sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 15

Wstałam wyspana i wypoczęta. Spojrzałam na zegarek. 7.30. wstałam wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam na dół. Nikogo nie było w domu. Dobrze się składa nie zamierzałam z nikim gadać. Ani z mamą, ani z Lucasem. Zjadłam śniadanie i miałam iść na górę jak zadzwonił mi telefon.
- Halo?
- Cześć Scarlett
- Tata!
- No część... Jak tam kochanie? Jak się trzymasz z mamą?
- Jakoś... Dzisiaj idę na cały dzień do parku.. Nie zamierzam siedzieć w domu.
- Scarl, dobrze, że się nie załamałaś. Idź, rozerwiesz się.
- Tato?
- Tak słońce?
- A może przyszedłbyś do mnie? Dzisiaj koło 9? Zjemy razem śniadanie...
- Dobry pomysł. Zresztą i tak nie mam nic do roboty.
- Ale w sensie...?
- Powiem ci na miejscu. Do zobaczenia za godzinę!
I się rozłączył. Nie rozumiałam tego zdania... Może dlatego, że nie spałam za dobrze, a może dlatego, że większości nie kumam, ale wydaje mi się, że to coś niedobrego... Poszłam na górę wzięłam torebkę i zapakowałam w nia najważniejsze rzeczy. Telefon, klucze, portfel, koc, książkę, słuchawki, gazetę i okulary przeciwsłoneczne. No i oczywiście sweterek, w razie czego, chociaż  zapowiadała się ładna pogoda. Wyszłam z domu i powlekłam się chodnikiem do parku. Pod moim ulubionym drzewkiem rozłożyłam koc, wyciągnęłam książkę i zaczęłam czytać.
*Oczami Justina*
Punktualnie o 8.00 byłem w parku. Usiadłem na jednej z ławek i założyłem okulary przeciwsłoneczne, aby mnie nikt nie rozpoznał. Wiedziałem, że Scarlett lubi tu przychodzić i wiedziałem, że ma ulubione drzewko, ale nie wiedziałem które. Czekałem. Obserwowałem każdego, kto przechadzał się w parku. Nagle ujrzałem ją. moje serce zaczęło bić 1000  razy szybciej. Ale czy to na pewno ona? Nie byłem pewny. Zacząłem obserwować tą dziewczynę. Wyjęła koc, usiadła... Wyjęła książkę... 'Zabić drozda'. Chwila... To ona! ciągle mi mówiła, że kocha tą książkę. Wstałem z ławki i wolnym krokiem ruszyłem w jej stronę. Stanąłem przy kocu. Nie poruszyła się. Chrząknąłem.
- Przepraszam, nie wie Pani gdzie jest najbliższa lodziarnia? Chciałem kupić mojej dziewczynie ulubione waniliowe lody...
*Oczami Scarlett*
Matko jedyna... Co mnie obchodzi, że jakiś tam chłopak chce kupić lody swojej dziewczynie... Waniliowe do tego. Stanęły mi łzy w oczach. Przypomniał mi się Justin. I nagle jakbym usłyszała jego głos, taki oryginalny... Otrząsnęłam się i odwróciłam głowę. W tym czasie tajemniczy chłopak zdjął swoje okulary.
- Juuuuuuuuuuuuuustiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiin!!!!!!!!!!!!
Nie wierzyłam własnym oczom! Mój Justin! Rzuciłam mu się na szyję. Z wrażenia zapomniałam, że nie jestem tu sama, ale nie przejmowałam się tym. Tuliłam go do siebie jak długo się dało a on odwzajemniał moje uczucie.
- Mała jak ja cię dawno nie widziałem!
- Justin ale co ty tutaj robisz?
- Mówiłem ci, że Paryż to już zakończony rozdział. Wróciłem do USA i chciałem się z tobą spotkać.
 Mam dla ciebie prezent. - wyjął z kieszeni pudełeczko, bardzo ładnie zapakowane. Otworzyłam i zaparło mi  dech w piersiach. Była tam piękna srebrna bransoletka. Wziął ją i od razu zapiął mi ją na dłoni. 
- Just jest piękna, ale ja dla ciebie nie mam żadnego prezentu.
- Wiem, że nie masz. Nie chcę. Zresztą nie miałaś pojęcia, że przyjadę. - przestał mówić i mocno mnie pocałował. Nie mogłam się mu oprzeć. Jego ciepłe, malinowe usta... Wreszcie sobie coś uświadomiłam. Oderwałam się od Justina i spojrzałam na zegarek. 8.50. Spojrzał się na mnie pytająco. 
-Justin chciałbyś poznać mojego tatę? - powiedziałam i wyrwałam się z jego objęć aby popatrzeć się na jego zaskoczony wyraz twarzy. 
- Scarlett! - usłyszałam zza pleców.
- Już nie masz wyjścia - powiedziałam cicho i pięknie się uśmiechnęłam do Justina. Ten tylko odwzajemnił mój uśmiech.
-Tata!
-Dzień dobry panu.
-Ym.. tato to jest mój bliski kolega...
-Czyli chłopak? - Przerwał mi w pół zdania.
-Tak. Tak tato, to jest mój chłopak.
-Witaj chłopcze. Rayan Smith. A ty to pewnie Justin. Justin Bieber o ile się nie mylę. Moja córka ciebie wychwala chłopcze..
-Tato.... - powiedziałam z zaciśniętymi zębami i dałam tacie sójkę w bok.
-Tak to ja... Ale, że Scarlett mnie tak wychwala to nie wiedziałem - uśmiechnął się spoglądając na mnie i objął mnie ramieniem.
-Dzieciaki jesteście głodni? Niedaleko znam dobrą knajpkę, w której serwują pyszne śniadania. Na mój koszt.
- No dobrze. - powiedziałam. Szybko spakowaliśmy to co wzięłam i ruszyliśmy w drogę. Uwielbiałam takie spacery, na których można było wypocząć i zrelaksować się przy akompaniamencie ptaków i szumu wiatru. Wreszcie doszliśmy do knajpy. Nazywała się 'Everyday good food'. Dobry tytuł. Zajęliśmy stolik na dworze.   Przyszedł kelner, zamówiliśmy to co mieliśmy zamówić i zaczęliśmy rozmawiać.
-Tato opowiadaj co u ciebie.
-U mnie dobrze. Ale widzę, że u was bardzo dobrze - powiedział i posłał nam szeroki uśmiech.
*Oczami taty Scarlett*
-Jasne, że dobrze. Justin koncertuje i właśnie wrócił z Paryża. Kupił mi przepiękny prezent... - mój tok myślenia urwał się w połowie wypowiedzi córki. Cieszyłem się z jej szczęścia. Ale za
razem byłem smutny, że to szczęście ma tak krótko trwać. Nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Wiem, że prawda i tak wyjdzie nie długo na jaw, chociaż to jeszcze nie jest przesądzone. Nie chcę jej psuć tego szczęścia, które przeżywa z tym chłopakiem. To dobry dzieciak idealny dla mojej córki. Jeśli go kocha ja nie widzę w tym związku przeciwności. Wiem jednak że mojej żonie się to nie spodoba.
-Panie Smith?
-Yyyy... Tak Justin? Przepraszam was...
-Tato źle się czujesz?
- Nie, nie ja tylko... Mam wam coś do powiedzenia... Chodzi o to, że...
-O właśnie przyszły moje naleśniki! - powiedziała Scarlett. Odebraliśmy swój posiłek i wróciliśmy do rozmowy.
- No więc chodzi o to, że straciłem pracę. Obawiam się, że przy rozprawie będzie to na korzyść matki. Wiem, że ty Scarl nie chcesz z nią zostać, a Justin by się jej nie spodobał, nie ze względu na to kim jest ale ze względu na wygląd. Jak patrzę na was, nie wyobrażam sobie, gdy nie jesteście razem.
*Oczami Scarlett*
Byłam w szoku.
- ... nie jesteście razem.
- Ja też mam wam coś do powiedzenia. - powiedziałam te słowa z ogromną gulą w gardle. - mamie Just na pewno by się nie spodobał... - opowiedziałam im całą historię z James'em.
- Kochanie dlaczego mi nie powiedziałaś o tym wcześniej? - odezwał się Justin.
- Przepraszam, to zdarzyło się dopiero wczoraj ja o tym zapomniałam...
-Dobra. Nie ważne. Trzeba coś z tym zrobić- powiedział. - Panie Smith niech się pan nie martwi. Porozmawiam z moim menagerem. Myślę, że znalazłaby się dla pana praca. Mam też dobrego adwokata po całej sprawie kiedy chcieli mnie wrobić w dziecko. Na mój koszt.
- Ale Justin tak nie można... - odezwał się Rayan.
- Proszę pana, Scarlett jest dla mnie również ważna jak dla pana. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Niech pan mi pozwoli coś dla niej zrobić.
-Dziękuję Justin. Kiedy już zarobię oddam ci wszystko.
- Niech będzie, że odda mi pan połowę tej sumy. Tak więc dzisiaj zadzwonię do nich, a potem wszystko panu przekażę. Chwileczkę... - powiedział i spojrzał na zegarek, a potem wyjął swój telefon. - Jest już po 9 Scooter już zaczął pracę zadzwonię do niego teraz. - wykręcił numer i przyłożył telefon do ucha.
-Scooter?
- Cześć Justin.
- Mam pewną propozycję. Szukałeś niedawno asystenta czyż nie?
- Tak... Masz coś na myśli?
-Chyba znalazłem kogoś odpowiedniego - powiedział Justin i posłał nam szczery uśmiech.
_______________________________________________________
Witam kochani po długiej przerwie!
Od razu należą się Wam przeprosiny! PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM. Wiem, że nie byłam tu aż od sierpnia, ale jak przyjechałam z Poznania to miałam na głowie tylko szkołę. Dużo osób do mnie pisało z pytaniem czy skończyłam pisać, czy wrócę... Było to miłe i za to Wam dziękuję :) Dziękuję tez za te 25 (!) komentarzy :)
Na powitanie krótki, ale chyba tematyczny rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, i że będziecie tu nadal wpadać :)
Miłego czytania, Scarlett :D

10 komentarzy:

  1. Myślałam, że się nigdy nie doczekam ;o
    Bardzo mi się podoba, mam nadzieje, że wszystko się ułoży i że będziesz częściej dodawać <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jejuńciu, kocham te twoje opowiadania *_* czekam na następne , i własnie też mam nadzieję że będziesz coraz częściej dodawać :) pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG :D ale ja dawno nie czytałam Twojego opowiadania *_* myślałam, że już nic nie dodasz :') ale super, że w końcu się pojawił rozdział! czekaam na następny :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. NO NARESZCIE :D kocham twoje opowiadanie *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny ;3 chcemy więcej :D
    http://kochamciejakwariatatynic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. [SPAM]
    Madison dziewczyna, która przez życie przechodzi z poważnymi problemami. Pierwsza chwila euforii potem druga, a kolejna to wciąganie się w bagno. Uzależnienie, z którego nie ma wyjścia. A może jednak jest ? Jeśli choć trochę cię zainteresowałam to wpadnij do mnie. Dopiero dodałam bohaterów i liczę, że skomentujesz i dodasz się do obserwujących :)
    http://life-is-a-slut.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. te twoje rozdziały są coraz lepsze.. czekam na następne :) jak by coś to przypomnij mi na www.my-livetime.blogspot.com :)
    pozdrawiam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam serdecznie na mojego bloga http://life-is-a-slut.blogspot.com/ Zachęcam do komentowania oraz obserwowania, gdyż opinie czytelników są dla mnie bardzo ważne ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi sie nazwa twojego bloga ;D :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super nazwa najważniejsza :D
      @izka__

      Usuń