nie znam twojego imienia. - zmieszał się.<br />
- Jestem Scarlett. Ale możesz mówić na mnie Scarl. - podałam mu rękę, którą uścisnął.<br />
- Justin jestem - uśmiechnął się. Takiego uśmiechu u niego jeszcze nie widziałam.<br />
- Proszę o to państwa zamówienie - znów podszedł kelner i postawił przed nami pięknie wyglądającą kawę i ciacha.<br />
- Dzięki. - odpowiedziałam. Wzięłam kawę w rękę, i napisał się łyka, gdy coś mi mignęło przed oczami. Był dzień, a więc nie mogłaby to być jasna błyskawica. Spojrzałam w stronę okna i zobaczyłam faceta z aparatem. <br />
- Justin... - powiedziałam powoli. Spojrzał się w tym kierunku co ja. <br />
- Odwróć głowę. Patrz się na mnie i udawaj, że ze mną rozmawiasz. - zrobiłam co mi kazał. On w tym czasie wyjął portfel i położył na stoliku pieniądze za kawę i szarlotkę. Założył kaptur i swoje wayfarery. <br />
- Załóż okulary, i choć wychodzimy stąd. Za rogiem Kenny zaparkował, pójdziemy tam wolno jak gdyby nigdy nic. 50% prawdopodobieństwa, że zostaniemy wzięci, za normalnych ludzi. - Justin patrzył w stronę fotografa. Wykorzystując jego nie uwagę wstał, a ja za nim. Gdy tylko wyszliśmy z kawiarenki, poczułam na swojej dłoni ciepły uścisk. Spojrzałam się i zobaczyłam rękę Justina na mojej. Ogarnęło mnie takie ciepło. <br />
- Przepraszam, ale w ten sposób może się udać. - powiedział i uśmiechnął się pod nosem, czego ja imałam nie zauważyć. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nim się spostrzegłam, dotarliśmy do czarnego samochodu. Otworzył przede mną tylne drzwi. Wsiadłam do samochodu, a on zrobił to zaraz za mną. Wtedy zdjął okulary.<br />
- Oni tak zawsze. Przepraszam. Ale i tak wybierzemy się kiedyś na cappucino. Do kiedy zostajesz? <br />
- Będę to jakieś 3 tygodnie. - odparłam z uśmiechem.<br />
- To się dobrze składa . Pójdziemy jeszcze zobaczysz. - wyszczerzył się Justin. W sumie nie jestem nadal jego fanką, ale dobrze mi się z nim gada. Na razie. Wiadomo pierwsze wrażenie. Ale co jeśli on jest inny? Ale wgl. o czym ja mówię. I co z tego że jest inny i tak go nigdy nie spotkam. Koncert i do widzenia pewnie o tej kawie zapomni. A więc na razie będę się zachowywać tak jakby mnie już nigdy nie zobaczył. Ale fajnie byłoby tak go jeszcze lepiej poznać. Moje rozmyślenia przerwał facet o imieniu z tego co orientuję Kenny.<br />
- Cholera! - wykrzyknął. Justin obrócił się do tyłu. <br />
- Mamy ogon. - powiedział. - Kenny wiesz gdzie jechać.<br />
- Jasne. - przyspieszyliśmy ostro.<br />
- Przepraszam...? Czy ja mogę się dowiedzieć co się tu dzieje? - spytałam zirytowana. W tym samym momencie dojechały do tamtego samochodu kolejne dwa. <br />
- To co widzisz. Żyć na m nie dają. Przepraszam, ale jeśli chcesz, żeby nie było plotek musisz z nami pojechać i dzisiaj nie wrócisz na noc do swojego hotelu. Kenny wie co robi. - spojrzałam się na niego ze strachem. Ujął moją twarz w dłonie i wyszeptał.<br />
- Hej, Scarl... Zaufaj mi proszę. - zrezygnowana oparłam się o siedzenie. Wyjęłam z kieszeni telefon. 6 połączeń nieodebranych. Oddzwoniłam szybko do Alyssy.<br />
- Hej Al. - zaczęłam, ale nie dała mi dojść do słowa. - Proszę Cię uspokój się. Daj mi coś powiedzieć! - spojrzałam na Justina, który przecząco pokiwał głową. Czyli miałam skłamać albo coś wymyślić. Ale w sumie to ma sens. Alyssa wtedy nie będzie wariowała, że nie zna Justina. <br />- Przepraszam Cię, wiem, że to głupie, ale dzisiaj spędzę noc osobno okey? Spotkałam znajomego jeszcze ze szkoły i po prostu nie chciałam Was martwić. Jutro będę na miejscu obiecuję i przepraszam. Nic mi nie jest. Tak Alyssa, jestem bezpieczna. Też Cię kocham. Buźka!<br />Justin przysłuchiwał się rozmowie. Byłam na niego trochę zła, ale co on na to poradzi, że biega za nim tłum reporterów? <br />- Scarlett przepraszam. Nie powinienem. To przeze mnie. Spotkałem cię dzisiaj i już nawaliłem. I to dwa razy. Im bardziej się staram, tym bardziej źle wychodzi. - zmieszał się i oparł się o siedzenie zamykając oczy. Złapałam jego rękę, którą miał na siedzeniu.<br />
- Justin naprawdę nic się nie stało. to nie twoja wina. - Otworzył oczy i splótł nasze palce. Wiem, że będę tego żałowała, ale to jest silniejsze ode mnie. Może będzie dobrze. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Prawie mi się to udało, gdy usłyszałam szepty przy moim uchu. Nie otwierając oczu wsłuchałam się.<br />- Scarl, wiem, że to za wcześnie, ale jak Cię zobaczyłem, to coś we mnie się ruszyło. Jesteś inna niż wszyscy. - I w tym momencie poczułam na moim policzku jego usta. Dobrze powiedział za wcześnie. Ścisnął moją rękę mocniej, a ja odwzajemniłam uścisk. I nagle przestałam myśleć. Weszłam do krainy snów.<br /><br />____________<br />Rozdział wydaje mi się , że długi. Nie wiem, czy wam się spodoba. Pisałam go dzisiaj, i wgl. nie czytałam, go drugi raz, więc przepraszam z góry za błędy, czy powtórzenia. Mam nadzieję że się spodoba. Proszę o komentarze i dziękuję za poprzednie. Jak na razie będę pisać bloga, dla tej garstki osób co je czyta. A więc miłej lektury ; ) <br />@viktoriaa_mvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-91895961225215001302012-06-13T12:11:00.000-07:002012-06-14T01:06:53.208-07:00Rozdział 3O cholera. Świetnie. Mama zaraz w domu a ja jeszcze nie wiem czy Alyssa po mnie przyjedzie... Co miałam zrobić? Teraz już nic się nie dało.<br />
-Scarlett nie martw się zaraz przyjadą. <br />
- Tato, a co będzie jak wyjadę? Mama będzie zła, będzie sama z tobą, ty mi pozwoliłeś, przecież będzie się darła jak nie wiem co. <br />
- Nie przejmuj się mną. Ja sobie poradzę. Zresztą ja jutro też wyjeżdżam.<br />
Spojrzałam się pytająco na tatę. <br />
- No co? James zaprosił mnie do siebie. Wybudował sobie dom i będzie to męski wieczór. Rozumiesz, mecze i tak dalej. - a tak... nasz wujek James.. Nie wiem dlaczego, ale ja naprawdę wolałam rodzinę ze strony taty.<br />
- O Scarlett, szybko przyjechali! <br />
Wybiegłam przed dom, a za mną wybiegł tata z moim bagażem. <br />
- Scarlett! Tata mi wszystko opowiedział, wsiadaj, bo mijaliśmy się z twoją mamą, będzie tu za jakieś 2 minuty! <br />
Szybko podbiegłam do taty. Przytuliłam się do niego, a z oczu poleciały mi pojedyncze łzy. <br />
- Kocham Cię tato. <br />
- Ja ciebie też słonko. <br />
- Dziękuję. Jesteś najlepszym tatą na świecie!<br />
W tym momencie zza rogu wyjechał samochód mamy. Szybko wsiadłam do samochodu. <br />
- Powodzenia tato! Kocham Cię! Uważaj na siebie!<br />
W odpowiedzi zobaczyłam tylko machającą mi rękę. Od razu przyspieszyliśmy. Mama jeszcze nie widziała, co zrobiłam w rzeczywistości. Mimo to, że była jaka była i tak ją kochałam. miałam lekkie wyrzuty sumienia, które przeszły z następnym opowiedzianym kawałem przez pana Webera. W końcu dojechaliśmy na lotnisko. Po odprawie nareszcie byliśmy w samolocie. Nie była to pierwsza klasa, ale i tak było dobrze. W końcu usnęłam.<br />
<br />
-Scarlett? Dolecieliśmy. Wstawaj - powiedział z uśmiechem Mike. Odwzajemniłam uśmiech i przeciągnęłam się na fotelu. Wreszcie stanęłam na stałym lądzie. Od razu zabrało mi dech w piersiach. Jasne dużo słyszałam o Paryżu, ale teraz wiem, że tego nie da się opisać. <br />
- Prawda, że pięknie? <br />
Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Mikea. <br />
- Jasne.. - szepnęłam. Mike nie był jednym z tych bydlaków. Traktował dziewczynę tak jak było trzeba. Pewnie myślicie że Mike to ala Oliver z Hannah Montana. Niee. Mike jest bardzo przystojny a laski lecą na niego jak nie wiem co.Problem w tym, że znalazł już swoją prawdziwą miłość, lecz dziewczyna, którą kochał... albo właściwie kocha, zdradziła go na jego oczach. Obściskiwała się z kapitanem koszykówki z naszej szkoły. Nie dziwię się Mikeowi. <br />
- Mike nie przejmuj się. Kiedyś oboje znajdziemy swoje drugie połówki. - I uściskałam go mocno. Tylko Alyssa miała chłopaka, który kochał ją jak nikt inny. Tej to dobrze. Ale my z Mikem mamy nadal nadzieję na coś niespotykanego.<br />
- Ludzie, dlaczego się tak zamulacie? Patrzcie taksówka czeka! - ruszyliśmy za Alyssą, która szła widocznie bardzo podekscytowana. Wsiedlismy do taksówki i ruszyliśmy przy okazji zwiedzając zza szyby samochodu miasto miłości. <br />
- Heej, to nasz hotel... - powiedziała wolno Al. Jak na komendę odwróciliśmy głowy z Mikem. To co zobaczyłam zszokowało mnie. Hotel był tak ogromny i z wierzchu wyglądał jak zamek. Był przepiękny. Weszliśmy do środka. W tym momencie przyszedł sms. Zerknęłam na wyświetlacz. "Mama". Otworzyłam sms'a. "Nawet nie wiesz, co zrobiłaś. Pożałujesz jak wrócisz do domu. Nie tak cię wychowałam." . No to i tak, że wysłała sms'a a nie zadzwoniła. Wrzuciłam telefon do kieszeni i zerknęłam na wnętrze. Jak z bajki. Nie mogłam inaczej tego opisać. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do swoich pokoi. To znaczy mieliśmy jeden apartament, ale wyglądał jak domek. miał 4 pokoje, 2 salony, 2 łazienki, saunę, kuchnię i garderobę wielką jak 2 pokoje. Było pięknie. Wszystko stylowe, ładne, dokładne. Jak dom dla nastolatków, ale jednocześnie takie przestronne i dokładne. Podobało mi się tam. Weszłam do swojego pokoju i od razu usiadłam na kanapie. Mimo, że to był pokój był wielkości salonu ze wszelkimi luksusami, więc wyobraźcie sobie salon! Rozpakowałam swoje rzeczy, przebrałam się w shorty i bokserkę, bo tu było bardzo ciepło. Rozpuściłam włosy, założyłam trampki, na nos założyłam moje okulary pilotki i wzięłam słuchawki do telefonu. <br />
- Chodźcie na miasto! Nie ma czasu to stracenia! - i wyszczerzyłam się w uśmiechu do przyjaciół. Ci od razu przystali na moją propozycję. Zamknęliśmy dom i wyszliśmy na zewnątrz. Była śliczna pogoda. Słońce świeciło, lekki wietrzyk... poezja. Poszliśmy najpierw do parku na lody, a następnie poszliśmy do galerii. Była ogromna. Al uparła się żeby zwiedzić galerię sztuki która była obok, ale ja po jakimś czasie odłączyłam od nich.Umówiliśmy się w parku za 2 godziny. Poszłam więc na uliczny targ, który był bardziej jak sklep a nie jak nasze targi. Zdziwiłam się, ale też byłam zachwycona. Szłam wolno rozkoszując się chwilą, kiedy nagle poczułam jakieś szarpnięcie z tyłu koszulki. Nie dodałam że tył był siateczkowany po części. Odwróciłam się gwałtownie w stronę obcego, który... próbował rozplątać z mojej koszuli suwak... ?<br />
- Cholera jasna to moja ulubiona bluzka! - krzyknęłam na tamtego.<br />
- Przepraszam, nie zauważyłem kiedy się wplątał, to moja wina..<br />
- Tak to twoja wina! Przez ciebie straciłam moją koszulkę!<br />
- Przepraszam jeszcze raz. Choć kupię ci nową. - Zdjęłam okulary i popatrzyłam się na nieznajomego. <br />
- Ale ja nie chcę nowej koszulki. Ja chcę moją. - Wiem, że zachowywałam się jak dziecko ale ja ją kochałam. Patrzył się na mnie przez chwilę.<br />
- To może dasz się zaprosić na kawę? - spytał. W sumie to był nawet okey. Czemu nie są wakacje.<br />
- W sumie to nawet chętnie. - wtedy zdjął swoje okulary i zdałam sobie sprawę kim jest naprawdę.<br />
---------------------<br />
No to tak. Przepraszam, wiem że miałam dodać wcześniej ale nie wyrobiłam xD Rozdział jest dłuższy, chociaż końcówka nie wyszła mi tak jak chciałam. Mam nadzieję że się spodoba no i proszę o komentarze. muszę wiedzieć czy jest sens dalej pisać, i czy ktoś to czyta. I dziękuję za poprzednie! :D<br />
<br />
<br />victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-89459422626463656482012-06-08T13:36:00.001-07:002012-06-08T13:36:08.414-07:00Rozdział 02Zaszłam powoli na dół. Szłam jak na rzeź. Nie wiem co było gorsze. To że nie pojadę z Alyssą mimo, że jej obiecałam, czy wrzask mamy, że nawet nie ostrzegłam ją że wyjeżdżam do Paryża.Nie myliłam się. Mama była w podłym nastroju.<br />
<br />
- Scarlett,co ty sobie w ogóle wyobrażałaś co? Że co? Pojedziesz i nam nic nie powiesz? Jest prawie koniec roku musisz poprawiać sprawdziany a ty sobie chcesz wyjechać do Europy? To jest do ciebie nie podobne! Nie tak cię wychowałam! Powinnaś nam powiedzieć, ale oczywiście...<br />
- Ale mamo ja nawet o tym nie wiedziałam! Dowiedziałam się dzisiaj nad ranem nie musisz na mnie za to wrzeszczeć! - wykrzyknęłam jej prosto w twarz. <br />
- Scarlett Izabello Smith! Nie wiem czy sobie to uświadomiłaś, ale właśnie nawrzeszczałaś na swoją matkę! Nigdzie nie pojedziesz! Pani Weber do mnie dzwoniła i mimo że macie już wszystko załatwione nie jedziesz! Koniec! Kropka! - no super. Alyssa mnie zabije.<br />
- Monico, skarbie, czy ty aby nie przesadzasz? Nie pamiętasz swojej młodości jak na rynku muzycznym panowała Abba albo Queen? Czy ty nie chciałaś jeździć na koncerty? Sama się wymknęł... - tata nie zdąrzyl dokończyć bo mama przerwała mu z wrzaskiem.<br />
- Dość! Ja to co innego, zresztą nie będę rozmawiać na ten temat! Wychodzę, a jak wrócę i nie będzie Scarlett to oboje pożałujecie swojej decyzji! - zaraz.. co tata chciał powiedzieć? Że co? Że mama wymknęła się z domu przed dziadkami? Zerknęłam pytająco na tatę, a on wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu. Wiem to dziwne, ale ja naprawdę mam o niebo lepsze stosunki ze swoim tatą niż z mamą. Czasami się dziwię dlaczego tata poprosił mamę o rękę...<br />
- Scarl - przerwał mi w zamyśleniach tata - jeśli chcesz jechać to leć się pakuj. <br />
- Ale co? Jak..? Przecież mama nie... <br />
- Mama nie musi o tym wiedzieć. Nawrzeszczała na panią Weber, ale zaraz tam zadzwonię i powiem że jedziesz. Mama jak przyjedzie będzie zdziwiona i da ci na pewno szlaban, ale drugiej takiej okazji mieć nie będziesz. A więc ruszaj się!<br />
<br />
<br />
Pobiegłam na górę, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Tak wiem, teraz uznacie mnie za kogoś kto kocha Biebera, ale tak nie jest. Robię to tylko dla Alyssy, ale do Biebera nic nie mam. Nie jestem hejterką. Spakowałam wszystko co mi było potrzebne, a także bagaż podręczny i ruszyłam na dół. W ostatniej chwili przypomniałam sobie o słuchawkach do telefonu. Nie wiem co bym bez nich zrobiła! Nagle rozdzwonił się mój telefon. Szybko odebrałam.<br />
-Cześć Mike jak tam?<br />
- Scarl? Jedziesz? Powiedz, że jedziesz nie chcę spędzić 3 tygodni z samą Alyssą. Będzie faza...<br />
- Mike uspokój się. Jadę. W tajemnicy przed mamą, ale jadę.<br />
- Naprawdę? Super! No to do zobaczenia!<br />
I się rozłączył. Biedny Mike... Muszę go jakoś wesprzeć... Zeszłam na dół i zobaczyłam denerwującego się tatę. <br />- Tato co jest? - spytałam niepewnie. <br />- Mama będzie za 10 minut... Skrócił jej się trening... <br /><br />_________<br />No to jesteśmy za 2 rozdziałem! W ogóle to początkowa wersja była, że rodzice jej pozwolili jechać. Ale uznałam że będzie za nudno. Drugą opcją była ucieczka Scarlett. Ale sobie darowałam, bo byłaby to kolejna ta sama historyjka. Obecnie przystałam na tą wersję, bo nieźle się namiesza w ich rodzinie... Tak mi się przynajmniej wydaje xD<br />Tak więc uważam że jest dziwne ale niech będzie xd Zapraszam do komentowania! ;Dvictorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3248935033955026169.post-76675735263033180552012-05-30T14:07:00.000-07:002012-05-30T14:07:28.547-07:00Rozdział 01Każdy w życiu ma takie chwile, których się nie zapomina. Nie ja. Chodzi mi o takie wydarzenia jak koncerty , spotkania itd. Nie ja. Mam na imię Scarlett i mieszkam w Californii w Bakersfield. Blisko Los Angeles i dobrze. Mam starszego brata Lucasa, i normalną kochającą rodzinę. Nie ma przemocy, jest dobrze. normalnie. Uwielbiam moich przyjaciół Mike'a i Alyssę, mimo ich zwariowanych pomysłów.<br />
<br />
Powiecie, że jestem bezproblemową dziewczyną, bo w końcu mieszkam nie daleko Los Angeles i tak dalej. A więc teraz Was zaskoczę. Nie nie jestem. Tak jak każda nastolatka mam trądzik i marudzę. Takie jest życie. Jeśli chodzi o mój ubiór to nie ubieram się jak nie wiem kto. Wiadomo. W święta zakładam sukienki, albo inne bardziej eleganckie ubrania, ale na co dzień wolę po prostu rurki trampki i T-shirt.<br />
<br />
- Scarlett! Scarlett! Scarl! - Co? Alyssa? O... zaraz która to godzina... ? o 5 nad ranem?!<br />
- Alyssa, czego chcesz tak rano...? Nie mogło to zaczekać do jutra? - spytałam, zakrywając głowę poduszką.<br />- Nie,nie, nie, nie, nie!- krzyknęła<br />- Alyssa jak ty w ogóle tutaj weszłaś? Przecież wszyscy śpią...<br />- Weszłam przez dziurę dla psa! - no tak. Ja mam psa, ona jest chuda i ma dzikie pomysły. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wpatrywać się w przyjaciółkę. <br />- No mów, co jest? <br />- Nie uwierzysz! - krzyknęła i wyciągnęła z torebki kopertę. <br />- Co to? - wzięłam ją od niej i otworzyłam. W środku były 4 bilety na koncert Justina Biebera. Alyssa jest jego fanką ponad wszystko. Ja z Mike'm do niego nic nie mamy, ale też nie udzielamy się jeśli chodzi o jego temat. Przyjaciółka popatrzyła na mnie wyczekująco.<br />- I jak? Mam 4 bilety! Nie cieszysz się?<br />- Jasne, że tak. Będzie super!- zapewniłam ją po czym znowu opadłam na łóżko z zamiarem dalszego spania. <br />- Scarlett... Jest tylko jeden problem...<br />- Alyssa jaki tu widzisz problem? Masz bilety na Biebera, pojedziemy z Tobą jak nam pozwolą rodzice... I tak da się ich ubłagać, przecież to na pewno za miesiąc jak i nie lepiej...<br />- No właśnie nie! Wylatujemy dzisiaj wieczorem!<br />- Coo?? Jak to dzisiaj? Alyssa ja nigdzie nie pojadę! Starzy na bank mi nie pozwolą jechać! Zwariowałaś? - spytałam z powrotem podnosząc się z łózka. Moi rodzice są na tyle rozsądni i nadopiekuńczy, że muszę z wyprzedzeniem ich informować o dłuższych wyjazdach. O takim jak ten nie było mowy.<br />
- Scarl, nic się nie martw! Moja mama już wszystko załatwiła. To znaczy z rodzicami Mikea nie było problemu... O 7 zadzwoni do twoich i będzie po sprawie. - taa noo.. jasne.. mam nadzieję. Nie będzie tak łatwo zapewne.<br />-Dobra Alyssa. Idź już pogadamy rano. - powiedziałam nakrywając się kołdrą. <br /><br />O 7 tak jak mówiła Alyssa, jej mama zadzwoniła do moich rodziców. Wszystko byłoby super, gdyby nie pewien szczegół. Mieliśmy zostać tam ok. 2-3 tygodnie a dopiero za tydzień kończy się rok szkolny. Moi rodzice mieli swira na punkcie edukacji...<br />- Scarlett! Złaź tu natychmiast! Musimy poważnie porozmawiać! - no i się zaczęło...<br />
<br />
-------------<br />Rozdział przeciętny i nudny. Początki zawsze takie są, ale potem będzie się działo. Jesteś = skomentuj. Zależy mi na tym ile osób będzie to czytać :D<br />
<br />victorioushttp://www.blogger.com/profile/07957750584662867383noreply@blogger.com2