czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 11

Justin schylił się do rodzeństwa.
- Czeeeeść! - przytulił każde z nich. - To jest Scarlett...
- Chodzis z nią ?  - nawet nie zdążył dokończyć bo przerwała mu Jazmyn.
- Taaak... - powioedział wolno Just.
- Fajna jeśt? - zapytał  Jaxon.
- Bardzo - odpowiedział z uśmiechem.
- Hej Scarlett... - powiedziała Jazmyn. Założyła swoje rączki do tyłu i zaczęła kołysać się z prawej do lewej.
- Hej Jaz. - uśmiechnęłam się do niej. Wyciągnęła do mnie rączki a ja ją wzięłam na ręce. - Hej Jaxon. - powiedziałam. Ten nic nie odpowiedział tylko wtulił się w ramiona Justina. Justin się cicho zaśmiał i pogłaskał brata po głowie.  W tym czasie weszła mama Justina.
- Justin co tak stoicie! Wejdźcie do salonu! - i poszła przodem a my z Justinem poszliśmy za nią. W salonie byli wszyscy.
- Cześć wszystkim! - przywitał się Justin.
- Justin! Nareszcie! Aaaa... Widzę że przyprowadziłeś do nas bardzo ładną damę... - powiedział jego dziadek.
- Dzień dobry - powiedziałam i uśmiechnęłam się do wszystkich.
- Tak. To jest Scarlett... - znowu nie zdążył dokończyć bo przerwała mu Jazmyn.
- Oni ze siobą chodzią! - wykrzyczała.
- Jazmyn! - oburzył się Justin.
- Nio cio? Plawda to jeśt nie?
- Tak Jaz, prawda, ale może ja to powinienem powiedzieć co? - cała rodzina wybuchnęła śmiechem. Przyglądałam się tej rodzinie i zrozumiałam, że pieniądze tu nie grają roli. Tu widać miłość. Nie tak jak u nas... Trochę zrzedła mi mina, co chyba zauważył Justin bo wziął mnie za rękę i mocno ścisnął. Uśmiechnęłam się automatycznie, ale szczerze.
- No to Scarlett, powiedz nam gdzie mieszkasz?  - zapytał tata Justina.
- Oho, zaczyna się. - powiedziała pani babcia, na co znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Mieszkam w Californii. W Bakersfield. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To co tu robisz? W Paryżu? - zapytał ze zdziwieniem.
- To długa historia. Właściwie to przyjechałam na Justina koncert. Ale nie byłam jego fanką. Moja przyjaciółka Alyssa kocha go ponad wszystko. Załatwiła bilety i razem z naszym przyjacielem przlecieliśmy do Paryża, ponieważ w USA już nie było żadnych biletów na koncert. Ale Justina poznałam wcześniej niż miałam go zobaczyć, a właściwie to zawdzięczam to jego suwakowi od bluzy - zaśmialiśmy się z Justinem.
- A czym się zajmują twoi rodzice? - Justin jakby wyczuł moment ścisnął moją rękę mocniej. Nam obojga mina posmutniała, albo byliśmy zakłopotani ale wzięłam się w garść i odpowiedziałam na pytanie.
- Mama jest prawnikiem a tata ma mały sklep. To znaczy więcej czasu spędza w domu, bo ma pracowników.
- Czyli masz bardzo dobry kontakt z obojgiem rodziców. Pewnie jesteście typową rodziną w USA jak my.
- Nie zupełnie. Moi rodzice rozwodzą się.
- O przepraszam... Nie wiedziałem...
- Nic się nie stało panie Bieber. Tata chyba miał to już dawno w planach. Mama próbowała mnie wychowywać sama, ale tata jej się sprzeciwiał. Ale chyba nie był na tyle odważny żeby jej to powiedzieć. Ten wyjazd tu... chyba zadecydował o wszystkim... Mama nie pozwoliła mi jechać, ponieważ uważała że szkoła jest ważna mimo tego, że został jeszcze tylko tydzień a ja miałam wszystko pozaliczane. Kiedy mamy nie było w domu, tata i ja zdecydowaliśmy że pojadę dla Alyssy. Mimo tego, że się rozwodzą jestem wdzięczna tacie, bo bez niego nie poznałabym najwspanialszego chłopaka na świecie, takiej kochającej się rodziny, ani tych przesłodkich urwisów - jak zwykle poleciały mi łzy ale chyba ze szczęścia. Uśmiechnęłam się. Mimo tego Justin mnie przytulił.
- Scarlett nie płać...  - powiedział Jaxon. Wzięłam go na ręce i otarłam moje łzy.
- Ale ja nie płaczę. Ja tylko tak bardzo się cieszę że cię znam wiesz? - powiedziałam a chłopczyk się do mnie przytulił. Justin patrzył z zafascynowaniem. Miał wyraźny uśmiech na twarzy.
- Ale zaraz.... Powiedziałaś że nie byłaś fanką Justina?
- Jeremy wystarczy! - krzyknęła Pattie na co znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Scarlett przepraszamy ale Jeremy tak to już ma w swojej tradycji... - powiedziała babcia mojego chłopaka.
- Naprawdę nic się nie stało. Zostałam uprzedzona - powiedziałam i wyszczerzyłam się do wszystkich. - A tak serio to nie byłam i nadal nie jestem fanką gwiazdy pop. Jestem fanką Justina tego tam w środku.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do Justina. On odwzajemnił uśmiech.
- Chodźcie bo już obiad gotowy! - powiedziała Pattie. Byłam jej szczerze wdzięczna. Usiedliśmy przy stole. Ja oczywiście koło Justina. Zjedliśmy obiad, który był pyszny! Oczywiście żartowaliśmy, gadaliśmy i opowiadano mi o dzieciństwie Justina. Wszystko było takie fajne.. .Nie tak jak u mnie w rodzinie. Jazmyn chyba się do mnie przyzwyczaiła, bo od razu po obiedzie przyszła do mnie na kolana. Kocham to dziecko!
- Jaz, Jaxon chcecie iść na spacer? - zapytał Justin.
- A Scarl teź pójdźie...? - zapytała Jazmyn.
- No oczywiście że tak! Spacer bez Scarlett? Phi! - wszyscy wybuchnęli śmiechem razem ze mną.
- No tio taak! - powiedziało rodzeństwo.
- No to idźcie się szykować - powiedział Justin.Kiedy malce były już gotowe wyszliśmy na spacer.
- Zabiorę Cię w magiczne miejsce - szepnął mi do ucha Justin po czym się uśmiechnął i pocałował mnie w skroń. Ja się uśmiechnęłam i objęłam Justina w talii a on mnie ramieniem. Szliśmy tak przez całą drogę trzymając Justina rodzeństwo za rękę. Wreszcie doszliśmy do 'magicznego' miejsca.
- Jejj... - powiedziałam i spojrzałam na słynną wieżę Eiffla.
- Ja widziałem już ją milion razy. Pomyślałem, że... Spodoba ci się... - powiedział ściskając mnie za rękę.
- Cudnie tu...
- Justiiiin...? - spytała Jazmyn.
- No?
- My idziemy do fontanny!
- Ale Jaz... Nie macie ubrań jakbyście byli zmoczeni! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczynki.
- Ależ idźcie! - powiedział Just. - My będziemy na schodach.
Spojrzałam się na niego pytająco.
- Wiem jak zawsze jest i chciałem mieć chwilę spokoju więc wziąłem im zapasowe ubrania. - powiedział do mnie i pociągnął za sobą.
- Chodź tu do mnie. - powiedział i usiadł na schodach a mnie przyciągnął do siebie na kolana. - Wiesz jak cię straaaaaasznie kocham?
- No nie wiem... - odparłam śmiertelnie poważnie. Na to on zdjął ręce z moich nóg ujął moją twarz w swoje dłonie i mocno pocałował. Nie opierałam się takiej przyjemności tylko odwzajemniłam jego słodki pocałunek. Złapałam ręką jego włosy i jeszcze mocniej przyciągnęłam do siebie. Nagle on przestał mnie całować.
- Co jest?
- Zapomniałem że jest tu Jazy i Jaxon... - odwróciłam się w stronę w którą się patrzył. Szybko wróciłam do niego wzrokiem i zaczęłam się śmiać. - Przepraszam Justin, ale w tym czarnym podkoszulku wyglądasz naprawdę... - w tym momencie dałam mu całusa w usta - prześlicznie.
- A ty za to jesteś zawsze śliczna . -powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Myślę, że czas zawołać maluchy i ich przebrać zanim się przeziębią - powiedziałam nie odrywając od niego wzroku.
- Myślę że masz rację . -powiedział i wstaliśmy. Zawołaliśmy dzieciaki i po ich małej rewii mody postanowiliśmy wracać do domu. Gdy byliśmy już przy samym domu dostrzegliśmy paparazzich. Zaczęliśmy z Justinem pozować do zdjęć, co było głupie, ale i śmieszne. Nie obchodziły nas plotki dlatego też nic sobie z tego nie robiliśmy. Po sesji zdjęciowej wróciliśmy do domu.
- No nie! Dzieciaki znowu wchodziły do fontanny?! Przecież się pozaziębiają! - powiedział Jeremy.
- No co ty tato! Jest 34 stopnie w cieniu!
- Serio? Chyba za długo oglądałem Słoneczny Patrol. - nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- No to my chyba już będziemy się zbierać. - powiedział Justin.
- Nie zostaniecie na kolację?- zapytała Pattie.
- Nie naprawdę proszę Pani. Dziękujemy za wspaniały dzień i dziękuję za to że mogłam was poznać. Jesteście państwo wspaniałą rodziną!
- Scarlett, jeśli byś miała jakiś problem albo chciałabyś pogadać to dzwoń - powiedziała mama Justina, podała mi numer swojego telefonu i mocno przytuliła.
- Dziękuję powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. - Do widzenia.
- Do zobaczenia Scarlett! - powiedział dziadek mojego chłopaka. Pożegnałam się ze wszystkimi a szczególnie z maluchami i wyszliśmy. Tak strasznie będę za nimi tęsknić! Dojechaliśmy do mojego hotelu.
- Justin wejdziesz jeszcze na chwilę?
- Tylko na chwilę? - zapytał się ze smutkiem.
- A możesz na caaałą noc? - zapytałam ze śmiechem.
- Yyyy... zaraz będę mógł. - powiedział i wykonał jeden telefon. Pewnie do Pattie. - No i załatwione. Mama mówi że dzieciaki się pytają kiedy wrócisz. - powiedział ze śmiechem.
- No to się okaże. - powiedziała i weszliśmy do hotelu. - Cześć wszystkim!
- Cześć Scarlett! - powiedział Matt. - Jak dawno Cię nie widziałem!
- Maatt! Miło że jesteś! - powiedziałam - to jest mój chłopak Justin.
- O matko! Ty chodzisz z Bieberem! Scarlett... No no no! Takiej to ja Cię nie znałem.
- Matt daj im spokój. - powiedziała Al. - Zjecie z nami?
- Nie, chyba sobie zamówimy pizzę. - powiedział Justin.
- Dobry pomysł. - powiedziałam i poszłam zamówić jedzonko. Siedzieliśmy wszyscy w salonie i rozmawialiśmy gdy po chwili przyszło zamówienie. Zanim udaliśmy się z Justinem do mojego pokoju zapytałam się Al.
- Mike jeszcze nie wrócił?
- No niee... Dziwne... - powiedziała Al.
- Niekoniecznie - mruknęłam pod nosem. Just tylko się zaśmiał. Poszliśmy do pokoju. Otworzyliśmy pizzę.
- Mmmm... - mruknęłam rozkoszując się zapachem. - Moja ulubiona...
- No to masz - powiedział Justin. Wziął kawałek pizzy i podał mi. Ja ugryzłam kawałek, który mi podał.
- Szkoda że nie mamy spaghetti... - powiedziałam z zawodem.
- Możemy to zrobić bez spaghetti. - powiedział po czym uśmiechnął się i nachylił się nade mną. Pocałował mnie, ale inaczej niż zwykle. Nachylił się jeszcze bardziej. Skutkiem tego było że wylądowałam na podłodze, a on był nade mną. Mimo tego nie przestał mnie całować. To było namiętne, tak jak ja lubiłam. Zszedł pocałunkami do szyi, po czym znów powrócił i odszukał swoimi ustami moje. Przygryzłam mu wargę a on się tylko uśmiechnął. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Proszę nie odbieraj... - powiedział cicho Just i znów mnie pocałował. Oderwałam się mimo, że chciałam się jego posłuchać. Sięgnęłam po telefon.
- To może być ważne. - odebrałam. - Tak słucham?
- Scarlett Izabella Smith? - zapytał się rozmówca. - Mam dla Pani bardzo ważną sprawę.
Zaczął mówić. Z czasem w moich oczach pojawiły się łzy, aby za chwilę wypłynąć na policzki.
______
No to jedenastka za nami :D Nie wiem Czy będzie wam się podobać no ale... Z góry przepraszam za błędy i że rozdział jest taki krótki i nic się w nim nie dzieje. Moim zdaniem jest nie za fajny : / Ale w następnym się postaram :D
Dziękuję za wszystkie komentarze :D
Ten rozdział wynosi taką samą stawkę. 10 komentarzy = nowy rozdział.
Dziękuję Wam że przekroczyliśmy już 1000 wejść! Cieszę się że blog odnosi sukcesy ale to tylko dzięki Wam! Jeszcze raz dziękuję.
Chcecie kolejny rozdział? ----> komentarz :D 
Aha no i na zakończenie....Happy Skyscraper Day! :D 
@viktoriaa_m

10 komentarzy:

  1. To zdecydowanie najlepszy Twój rozdział. Wszystko idealnie opisane ♥ Zakochałam się. Oby tak dalej. No i dawaj nowy rozdział bo chce wiedzieć kto dzwonił :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! nie wiem czemu piszesz, że ci się nie podoba .. pisz szybko nowy, bo jestem ciekawa kto dzwonił ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, o czym Ty w ogóle mówisz? :D myślałam, że coś będzie a tu telefon zadzwonił. Czekam na kolejny :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ŚWIETNY ROZDZIAŁ ;) CZEKAM NA NASTEPNY ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. wspaniały rozdział czekam na NN:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział! Strasznie mi się podoba jak piszesz :) @iloveyou2108

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny rozdział :D Pisz dalej :P czekam na NN : )

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniale! ;>

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG!!!!!!!!!!!!!!! GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1111111111

    OdpowiedzUsuń